Praca musi dawać satysfakcję, a tej zabrakło. Ireneusz Kwieciński wypowiedział się o KSM Krosno

Wojciech Ogonowski
Wojciech Ogonowski
Wrócę jeszcze do zeszłego sezonu. Na początku rozgrywek nie brakowało krytycznych głosów ze strony kibiców. Podjął pan decyzję, aby w pierwszych meczach jechać krajowym składem, tymczasem błyszczący na treningu Łogaczow nie był brany pod uwagę. Mimo że w tych meczach nie udało się zdobyć punktów, uważa pan że obrany kierunek był słuszny?

- Mieliśmy jechać na początku krajowym składem, bo ten jak na nasze możliwości wyglądał solidnie. Dawało to gwarancję, że treningi będą wyglądały należycie, bo zawodnicy będą na nie przyjeżdżać, a z obcokrajowcami różnie to wygląda. Po pierwszym meczu w Krakowie, gdzie sprawiliśmy niespodziankę i minimalnie przegraliśmy, na treningu pojawił się i błyszczał Siergiej. Powiem tak, gwiazdką jest teraz, wtedy jeszcze nie był. Przyjechał, dobrze się prezentował, ale też jeździł spod taśmy na nowej oponie, co daje dużą przewagę. Kibice z pozycji trybun tego nie widzą, nawet nie zdają sobie może sprawy ile to daje. Nie wiem czy jest w Polsce trener, który po dobrym meczu zdecydowałby się na zmianę, wprowadzając młodego zawodnika po jednym treningu, kompletnie niedoświadczonego w lidze. A tak właśnie było z Siergiejem. Nie pojechał, my wysoko przegraliśmy i poszła lawina. Ale już mecz później, gdy zmiany w składzie były możliwe, gdy pozostali chłopcy inaczej podeszli do treningu, to Siergiej nie błyszczał i walkę o skład przegrał z Patrykiem Malitowskim i Ernestem Kozą. Po treningu punktowanym w Krakowie, gdzie na tle innych zawodników wypadł bardzo dobrze, widziałem, że ma zadatki na dobrego "ściganta", ale też zauważyliśmy z Dawidem Cysarzem, że to zawodnik, który może kolekcjonować wykluczenia.

Po tym treningu punktowanym wskoczył do składu na stałe, ale też proszę zauważyć, że na początku specjalnie nie punktował. Dlatego nie wiem czy to był błąd, że nie pojechał wtedy z Lokomotivem. Myślę, że nie. On jeździ odważnie, ryzykownie, nie zawsze bezpiecznie. Widać było, że bardzo chce, a jak młody zawodnik bardzo chce, to różnie się to kończy. Trener patrzy na to trochę inaczej niż kibic. Młodych trzeba ostudzić, bo oni czasami więcej chcą niż potrafią. Nawet końcówka sezonu pokazała, gdzie Siergiej był już liderem, że ciągle ma gorącą głowę i potrafi stworzyć niebezpieczne sytuacje na torze. Dla mnie wypuszczanie go z Lokomotivem, to było za szybko i myślę, że wielu trenerów postąpiłoby podobnie. Ponadto przeciwko jego występowi przemawiał jeszcze jeden aspekt, niezależny ode mnie, o którym raczej wolałbym nie mówić.

Kibice starty spod taśmy na treningach często traktują na równi z tymi w zawodach. Potem tworzą się różnie naciski związane ze zmianami w składzie. Nie przeszkadzało to panu?

- Kibice patrzą inaczej na trening niż trener z zawodnikami i może nie zawsze wszystko rozumieją, ale tak już jest i to się raczej nie zmieni. Kibice mogą komentować, ustalać skład, bo takie ich prawo. Ja też oglądam wydarzenia sportowe, kibicuję polskim reprezentantom w telewizji, jestem wtedy ekspertem od wszystkiego i wiele rzeczy bym inaczej poustawiał.

W tym roku jak na krośnieńskie warunki zbudowana została dość skromna kadra. Za pana czasów tych zawodników często było wielu, trochę na zasadzie "nie stać na gwiazdy, a nuż ktoś z tego grona zaskoczy". Kilku zawodników w ten sposób faktycznie przebiło się do składu, ale też czy to nie motało panu za bardzo w głowie?

- Raczej nie. W tych szerokich kadrach często byli zawodnicy, którzy sami chcieli podpisać z nami kontrakty, w większości "warszawskie" i była to jedynie przysługa ze strony działaczy. Tak było m.in. z Pawłem Miesiącem w zeszłym roku. Kibice byli niezadowoleni, że został wypożyczony, ale on tak naprawdę tylko formalnie był naszym zawodnikiem, choć to nie znaczy, że go nie chcieliśmy. A z tymi zawodnikami, którzy mogą zaskoczyć, to było dobre posunięcie, ale byłoby dużo lepiej, gdyby te kontrakty można było podpisywać na dwa, trzy lata. Przykładem jest choćby Siergiej, który zbierał tu szlify i z czasem został objawieniem ligi. Mimo trudnych początków dostawał możliwość jazdy i oczywiście odpłacił się za to, ale jest już po sezonie, jego nie ma w Krośnie i zostały tylko wspomnienia.

Jak scharakteryzowałby pan rolę trenera we współczesnym żużlu?

- Nie jest tak duża, jak niektórym mogłoby się wydawać. Wystarczy obejrzeć mecze Ekstraligi w telewizji, żeby zobaczyć kto chodzi do budki telefonicznej rozmawiać z sędzią. Trener nie może nawet zgłosić zmian i podać składów na biegi nominowane, tylko robi to przez kierownika. Ostatnio zmieniło się chociaż tyle, że trener mógł odpowiadać za przygotowanie toru przed komisarzem. Większe uprawnienia ma kierownik drużyny, dlatego ważne, żeby mieć przy sobie ogarniętą osobę, albo nawet bardzo ogarniętą, taką jaką w Krośnie jest Dawid Cysarz. Inna sprawa - ile możemy zrobić manewrów taktycznych w trakcie meczu? Niewiele. Pamiętam tabelę biegową z lat 90. gdzie było ośmiu zawodników w składzie, w tym rezerwowy i dwóch młodzieżowców, którzy byli chyba rozpisani na pięć biegów, ale mogli jechać po trzy razy i można było decydować kiedy pojadą itd. Wtedy trener mógł się wykazać zmysłem taktycznym.

Teraz przede wszystkim trzeba dużo obserwować, wydawać polecenia i nie zajmować się pierdołami, takimi jak jazda polewaczką czy przykręcanie kół. Kiedyś miałem okazję być na meczach, gdzie Marek Cieślak prowadził drużynę z Wrocławia. On nieraz nie miał nawet uzupełnionego programu, bo to zajmowało czas i zabierało jego uwagę, od tego miał kierownika. Wszystko obserwował i analizował, a jakie ma wyniki - każdy wie. Trzeba dużo rozmawiać z osobami które przygotowują tor, jak ma być polany, zaszynowany itd. ale też nie powinno to wyglądać tak, że za każdym razem trzeba pokazywać palcem. Samym zawodnikom, jeśli nie ma się wychowanków w składzie, niewiele można pomóc. Nikt nie będzie szedł do zawodowca i mu mówił jak ma jeździć. Można jedynie coś podpowiadać, dzielić się obserwacjami.

Pana następcą w KSM został Stanisław Kępowicz. Czego może mu pan życzyć?

- Żeby wszystko zaskoczyło i jechało do przodu. Na pewno nadal będę kibicował drużynie, bo wciąż jestem stuprocentowym wilkiem.

Rozmawiał Wojciech Ogonowski




KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy rola trenera w żużlu obecnie jest mniejsza niż kiedyś?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×