GKM postawi się Stali? "Ostrzegam przed hurraoptymizmem"

Stal Gorzów przygotowuje się do piątkowego starcia z MRGARDEN GKM-em Grudziądz. Trener gorzowian nie spodziewa się łatwej przeprawy i przestrzega przed będącą na fali ekipą z kujawsko-pomorskiego.

"Żółto-niebiescy" mają prawo być w dobrych humorach po znakomitej końcówce inauguracyjnego spotkania PGE Ekstraligi, dzięki której wygrali z Fogo Unią w Lesznie 48:42. Teraz czeka ich jednak kolejny pojedynek. - Jak się wygrywa, to nastroje są fajne i jest uśmiech od ucha do ucha. To jest już jednak historia i trzeba koncentrować się na następnym meczu. Przyjeżdża lider tabeli - drużyna z Grudziądza, która zapowiada, że tak łatwo skóry nie sprzeda - przyznał na przedmeczowej konferencji Stanisław Chomski. - To, co było w ubiegłym roku, to też już historia - dodał, wspominając zeszłoroczne zwycięstwo Stali Gorzów nad MRGARDEN GKM-em Grudziądz 63:27.

W tym roku podopieczni Roberta Kempińskiego przystąpili do rozgrywek z nowymi siłami i nadziejami na lepszy wynik. Ich pierwszy krok pokazał, że mogą się liczyć w walce o wyższe lokaty, gdyż wygrali z Unią Tarnów 57:33. - Pojechali bardzo dobrze u siebie i są podbudowani zwycięstwem. Na pewno są mądrzejsi o wnioski z poprzedniego roku. Zmienili skład, do którego doszedł uczestnik Grand Prix, Antonio Lindbaeck. Tomasz Gollob zimą przeszedł operację kręgosłupa, który mu doskwierał, więc jest podbudowany i fizycznie i psychicznie. Mają zespół dobrych startowców i walecznych zawodników. Ostrzegam przed hurraoptymizmem. Kilka razy w mojej karierze trenerskiej było tak, że teoretyczny słabeusz potrafił się postawić - powiedział gorzowski szkoleniowiec.

Stal nie spoczywa więc na laurach i ciężko pracuje, by z dobrej strony pokazać się przed własną publicznością. Nie brakuje jednak problemów. - Nie można nikogo lekceważyć, dlatego nasze przygotowania są bardzo intensywne i sumienne. Determinuje je jednak aura, która nie jest łaskawa - zdradził Chomski.

W Lesznie z nie najlepszej strony pokazał się Matej Zagar. W Gorzowie nie wykonują jednak nerwowych ruchów i w składzie zespołu nie doszło do zmian, więc Słoweniec dostanie kolejną szansę. - Rozmawiałem z Matejem Zagarem, ale nie będę się wdawał w szczegóły. Pracujemy nad tym, żeby było lepiej. Wina leży po obu stronach. Jeżeli człowiek nie jest pewny sprzętu, to później sam popełnia błędy. Idealnie by było, gdyby wszyscy nasi zawodnicy jechali na wysokim poziomie. Rozbilibyśmy wtedy zespół z Leszna, ale tak nie jest. Nieomylny Nicki Pedersen musiał oglądać plecy naszych żużlowców i to jest właśnie urok sportu żużlowego, że jest nieprzewidywalny i nie ma recepty na wynik - zauważył 58-letni trener.

- Wszyscy pracują nad sprzętem i nad sobą, żeby optymalna forma psychofizyczna i sprzętowa była na jak najwyższym poziomie. Na to potrzeba czasu, a tego jest bardzo mało, bo tę pracę weryfikują wyniki zawodów, zwłaszcza ligowych, z których najbardziej jesteśmy rozliczani - mówił.

Jak to zwykle bywa, nie będzie możliwości zebrania całej drużyny w jednym czasie. Do piątku wszyscy jednak powinni zdążyć spędzić kilka chwil na gorzowskim torze. - Część zawodników jest w Anglii. Są zawody na Słowenii. Pozostali są na miejscu, ale klubowe przygotowania odbywają się na raty. Każdy będzie miał możliwość zapoznania się z torem. Mamy zaplanowany trening indywidualny i z ekipą z Rybnika. Jakby coś nie wyszło, to jest możliwość potrenować w środę. W czwartek, w finale Złotego Kasku wystąpią Przemysław Pawlicki, Bartosz Zmarzlik i Krzysztof Kasprzak. W ten sam dzień zawodnicy, którzy nie mogą być teraz w Gorzowie, odbędą trening. Mam nadzieję, że będą to na tyle pozytywne działania, że zaowocują dobrym wynikiem podczas spotkania z Grudziądzem - przekazał szkoleniowiec.

Wspomniany finał Złotego Kasku odbędzie się w Tarnowie. Zdaniem trenera Stali dla jego zawodników będzie to bardzo dobry test przed ligowym spotkaniem, a to ze względu na stawkę zawodów. - Jest to impreza prestiżowa i znamienna. Piątka najlepszych będzie startowała w eliminacjach do Grand Prix, a wiadomo, że ambicje u zawodników są wysokie. Kasprzak był wicemistrzem świata i chce wrócić do GP, Bartek jest w cyklu, ale nie wie, co go czeka i dmucha na zimne. Przemek był zaś o krok od Grand Prix - zakończył Stanisław Chomski.

Źródło artykułu: