Okazja by wywieźć ze Słowenii pokaźniejszy punktowy dorobek była tym większa, że nasz rodak wybierał w swoim półfinale pole startowy jako pierwszy. Zdecydował się na to najbliżej krawężnika które z perspektywy wszystkich rozegranych biegów było najkorzystniejsze. - Źle ustawiłem motocykl. Wybrałem nieodpowiednią koleinę. Drobny błąd lecz kosztowny. W przedostatnim wyścigu świetnie to pole wykorzystałem i zasugerowałem się właśnie tym. Wystartowałem bowiem z tego samego miejsca, a okazało się, że na półfinale ta dziura była już za mocno wyrobiona, za głęboka - komentował "Magic".
- Cały turniej nie czułem jakiejś oszałamiającej prędkości, która by mnie satysfakcjonowała. Ale uzbierałem dziesięć punktów. Jak na pierwsze zawody nie jest źle - dodał.
Po pierwszej udanej gonitwie, później zawodnik Betardu Sparty Wrocław przyjechał na końcu stawki. - Zrobiliśmy małą korektę, ale ona raczej nie wpłynęła na to co się działo. W pierwszym biegu też nie byłem mega szybki. Tai Woffinden cały czas czaił się za moimi plecami i atakował z różnych stron. Mieliśmy więc wieczne poszukiwania. Nie zawsze w dobrym kierunku. Po trzech seriach zmieniliśmy pewne rzeczy w diametralnym stopniu i to zagrało - wyjaśniał.
W minionym sezonie GP w Krsko odbywało się o innej porze roku. Żużlowcom towarzyszyła też odmienna pogoda niż teraz pod koniec kwietnia. To wszystko sprawiało, że notatki z zeszłego roku nie okazały się w ogóle pomocne. Podobnie piątkowy trening. - Zapomniałem o ostatnim turnieju, ale faktycznie było trochę inaczej. Sam też nie sugerowałem się tym, co zastaliśmy na treningu, bo warunki już w trakcie rozgrywania turnieju zmieniły się o sto osiemdziesiąt stopni - zakończył.
Drobny błąd kosztował Janowskiego w GP Słowenii finał
Maciej Janowski był najlepszym z Polaków podczas pierwszego turnieju cyklu Grand Prix 2016. Po wygraniu w Krsko rundy zasadniczej, później popełnił w półfinale mały błąd, który zaważył o tym, że nie awansował do decydującej rozgrywki.