To była burzliwa zima dla działaczy, kibiców i zawodników Coventry Bees. Pod koniec ubiegłego roku na stadion Brandon, gdzie Pszczoły na co dzień się ścigają, wkroczyli pracownicy wynajęci przez byłego właściciela klubu Avtara Sandhu i usunęli należące do niego mienie, m.in. instalację elektryczną, dmuchaną bandę oraz plastikowe krzesełka.
Klub z Coventry znalazł się w poważnych tarapatach, bo został praktycznie bez stadionu. Jeszcze w styczniu wydawało się, że sytuacja uległa poprawie. Pszczoły miały rozpocząć sezon na obiekcie w Leicester, jednak w ostatnich dniach lutego brytyjska federacja postanowiła odebrać zespołowi licencję.
Jednym z liderów Bees miał być mistrz Wielkiej Brytanii, Daniel King, który w obecnej sytuacji został na lodzie. Jedynym jego pracodawcą na Wyspach jest startujący w niższej klasie rozgrywkowej klub Ipswich Witches. - To oczywiste, że jestem bardzo rozczarowany. Zima w Coventry była pełna wzlotów i upadków. Najpierw wszystko wyglądało w porządku, byliśmy umówieni na odjechanie ośmiu meczów w Leicester, dopóki na Brandon wszystko nie zostanie uporządkowane, aż tu nagle jakby ktoś wyciągnął wtyczkę z gniazdka - powiedział King w rozmowie z "Ipswich Star". - Powiedzieć, że jestem sfrustrowany, to nic nie powiedzieć. Mam pięć gotowych motocykli, włożyliśmy naprawdę bardzo dużo ciężkiej pracy w przygotowania - dodał.
Na mistrza kraju wiadomość ta spadła, jak grom z jasnego nieba. Na dodatek nie przekazali mu jej sternicy klubu, a znajomy, który o sprawie dowiedział się z mediów społecznościowych. - Po raz pierwszy o wyrzuceniu klubu z rozgrywek usłyszałem od swojego kumpla, który wysłał mi zrzut z Twittera. Śmiem twierdzić, że zarząd powinien poinformować mnie przed opublikowaniem tej informacji, ale tego nie zrobił. Teraz całą uwagę skupiam na Ipswich i czekam na rozwój wydarzeń - zapowiedział żużlowiec.
ZOBACZ WIDEO Zawodnicy mają dość. Pójdą z Wandą Kraków do Trybunału!
Szkoda ,ze tak sie potoczyla historia Coventry Bees.