Stal Rzeszów - Wybrzeże Gdańsk (2010): Mecz, który na zawsze przeszedł do historii żużla

Radosław Gerlach
Radosław Gerlach
Spotkanie rozpoczęło się zgodnie z planem o godz. 9:00. Na trybunach dzisiejszego Stadionu Miejskiego w Rzeszowie zameldowało się ok. 2000 widzów. Wielu specjalnie zwolniło się tego dnia z pracy, inni z racji obowiązków na mecz nie dotarli. Największą grupę kibiców stanowiła młodzież szkolna, która miała wówczas wakacje.

Rzeszowianie przystąpili do kuriozalnego starcia z czterema juniorami. W drugim wyścigu wyszli na prowadzenie, a po ośmiu biegach mieli na swoim koncie już 27 punktów przy 21 "oczkach" Wybrzeża. Wiadomym było jednak, że w końcówce Żurawie nie będą mogły korzystać już z rezerw zwykłych, które wcześniej pieczołowicie wykorzystywali. Na domiar złego w wyścigu 10-tym na tor upadł Łukasz Kret, który jechał wówczas na czwartej pozycji przy podwójnym prowadzeniu przyjezdnych. Młodzieżowiec gospodarzy otrzymał za tę sytuację czerwoną kartkę. To spotkało się z oburzeniem rzeszowskich trybun, ale będąc uczciwym należy przyznać że Kret położył swój motocykl z premedytacją.

Przed biegami nominowanymi był już remis. A w pierwszym z nich Tomas Hjelm Jonasson przyjechał przed Mikael Maxem, co przy czwartej pozycji Piotra Machnika oznaczało, że gdańszczanie objęli prowadzenie w meczu. W ostatnim wyścigu pod taśmą stanęli: niepokonany Rafał Okoniewski oraz Maciej Kuciapa ze strony rzeszowskiej, a także Renat Gafurow i Dawid Stachyra z Wybrzeża. Tylko biegowe zwycięstwo dawało Marmie ligowe punkty. Remis bądź wynik na korzyść gości powodował, że to gdańszczanie wygrają ten mecz.

Trybuny wprost eksplodowały z radości, gdy Gafurow w pierwszym podejściu do finałowej gonitwy zerwał taśmę startową. Wydawało się, że niepokonany do tej pory Okoniewski w powtórce bez większych problemów poradzi sobie z osamotnionym Stachyrą, a być może zawodnika gości pokona także Kuciapa. Ale tak nie było.

Dawid Stachyra pomimo słabszego startu, na wyjściu z pierwszego łuku objął prowadzenie i dowiózł trzy punkty do samej mety. Mecz zakończył się wynikiem 44:46 dla przyjezdnych, choć w pełnych składach gdańszczanie prawdopodobnie zostaliby przez Żurawie rozbici. Te słowa potwierdza zresztą późniejszy wynik meczu obu drużyn z fazy play-off. Podopieczni Dariusza Śledzia kilka tygodni później rozgromili na własnym torze gdańszczan aż 68:22, a na jesieni cieszyli się z awansu do Ekstraligi.

Po meczu z rundy zasadniczej wiele osób zarzucało wyjątkowo słabą dyspozycję Mikaela Maxa. Szwed przez cały sezon był jednym z liderów biało-niebieskich i w porannym spotkaniu, to właśnie "Cyber Mike" miał być główną siłą Żurawi. Tymczasem Szwed przez całe spotkanie nie był w stanie wygrać ani jednego biegu, nagminnie przegrywając na swoim torze z rywalami drużyny przeciwnej. Smaczku całej teorii spiskowej dodaje fakt, że Max rok później trafił właśnie do drużyny znad Bałtyku.

W niedzielę obie ekipy spotkają się po raz kolejny. Z meczu, który miał miejsce sześć lat temu, w składach pozostali jedynie Dawid Lampart i Maciej Kuciapa oraz bohater całego zamieszania Renat Gafurow. Doświadczonego Rosjanina próżno jednak szukać w awizowanym zestawieniu przyjezdnych. Początek niedzielnego meczu tym razem o godz. 13:45.

ZOBACZ WIDEO: Rafał Majka: To będą najlepsze lata mojej kariery (źródło TVP)


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Komu będziesz kibicować w niedzielę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×