Ogromne zamieszanie w polskich ligach. Co dalej z Lokomotivem?

W polskich ligach doszło do kuriozalnej sytuacji. Trzeci sezon z rzędu po zakończeniu rozgrywek, nie wiadomo kto będzie jeździł w Ekstralidze. - Każdy interpretuje sobie zasady jak chce - mówi Krzysztof Cegielski.

Radosław Gerlach
Radosław Gerlach
WP SportoweFakty / Romuald Rubenis

Lokomotiv Daugavpils po raz drugi z rzędu wygrał rozgrywki Nice Polskiej Ligi Żużlowej. Teoretycznie, po raz drugi uzyskał więc bezpośredni awans do PGE Ekstraligi. Przed rokiem Łotysze nie zostali dopuszczeni do najwyższej klasy rozgrywkowej, ale mieli nadzieję że w tym roku będzie inaczej. Prezes Andrzej Witkowski stwierdził jednak w trakcie sezonu, że nie wyobraża sobie udziału łotewskiej drużyny w batalii o tytuł DMP. To wszystko sprawia, że Lokomotiv w Nice PLŻ pełni de facto rolę "zapchaj dziury", która nie liczy się w walce o awans do Ekstraligi i stwarza po prostu bałagan w czytelności rozgrywek.

Lokomotiv stał się dla polskich lig sporym problemem. Wyraźnie widać, że przez ostatnie dwa sezony Łotysze byli czołową postacią Nice PLŻ. Tym razem, spotkali się w finale z Orłem Łódź. Lokomotiv wygrał finał. Kilka dni przed rewanżowym spotkaniem żużlową Polskę obiegła jednak informacja, że w tym sezonie nie odbędą się baraże pomiędzy siódmą drużyną Ekstraligi (Fogo Unią Leszno) a drugim zespołem Nice PLŻ. Centrala prawdopodobnie zakładała, że w finale zwycięży Orzeł Łódź i kwestia awansu zostanie rozstrzygnięta. Ale tak się nie stało. To Lokomotiv wygrał rozgrywki i powinien uzyskać prawo awansu do Ekstraligi. W barażu powinien natomiast pojechać Orzeł, który wykazywał taką gotowość. Problem w tym, że barażu nie będzie.

- Decyzja o odwołaniu barażu było prawdopodobnie spowodowane tym, że w finale ligi znalazł się Lokomotiv Daugavpils - wyjaśnia Krzysztof Cegielski, ekspert naszego portalu.

- Cała ta sytuacja bardzo mi się nie podoba. Chciałbym zobaczyć, jakie były ustalenia w momencie, kiedy Lokomotiv został przyjęty do polskich lig. Jeśli wtedy PZM, który dopuszczał klub z Daugavpils do rozgrywek zastrzegł, że ten nie może nigdy jeździć w Ekstralidze, to idzie to zrozumieć. Tylko czy tak było? Nie wiadomo, czy w ogóle pomiędzy obiema stronami są jakieś umowy na tę okoliczność. Jeśli tak, to chcę je zobaczyć. Dobrze by było, aby ujrzały one światło dzienne - dodaje popularny "Cegła".

ZOBACZ WIDEO: Brak możliwości awansu Lokomotivu pokazuje słabość dyscypliny

Wszystko wskazuje na to, że pomiędzy oboma podmiotami wspomniany zapis nigdy się nie pojawił. Co prawda, dziesięć lat temu nikt nie przypuszczał, że mało znany klub z Łotwy może "pukać" do bram Ekstraligi. Ale takie zaniechania odbijają się teraz negatywnie na przejrzystości i sportowej rzetelności rozgrywek. - Szczerze to nie wyobrażam sobie, by nie poruszono tematu, co będzie gdy zespół z Daugavpils zechce jeździć w Ekstralidze. Jeśli nie zostało to wtedy określone, to jest to duży błąd PZM. Nie widzę powodu, aby corocznie odświeżać temat czy zespół z Daugavpils może jeździć, czy nie może. To nie służy nikomu - tłumaczy Cegielski.

Nie jest tajemnicą, że klub z Łotwy był zarówno rozczarowany jak i zaskoczony wypowiedzią prezesa Andrzeja Witkowskiego. Łotysze jeszcze w trakcie sezonu mieli nadzieję na kompromis. Słowa Witkowskiego nie dają jednak Bałtom złudzeń na start w najwyższej klasie rozgrywkowej i automatycznie przełożyły się na kondycję finansową klubu z Daugavpils.

- Zespół z Daugavpils nie ma już stabilności. W momencie, kiedy prezes Witkowski powiedział, że Lokomotiv nie może jeździć w Ekstralidze, to wycofał się im główny sponsor. Zawodnicy nie otrzymali części wynagrodzeń, choć w poprzednich latach nie było z tym w Daugavpils żadnego problemu. Ciężko mi powiedzieć jak teraz potoczą się ich losy - tłumaczy Cegielski.

Nasz ekspert ma także hipotezę, która usprawiedliwia działanie Polskiego Związku Motorowego w tej sprawie.

- Być może te ustalenia jednak były i Lokomotiv od samego początku wiedział, że nie może jeździć w Ekstralidze. W takim przypadku Łotysze nie mogą mieć teraz żadnych pretensji. Ale jeśli nie pojawiły się zapisy, że mogą jeździć w Ekstralidze, to wcale bym się nie zdziwił jak wycofają się z polskiej ligi. Chyba że od początku wiedzieli, że nie mogą jeździć w Ekstralidze. Najgorsze jeśli tych zapisów w ogóle nie było, bo to bardzo źle świadczy - ocenia Cegielski.

Najgorsze jest jednak to, że zasady awansów i spadków w polskiej lidze zostały całkowicie zachwiane. Na chwilę obecną nie wiemy, która drużyna uzupełni stawkę PGE Ekstraligi. Teoretycznie pierwszy w kolejce jest Orzeł. Prezes łódzkiego klubu Witold Skrzydlewski przyznał jednak, że nie interesuje go awans przy zielonym stoliku. W takim przypadku zaproszenie otrzymać może Eko-Dir Włókniarz Częstochowa (PZM już wysłał zapytanie do klubu z Częstochowy w tej sprawie), który zakończył rozgrywki Nice PLŻ na trzeciej pozycji. W grze jest także spadkowicz Unia Tarnów. Jeśli jednak oba podmioty nie wykażą zainteresowania jazdą w Ekstralidze, to dojdzie do najbardziej kuriozalnej sytuacji w ostatnich latach. Możliwe także, że Ekstraliga w przyszłym sezonie będzie liczyć tylko siedem drużyn.

- Tak to jest jak zasady są niejasne. Każdy interpretuje sobie regulamin jak chce. Zasady powinny być ustalone z góry i to musi być wiadome przed sezonem. Nie przewidziano jakie mogą być wyjścia z sytuacji, gdy Lokomotiv zajmie pierwsze lub drugie miejsce w lidze. Teraz się zastanawiamy, kto tak naprawdę awansował a kto nie. Mnie ciężko jest powiedzieć, bo nie jestem osobą decyzyjną. Rozumiem, że teraz zespół z Łodzi otrzyma zaproszenie do Ekstraligi - kończy Cegielski.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Co należy zrobić z drużyną Lokomotivu Daugavpils?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×