Zależy mi na tym, żeby się odbudować i przypomnieć kibicom - rozmowa z Robertem Mikołajczakiem

Robert Mikołajczak w sezonie 2007 był jednym z liderów i jednocześnie autorów sukcesu Kolejarza Rawicz, jakim był niewątpliwie awans klubu do pierwszej ligi. Wychowanek leszczyńskiej Unii z różnych powodów zdecydował się jednak na odejście do zespołu Orła Łódź. Czasu spędzonego w drużynie sponsorowanej przez Witolda Skrzydlewskiego, jak sam przyznaje, nie żałuje. Przed rozpoczęciem sezonu 2009 przeniósł się do Rawicza, jakimi kryteriami 33-letni zawodnik kierował się przy tym powrocie na "stare śmieci"?

Jarosław Handke: Dlaczego zdecydowałeś się na podpisanie kontraktu z Kolejarzem Rawicz?

Robert Mikołajczak: W sumie wszystko mieliśmy ustalone już wcześniej, kontrakt podpisaliśmy jednak przed kilkoma dniami, bo tak się umówiliśmy z prezesem. Zdecydowałem się na to, ponieważ mam tutaj ludzi, którzy mi pomagają. Mam na myśli firmę RAWAG, a także firmę Tad-Len. Muszę powiedzieć, że to głównie dzięki nim będę startował w Kolejarzu i z tego jestem zadowolony.

Dla ciebie kontrakt w Rawiczu oznacza powrót na "stare śmieci". Ostatni raz jeździłeś tutaj w 2007 roku, jednak po awansie do pierwszej ligi odszedłeś do Orła Łódź. Jakie były przyczyny takiej decyzji? Czy to działacze nie chcieli prolongować umowy?

- Można powiedzieć, że tak przebiegły po prostu rozmowy. Nie dogadaliśmy się, nie mieliśmy "wspólnego języka". Ja zadeklarowałem chęć pozostania w klubie, nie zamierzałem nigdzie odchodzić, tak się jednak losy potoczyły, że wylądowałem w Łodzi. W tym roku wracam do Rawicza.

Czy żałujesz decyzji o odejściu do Łodzi? Był to raczej nienajlepszy sezon w twej karierze.

- Niczego nie żałuję, czasu nie da się odwrócić. Było jak było, temat uważam za zamknięty.

Planujesz starty poza granicami kraju w 2009 roku?

- Podpisałem kontrakt z duńskim zespołem, w którym jeżdżę już od trzech lat. Mowa tutaj o klubie z Brovst. Głównie chciałbym się skupić na lidze polskiej, zależy mi na tym, żeby się odbudować i przypomnieć kibicom. Chciałbym się pokazać z jak najlepszej strony i do tego będę dążył.

Rawicki tor bez wątpienia ci "leży", jeździłeś na nim wielokrotnie i można powiedzieć, że go "czujesz". Czy to samo stwierdzisz o łódzkim owalu?

- Nie ma w ogóle porównania. W Rawiczu jeżdżę od tak dawna, jak tylko sięgnę do tego pamięcią. Można powiedzieć, że znam dokładnie każdy zakręt. Jeśli chodzi o Łódź, to sytuacja jest dokładnie odwrotna. Tamtejszy tor w ogóle mi nie pasował, nie potrafiłem się za bardzo do niego dostosować. Myślę, że znajomość toru i umiejętność dopasowania się do niego będzie moim głównym atutem w nowym sezonie.

Mecz z Orłem Łódź może być dla ciebie szczególny, gdyż wystąpisz przeciw swemu byłemu pracodawcy. Czy w jakiś specyficzny sposób go potraktujesz? Rawiczanie na wyjeździe są w zasadzie skazani na pożarcie, czy myślisz, że u siebie jesteście w stanie pokonać naszpikowanego wieloma klasowymi zawodnikami Orła?

- W zeszłym roku też mieliśmy dobry zespół, a jednak przegrywaliśmy wiele meczów jednym punktem. Gwiazdy nie jeżdżą. Zresztą moim zdaniem w zespole z Łodzi nie ma jakichś wielkich gwiazd, którzy nie byliby w zasięgu każdego z zawodników Kolejarza. Nie będzie to dla mnie na pewno żaden specjalny mecz, potraktuję go tak jak wszystkie inne spotkania.

Działacze celują w pierwszą czwórkę na koniec sezonu. Analizując jednak wasz skład, wydaje się, że bardziej realne jest miejsce piąte lub szóste. Jak się na to zapatrujesz?

- Głównym celem będzie oczywiście awans do fazy play-off. Aby tak się stało, będziemy się musieli znaleźć w czołowej części tabeli. Jak będzie pod koniec sezonu, to pokaże czas. Nie można bowiem na początku roku przydzielać danemu zespołowi określonego miejsca pod koniec ligi. W sezonie jest wiele niespodzianek, są kontuzje, zdarzają się problemy sprzętowe i między innymi te czynniki wpływają na wynik.

11 stycznia wystartowałeś w Lesznie w turnieju żużla na lodzie w Lesznie, organizowanym na cele WOŚP-u przez Rafała Dobruckiego. Czy uważasz, że ściganie na lodzie jest dobrym przerywnikiem w zimowych przygotowaniach?

- Na pewno jest jakiś ciekawy dodatek do przygotowań. Znamy się z Rafałem, nie odmówiłem mu. Na pewno wszyscy fajnie się bawili. Celem było zebranie pieniędzy i myślę, że udało się to w stu procentach. Rafał to dobry organizator i odpowiednio wywiązuje się z tego typu zadań.

Na czym polega różnica pomiędzy jazdą na klasycznym torze oraz na lodzie?

- Generalnie dla kibica wygląda to tak samo, bo jeździ się w lewo. Jednak technika jest zupełnie inna, trzeba umiejętnie operować manetką gazu. Jeździ się na małym gazie i nie ukrywam, że potrzeba trochę treningu i oswojenia się z tym, żeby dobrze radzić sobie na lodzie.

Miałem okazję być na tym właśnie turnieju żużla na lodzie i dostrzegłem, że twój motor musiał być długo zapychany przez kilka osób, aż w końcu odpalił. Czy od tego momentu twoja sytuacja sprzętowa wygląda już lepiej?

- Było po prostu zimno i silnik przez dłuższy czas nie chciał odpalić. Przy temperaturze minus dziesięć stopni olej jest praktycznie tak gęsty, że trudno ten motocykl uruchomić. Najlepiej wówczas go nagrzać jakąś farelką lub postawić w ciepłym pomieszczeniu. On stał jednak na mrozie i dlatego nie chciał odpalić. Po drugie, nie był to mój motocykl, więc nie uważam za problem to, czy ten motor odpalał, czy nie.

Jesteś więc zadowolony ze swej sytuacji sprzętowej?

- Będę miał cztery silniki, z czego trzy przygotuję dobrze do sezonu. Jeden zostawię do celów treningowych. Będą mnie wspierały firmy RAWAG oraz Tad-Len, także myślę, że przygotowany będę dobrze, takie są założenia.

Komentarze (0)