Spowiedź Marty Półtorak. O rozstaniu zadecydowały dwa czynniki

Radosław Gerlach
Radosław Gerlach
Jeszcze 10 lat temu żużlem w Rzeszowie żyło całe miasto. Każdy czekał na przyjazd Golloba czy Hampela i zastanawiał się, ile ten zdobędzie punktów. Od kilku lat już tego nie ma. Przejadło się?

- To prawda i jest to trochę przykre. Pamiętam jak przy naszym finałowym meczu z sezonu 2005 zabrakło biletów, choć to była I liga, a nie Ekstraklasa. Derby z Tarnowem też zawsze ściągały na stadion komplet publiczności. Był taki moment, kiedy kibiców na stadion przyciągała sama obecność Tomka Golloba. Pamiętam jak po mistrzostwie świata w roku 2010 przyjechał do Rzeszowa ze złamaną nogą, tylko po to żeby spotkać się z kibicami.

Dyscyplina zaczęła także odciągać od siebie bogatych sponsorów. To jest dopiero niebezpieczne zjawisko.

- Jeśli odchodzą osoby, które wykładają własne pieniądze to jest to problem. Mam na myśli tych prezesów, którzy sami zasilają klub gotówką. Bycie prezesem, a bycie prezesem z zapleczem finansowym, to dwie oddzielne kwestie. Na przestrzeni lat widać, że prezesi-sponsorzy po jakimś czasie odchodzą. Nie jest to dobre. Żużel wymaga sporego finansowania. Z całym szacunkiem, ale jeżeli nie będzie środków, to liga stanie się wyłącznie piknikowa. Najgorsze jest to, że sama Ekstraliga żużlowa nie zmierza do tego, ażeby odwrócić ten trend. Dla mnie skandaliczne jest to, co stało się z Lokomotivem Daugavpils. To jest naprawdę bulwersujące jak Łotysze zostali potraktowani przez Polaków. Najpierw ich zapraszamy, a potem mówimy że nie będziemy się już przyjaźnić.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik: Mógłbym znaleźć u siebie sporo błędów

Czyli żużel jednoznacznie zmierza w złym kierunku?

- Ciężko powiedzieć w jakim kierunku zmierza żużel. Jeśli chodzi o poziom rozgrywek, to on na pewno jest wyrównany. Chyba nikt nie był w stanie przewidzieć przed sezonem, że Unia Leszno będzie musiała jeździć w barażach o utrzymanie (rozmowa przeprowadzona jeszcze przed odwołaniem dwumeczu barażowego - dop. red.). Nie wiem, czy znalazłaby się choć jedna osoba, która mając jakiekolwiek pojęcie o speedwayu, powiedziałaby coś takiego przed początkiem rozgrywek. Aktualny mistrz Polski w składzie z Pedersenem, Sajfutdinowem i mocnymi juniorami znajdzie się w barażach? Dawno czegoś takiego nie było. Nie wiem o czym to świadczy. Z jednej strony pokazuje, że rozgrywki są wyrównane. Trudno jest typować mecze i to zarówno w Ekstralidze, jak i I lidze. Kiedyś naprawdę było to bardziej czytelne. Na pewno jednak bez odpowiedniego finansowania ten sport się nie obroni. Każdy motosport to droga dyscyplina. Dlatego w tym wszystkim należy bardzo dobrze postrzegać wszelakich sponsorów. Tego niestety w ostatnich latach brakowało. Ale sponsorami są również kibice. Jeśli ich zabraknie, to nie będzie po co organizować widowisk sportowych. Nie przypominam sobie, żeby w Lesznie kiedykolwiek była tak słaba frekwencja, jak na ostatnich meczach tego sezonu. Trybuny w Lesznie zawsze wypełnianie były do ostatniego kibica, a miasto żyło tym sportem. Puste trybuny w tym miejscu to zły sygnał.

Tomasz Gollob już kilkukrotnie podkreślał, że żużel zaczyna mu przypominać Formułę 1. Promowanych jest tylko kilku, kilkunastu najlepszych zawodników. Zapomina się o szkoleniu. Tymczasem kibiców najbardziej interesują rozgrywki ligowe, bitwa miast i szerokie grono różnorodnych zawodników, a nie kolejny mecz Polska - Reszta Świata.

- Skoro mówi tak Tomasz Gollob, to coś w tym jest. On jest w tym sporcie od trzydziestu lat. To ikona żużla, czy komuś się to podoba czy nie. Na pewno kiedyś było większe przywiązanie kibiców, zawodników, prezesów. To była jedność. Dziś to się rozpada i to jest przykre. Ja pamiętam jak parę lat temu polecieliśmy do Leszna ze znajomymi. Tam jest takie trawiaste lotnisko. Nikogo nie było w wieżyczce do naprowadzania samolotu. Jak się potem okazało, wszyscy poszli na żużel. Miasto wymarło. To był pokaz siły. Dziś, kiedy drużyna w Lesznie potrzebuje kibiców, to tych nie ma. I to jest smutne. Kibice powinni być na dobre i na złe, niezależnie od wyniku. Kiedyś nawet na nasze derby pomiędzy Rzeszowem a Tarnowem zjeżdżali się ludzie z całego regionu. Dziś wydaje mi się, że smaczek tych derbowych potyczek powoli zanika. Wszystko poprzez mniejsze przywiązanie zawodników do klubów i ciągłą rotację w składach. Ale z drugiej strony, drużyny nie da się opierać na wychowankach, bo jest ich coraz mniej.

Jakby pani podsumowała ten okres spędzony z czarnym sportem?

- Ciężko jest robić samemu podsumowania. Wszystko odbiera się bowiem z własnej, indywidualnej perspektywy. I można też zostać posądzonym o stronniczość. Myślę jednak, że przez 11 lat działania w żużlu udało mi się w jakimś stopniu zapisać w historii tego sportu, a przede wszystkim klubu. Z tego okresu do dziś pozostały też przyjaźnie i to jest bardzo miłe.

Zabrakło medalu Drużynowych Mistrzostw Polski.

- To prawda. Ale w sporcie nie zawsze jest tak, że wszystko się udaje. W 2007 roku byliśmy naprawdę blisko, by znaleźć się na podium i zdobyć medale, ale na przeszkodzie stanęły kontuzje. Myślę, że gdyby nie one, to ten medal stałby się faktem. Później za każdym razem czegoś brakowało. Nie chciałabym zrzucać całej winy na zawodników czy inne czynniki. Ale były kontuzje, postawa Okoniewskiego, awarie polewaczek czy po prostu pech. Nawet w tym 2013 roku spadliśmy z ligi dopiero po ostatnim wyścigu w sezonie. Ciężko to nazwać inaczej jak brakiem szczęścia. Choć oczywiście z perspektywy czasu można powiedzieć, że niektóre decyzje może nie były trafione.

Poza stabilnością finansową jaką klub cieszył się za Pani kadencji, były też inne pozytywne aspekty angażu Marmy. Mam na myśli finał SEC oraz Indywidualne Mistrzostwa Świata na długim torze.

- Podczas tej drugiej imprezy zostaliśmy ocenieni bardzo wysoko. Organizowaliśmy pierwszy raz takie zawody, a recenzja brzmiała że to była najlepiej zorganizowana impreza na długim torze w historii. Runda SEC-u była natomiast znakomitą promocją dla miasta za sprawą transmisji przez Eurosport.

Pani powrót do żużla jest jeszcze możliwy, czy to już zamknięta karta?

- Na ten moment, to raczej zamknięta historia. Sporo rzeczy poznałam od kuchni i ciężko byłoby mi wrócić do żużla z optymizmem. Wnieśliśmy pieniądze, swoje zaangażowanie, entuzjazm, a kibice oceni to negatywnie. Cóż zatem mogę jeszcze wnieść? Chyba nie ma po co wracać. Ale dostrzegam, że kibice zaczynają akceptować to, co w czasach Marmy było tak mocno krytykowane. Nie wspominam nawet o drużynach, które mają tak długie i trudne nazwy, że trudno je wymówić. Ludzie powoli rozumieją, że za tym kryją się po prostu pieniądze i dobre widowisko.

Rozmawiał Radosław Gerlach

KUP BILET na 2025 PZM FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową!

Czy żużel stracił na odejściu Marty Półtorak?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×