We Włókniarzu pracują dzień i noc. W środę audyt

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch

Czekają was zmiany kadrowe. O ile w momencie, gdy mieliście kolejny rok z rzędu jechać w Nice PLŻ najgłośniej mówiło się o wzmocnieniu Michaelem Jepsenem Jensenem, tak teraz najczęściej pada nazwisko Nickiego Pedersena. Jest coś na rzeczy?

- Docierają do mnie różne nazwiska a tak naprawdę proszę mi wierzyć, że, mówiąc dyplomatycznie, będziemy rozmawiać z wieloma zawodnikami. Pamiętam, że jak jeszcze prezesem klubu był Marian Maślanka, to nie było zawodnika, z którym się nie rozmawiało w okresie transferowym. Taki jest rynek. Nie wolno usypiać, trzeba być cały czas czujnym. Do tego najważniejszy jest budżet. Nie można się porywać na zawodników, na których klubu nie stać. Myślę, że duża część zawodników bardzo rozsądnie podejdzie do przyszłego sezonu.

Czyli Nicki Pedersen będzie w kręgu waszych zainteresowań?

- A może to on będzie zainteresowany Włókniarzem? Trudno mi to na ten moment powiedzieć. Dla nas w tej chwili najistotniejsze jest przejść weryfikację. W okresie transferowym siądziemy z zawodnikami do rozmów.

Jest już pan w stanie powiedzieć kto poprowadzi drużynę w przyszłym sezonie?

- Dotychczas zespół prowadził trener Józef Kafel, z którym skończyła się nam umowa. Na tę chwilę nie potrafię powiedzieć, jak będzie wyglądać sztab szkoleniowy w przyszłym sezonie. Zdaję sobie sprawę z tego, że Ekstraliga to jest wyzwanie. Ponadto musi funkcjonować szkółka. Musimy się zastanowić, czy zdecydujemy się na trenera, który poprowadzi ekstraligowy zespół i jednocześnie żużlową szkółkę, czy będzie nam potrzebny trener bądź menedżer do pierwszej drużyny oraz szkoleniowiec, który zajmie się adeptami.

Ostatnio Sławomir Kryjom mówił, że pojawiły się dwa zapytania z klubów dotyczące jego pracy na stanowisku menedżera. Byliście w tej dwójce?

- Nie rozmawialiśmy. Po raz ostatni, kiedy rozmawiałem ze Sławomirem Kryjomem to bodajże na początku sezonu, gdy dzwonił z pytaniem, czy jego znajomy zawodnik mógłby sobie u nas potrenować.

Czyli nie.

- Nie. Pewnie jakby wyrażał zainteresowanie to byśmy to powiedzieli, ale na ten moment nie mamy kontaktu.

Będziecie musieli założyć spółkę chcąc jeździć w Ekstralidze. Jakieś kroki w tym kierunku zostały już przez was podjęte?

- Powtórzę się: najważniejszy jest dla nas audyt. Jeżeli przejdziemy go pomyślnie, wówczas będziemy myśleć, jak będzie wyglądać spółka. Nie ukrywam jednak, że biorąc pod uwagę inne kluby, nie tylko żużlowe, to już będzie wewnętrzna sprawa klubu. Nie są to tematy, które kluby roztrząsają na prawo i lewo w mediach.

Jak kwestia sponsorów? Wiadomo, że w Ekstralidze będziecie potrzebować większych pieniędzy.

- Oczywiście. Musimy ruszyć z rozwinięciem marketingu na poziom Ekstraligi. W tej chwili nadchodzi niepowtarzalna okazja, by zrealizować plany na poziomie ekstraligowym. Natomiast miło nam jest, że większość sponsorów z nami zostaje a do tego grona dołączają nowi. Jest też dużo firm, dla których najważniejsza jest Ekstraliga. To też przekonało nas do decyzji przyjęcia oferty startów w Ekstralidze. To jest produkt ważniejszy niż Nice PLŻ. Bez pieniędzy natomiast nie da się robić żużla na wysokim poziomie.

Sponsor tytularny? Zostanie ten dotychczasowy?

- Rozmawiamy z kilkoma firmami, które mogłyby wejść w nazwę. Są dwie duże częstochowskie firmy i jedna śląska, która jest z nami od dłuższego czasu.

Częstochowska Huta Szkła Stolze wchodzi w grę?

- Nie podam nazw tych firm. Wspomniane przeze mnie śląskie przedsiębiorstwo chcielibyśmy przekonać do sponsoringu tytularnego, choćby dlatego, że są z nami dość długo i czują żużel. Chcielibyśmy wszystkim sponsorom podziękować. Rozumiemy, że rynek biznesowy jest różny, liczymy też na to, że ten sezon dopniemy do końca z firmami wedle podpisanych umów.

Prezes gdańskiego Wybrzeża, Tadeusz Zdunek, powiedział, że jego zdaniem zapraszanie Włókniarza do Ekstraligi jest nieuczciwe. Jak pan skomentuje słowa sternika gdańskiego klubu?

- Myślę, że lepiej w takich sytuacjach się nie odzywać, bo prezes gdańskiego klubu nie znalazł się w takiej sytuacji jak my. Tak naprawdę nie wiemy, jak on by się zachował. Sądzę, że to trzecie miejsce, które dało nam awans do Ekstraligi, nie wzięło się z niczego. Nikt nie zabronił gdańszczanom wywalczyć sobie trzeciego miejsca a nie szóstego w Nice PLŻ. Jakby pan Zdunek zajął z Wybrzeżem trzecią lokatę, spokojnie mógłby awansować. Rozumiem, że być może wiele klubów czekało na to, że zrezygnujemy z jazdy w Ekstralidze. Niewykluczone bowiem, że wtedy rozpoczęłaby się procedura konkursu ofert. Czy aby na pewno tarnowski klub by do niego przystąpił? Myślę, że każdy kibic sobie sam odpowie na to zadane przeze mnie pytanie. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby do takiego konkursu przystąpiły dwa czy trzy kluby.

Można powiedzieć, że w tym roku, podobnie jak w dwóch poprzednich, trzecie miejsce w Nice PLŻ dawało możliwość awansu do Ekstraligi?

-  Dokładnie. Koszt tego trzeciego miejsca był naprawdę spory, jeżeli chodzi o włożoną pracę, czy finanse. Nikt nam tej trzeciej pozycji za darmo nie dał. Rozumiem słowa pana Zdunka, ale nie chcę ich komentować. Myślę, że ludzie na naszym poziomie, prezesi klubów, nie powinni oceniać pracy innych ośrodków, czy ich decyzji. Według mnie powinno się patrzeć na własne podwórko i komentować swoje poczynania. I tyle. Osobiście bardzo szanuję pana Tadeusza Zdunka, ale nie będę wychodzić z ocenami innych zespołów. Niech każdy robi swoje. Sądzę, że kluby powinny ze sobą współpracować, bo wychodzeniem na drogę ataków i wycieczek pod adresem innych klubów nic dobrego się nie osiągnie. To pokazuje historia żużla. Zgoda buduje, niezgoda rujnuje - to jest moje motto.

Rozmawiał Mateusz Makuch 

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×