Para nie do pary. Ósma część historii Kenny'ego Cartera

Wiele czasu musiało upłynąć zanim Kenny w ogóle oswoił się z myślą, że tytuł indywidualnego mistrza świata po raz drugi z rzędu przeszedł mu koło nosa. Tymczasem finał MŚ par 1982 w Sydney był coraz bliżej.

Ziemowit Ochapski
Ziemowit Ochapski
Ivana Maugera również nie pocieszał fakt, iż jego podopieczny znów nie sięgnął po złoto w najważniejszych zawodach sezonu. Zapytany po wielu latach o przyczyny niepowodzenia Cartera wskazał na... opony Dunlop oraz apodyktycznego ojca. - Ogumienie produkowane przez firmę Carlisle było wówczas znacznie lepsze - tłumaczy. - Jego ojciec wpadł jednak do parkingu cały obładowany oponami i rzucił: "Jankesi nie potrafią robić cholernych gum! Zakładaj te Dunlopy. Mam je prosto z fabryki, zrobili je dla ciebie specjalnie na ten finał". Angielskie opony miały tylko 100 mm szerokości, podczas gdy amerykańskie aż 110 mm i bieżnik o grubości 14 mm. Wyglądały jak ogumienie przeznaczone dla traktorów, a Kenny sunął na nich jak rakieta przez trzy czwarte treningu. Wtedy jednak pojawił się w parkingu Mal ze swoją obstawą, a młody nie potrafił mu się sprzeciwić. Ivan Mauger to sześciokrotny IMŚ. Naprawdę trudno zaleźć kogoś mającego większe pojęcie o speedwayu, dlatego Nowozelandczyk przed nawiązaniem współpracy z Kennym zastrzegł sobie, że chce decydować o wszystkim, co ma jakikolwiek wpływ na wyniki sportowe osiągane przez młodzieńca. Carterowie przystali na te warunki, więc legendarnego żużlowca bardzo zabolała sytuacja, w której Mal zaczął działać wbrew umowie, a Kenny zachowywał się tak jakby to jego ojciec najlepiej wszystko wiedział. - Nie ma żadnych wątpliwości, że na treningu w przeddzień finału w Los Angeles Kenny wypadł najlepiej ze wszystkich uczestników - mów Mauger. - Miał wszystko, żeby sięgnąć po tytuł pomimo bólu, który mu doskwierał.

Ktoś obserwujący Finał Światowy w LA z boku mógłby wygarnąć Ivanowi, że zrzuca odpowiedzialność za wynik Kenny'ego na opony i Mala, podczas gdy po trzech swoich biegach Carter przewodził stawce z kompletem 9 punktów. - Gdyby używał opon Carlisle, trzymałby się z dala od kłopotów - tłumaczy Mauger. - Wystarczy spytać któregokolwiek z ówczesnych zawodników o to jak wielką przewagę miała amerykańska konstrukcja nad brytyjską. Po feralnym wyścigu Mal zaczął obwiniać Penhalla o to co się stało, ale ja wtedy powiedziałem mu, że gdyby nie uparł się na Dunlopy, to żadnych pretensji by nie było, bo Kenny jechałby daleko przed Brucem.

Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

Chłopak z Halifax miał wielkie szczęście, że trafił na takiego menadżera jak Nowozelandczyk. Wielu na jego miejscu nie przejęłoby się zbytnio porażką reprezentanta Zjednoczonego Królestwa i skupiało na inkasowaniu kolejnych profitów. Tymczasem on spotkał się z Kennym w swoim domu i starał się mu uzmysłowić, dlaczego po raz drugi z rzędu nie spełnił swojego sportowego marzenia. Próbował go również przekonać, iż ślepe podążanie za wolą ojca nie zaprowadzi go na najwyższy stopień podium IMŚ.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik: Znowu moim celem jest zajęcie miejsca w ósemce
Sytuacja, która miała miejsce w parku maszyn podczas treningu w LA, bardzo rozzłościła Maugera. Ivan dobrze znał ojca Kenny'ego i wiedział, że jeśli odpuści mu grzechy, to ten wkrótce znów będzie próbował wchodzić w jego kompetencje. W zawiązku z tym słynny jeździec przekazał Carterowi, że z dniem 31 grudnia 1982 roku przestanie pełnić obowiązki jego menadżera. Dwudziestodwulatek tymczasem nie mógł pogodzić się ze słowami swojego mentora, który na każdym kroku twierdził, iż największą winę za jego niepowodzenie w Kalifornii ponoszą opony. - Słyszałem, że nie osiągnę niczego wielkiego w żużlu, dopóki będę jeździł na Dunlopach - powiedział w jednym z wywiadów. - Otóż każdy może korzystać z czego chce, a ja jestem przypisany do Dunlopów. Moje pierwsze trzy wyścigi w LA były udane, podobnie jak turniej o Złoty Kask w Cradley. Prawie każdy z kim rozmawiałem po tamtym finale przyznał mi rację, iż zostałem okradziony z tytułu, i że to Bruce Penhall spowodował mój upadek. Zaskoczyłoby was jak wielu kibiców, nawet tych nieżużlowych, podchodziło do mnie i wyrażało swoje oburzenie decyzją sędziego. Kilku idiotów wypominało mi natomiast głupie zachowanie po wykluczeniu. Zirytował mnie też felieton Bobby'ego Schwartza w ostatnim numerze "Speedway Star". Napisał, że zrobiłem z siebie głupka, i że jeszcze będę żałował swojego zachowania. On chyba sobie żartuje! Gdyby jego spotkało to samo, pewnie wpadłby w szał. W zasadzie byłem wtedy wyjątkowo spokojny. Gdybym czuł się w stu procentach zdrów, zapewne inaczej bym zareagował. Szansą dla Kenny'ego na choć lekkie osłodzenie sobie porażki w LA był finał mistrzostw świata par w Sydney, który zaplanowano na dopiero 11 grudnia. Po raz pierwszy w historii zawody tak wysokiej rangi zawitały na australijskie terytorium, ale oczy całego żużlowego świata i tak skupiały się na rywalizacji angielsko-amerykańskiej. W składzie ekipy USA zabrakło niestety Bruce'a Penhalla, który po zdobyciu drugiego z rzędu złota IMŚ zakończył przygodę z zawodowym speedwayem i zaczął robić karierę w Hollywood, natomiast w teamie Synów Albionu partnerem Kenny'ego Cartera miał być Peter Collins. Nie wszystkim się to podobało, gdyż mieli oni w pamięci starcie obu zawodników podczas ligowego meczu w Halifax, kiedy Carter upadł, a sędzia jako winnego wskazał Collinsa, z czym ten nie mógł się pogodzić. Kenny nie krył się specjalnie z tym, że PC jako partner mu nie odpowiada. Podczas zawodów na Liverpool City Raceway Anglicy wyraźnie odstawali od amerykańskiego duetu Bobby Schwartz-Dennis Sigalos. Jankesi triumfowali z 30 punktami na koncie, natomiast ich najwięksi oponenci uplasowali się na drugiej lokacie z dorobkiem 22 "oczek". Kenny nie zdołał wygrać ani jednej gonitwy i zakończył zmagania z 7 punktami i 3 bonusami, podczas gdy Peter Collins mijał linię mety jako pierwszy aż czterokrotnie i wywalczył łącznie 15 punktów. - Nie podobało mi się, kiedy Kenny żalił się prasie, że to ja zostałem wybrany na jego partnera - Peter Collins wraca do wydarzeń z Sydney. - Przeczytałem gdzieś, że wolałby zawodnika, który lepiej opanował zdolność do podwójnego wygrywania wyścigów. Tymczasem za mną przemawiało doświadczenie, bo przecież przez większość brytyjskiej zimy ścigałem się na Antypodach i znałem owal w Sydney jak własną kieszeń. Ustanowiłem rekord toru, pokonując lokalnych faworytów. Kenny jednak nie dawał rady. Oddałem mu lepsze pole w gonitwie przeciwko Amerykanom, ponieważ to była jedyna opcja, żeby pokonać ich 5:1. On jednak wszystko zaprzepaścił i dojechał na ostatniej pozycji. Drugi raz nie oddałbym mu pola.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×