Po wysokim zwycięstwie na inaugurację PGE Ekstraligi nad Ekantor.pl Falubazem (64:26), Fogo Unia Leszno była murowanym faworytem spotkania z wrocławianami. Mecz ułożył się jednak zupełnie niespodziewanie. Od początku tor rywalizacji nadawała Betard Sparta. Co prawda gospodarze przebudzili się w samej końcówce, ale nie uratowali nawet remisu.
Co było przyczyną zaskakująco słabej postawy leszczynian? Jak tłumaczy menedżer Piotr Baron, gospodarze nie mieli tak naprawdę swojego toru. - Ewidentnie przeszkodziły nam opady deszczu, jakie mieliśmy ostatnio w Lesznie. Sprawiły one, że tor układał się zupełnie inaczej niż w ubiegłym tygodniu. Bardziej przyczepny był krawężnik, a to nie okazało się naszym atutem. Przywykliśmy do jazdy innymi ścieżkami, które akurat tym razem nie nosiły. Długo szukaliśmy odpowiednich ustawień i przez to pogubiliśmy sporo punktów - wyjaśnił Piotr Baron.
Po jedenastym biegu przewaga wrocławian wynosiła już dwanaście punktów. Leszczynianom udało się uratować twarz w końcówce zawodów. Ostatecznie przegrali różnicą dwóch "oczek". - Przez długi czas dostawaliśmy w tym meczu srogie lanie. Potem powyciągaliśmy wnioski, ale było już za późno, by uniknąć porażki. Taki jest jednak sport; raz się wygrywa, a raz przegrywa. Można powiedzieć, że do Sparty uśmiechnęło się trochę szczęście z pogodą. Gdyby dzień przed meczem nie padało, bylibyśmy spasowani z nawierzchnią i pewnie byłby inny wynik - skwitował menedżer Fogo Unii.
ZOBACZ WIDEO "Tomek jest dobrem narodowym. Jest współczesnym gladiatorem"
Piter
Nikus
Pajak
Juniorzy , ponoc najsilniejsza para w Polsce
i na koniec: Pan we wlasnej osobie za taktyke wolajaca o, pomste do ...n Czytaj całość