Barry Briggs: Doyle niszczy determinacją, a Hancock potrafi więcej czytać i rozumieć niż inni (wywiad)

Konrad Mazur
Konrad Mazur
Pan, Ivan Mauger i Ronnie Moore zdobyliście razem 12 tytułów IMŚ. Rywalizacja w Grand Prix w tym roku stoi na bardzo wyrównanym poziomie. Wielka szkoda, że w tym towarzystwie nie ma reprezentanta Nowej Zelandii.

Teraz to Polacy promują żużel. Macie wielką publikę. Młodzi chłopcy, którzy ciągle oglądają zawody chcą spróbować swoich szans. Mało tego, ci co chcą, mają możliwości, aby pokazać swój talent. Niewiele młodych ludzi interesuje się żużlem w Nowej Zelandii. Tam bardziej popularne są midget cary czy sidecary, które ściągają publikę. W Polsce żużel jest kompletny, ponieważ ludzie chcą to oglądać, zawodnicy dobrze zarabiają, a młodzi chłopcy dostają wyposażenie na bycie najlepszymi.

Ostatnim, który próbuje ratować honor nowozelandzkiego żużla jest Bradley Wilson-Dean. On podąża tą samą drogą co w przeszłości pan, Mauger czy Moore jeżdżąc w lidze brytyjskiej.

Widziałem go raz. Ma dobre starty, jego balans na motocyklu też jest w porządku. Jednak jeszcze raz zaznaczę, jeśli masz kogoś lepszego od siebie, z kim możesz rywalizować, to czyni cię to lepszym. Gdy ja startowałem, Ronnie był lepszy ode mnie. Chciałem wygrywać tak samo jak Ronnie. To samo było z Bjoernem Knutssonem. To nie jest kwestia tylko umiejętności jeździeckich. Zawodnik to człowiek i jego siła. Można się nauczyć jeździć, ale to nie oznacza, że będziesz wygrywać, to coś więcej.

Cykl Grand Prix trzykrotnie był przenoszony na Western Springs w Auckland. Organizacja mistrzostw świata w tym miejscu nie pomogła zbyt wiele w promocji dyscypliny w pana kraju.

Na pewno jest wiele przyczyn, dla których nie udało się wypromować żużla w Nowej Zelandii. To śmieszne, że trzech mistrzów świata, którzy byli kiedyś tylko lokalnymi chłopakami, musiało wyjechać do Wielkiej Brytanii. Oczywiście możesz spytać, dlaczego w kraju, skąd pochodzi trzech mistrzów świata nie ma dzisiaj silnego żużla. Tak naprawdę żużel nigdy nie był promowany w Nowej Zelandii. Szanse przepadły. Jeśli ktoś przyjeżdżał do Nowej Zelandii, to można było mu pokazać trzech mistrzów świata, ale nie robiono tego.

Pan co roku pojawia się na Principality Stadium w Cardiff. Zaznaczył pan, że żużel to pana świat. Nie ma w stolicy Walii pana kolegów. Co słychać u Ivana Maugera i Ronniego Moore'a?

Z Ivanem jest niestety źle. Rozmawiałem z nim ostatnio, jednak nie rozumie zbyt wiele. Ronnie czuje się dobrze, mieszka w Nowej Zelandii. Prawdopodobnie pojadę w tym roku się z nim zobaczyć. Ronnie wykreował mnie i Ivana jako zawodników, był tym pierwszym, który się wybił. To dla nas ważne, aby kontaktować się ze sobą.

Jeśli miałby pan wybrać zawodnika, który obecnie wywiera na panu największe wrażenie, to na kogo by pan postawił?

Jason Doyle. On ma w sobie pasję. Ma zdolność przezwyciężania trudności. To jest Nicki Pedersen sprzed lat, ale jeździ zdecydowanie lepiej niż Nicki. Nicki myślał, że jest najlepszy na świecie. Chciał dokonać o wiele więcej niż ktokolwiek inny. Doyle był poważnie kontuzjowany wiele razy. On pokazał, że umysł potrafi przezwyciężyć ból. Czasami widzisz zawodnika i mówisz "on jest świetny". Wielu zawodników wraca po kontuzji, ale on pod tym względem jest wybitny, jest lepszy od pozostałych. Brzydko mówiąc, on został okradziony z tytułu w zeszłym roku. Nawet jeśli odejmowana by była jedna runda, to i tak drugie miejsce byłoby dla niego nieszczęściem. Nikt by potem nie pamiętał o jego drugim miejscu.

Jason Doyle, który jeszcze cztery sezony temu ścigał się w polskiej pierwszej lidze, w barwach najsłabszego klubu, walczy teraz o tytuł mistrza świata. Zapytam pana z kolei o Grega Hancocka, który ma tyle tytułów co pan. Wydawało się, że jego kariera po zdobyciu jednego tytułu będzie zbliżała się ku końcowi. Jednak od 2011 roku powrócił do czołówki, zostając trzykrotnie najlepszym żużlowcem, a jednocześnie najstarszym w historii, który wywalczył złoto. Bijąc tym samym rekord Ivana Maugera.

A dlaczego uważasz, że on miałby tego nie zrobić? Czy jest lepszy niż był? Greg Hancock jest nadal tym samym zawodnikiem. Potrafi więcej czytać i rozumieć na torze niż pozostali. Nie widzisz na co dzień jak Greg Hancock spada z drugiego miejsca na czwarte. Hancock zawsze trzyma swoją pozycję. Grand Prix jest proste. Nigdy nie widzisz Grega Hancocka, który odbija się od bandy i szarżuje, aby zdobyć punkty, co zdarza się kilku polskim zawodnikom. Jakby GP było tylko w Anglii, Greg byłby bardzo, bardzo dobry, ponieważ on jest technicznie świetnie dysponowany, potrafi dopasować się do warunków.

Tej rozwagi i konsekwencji Hancocka brakuje z pewnością kilku zawodnikom.

O tym, że Grand Prix jest proste, mówiłem też kiedyś Leigh Adamsowi. Leigh miał słaby sezon. Przed ostatnim GP w Bydgoszczy powiedziałem mu: "Przyjedź na tym miejscu. Nie rób nic więcej poza tym, co masz zrobić. Bądź konsekwentny. Tak samo jak Hancock." Nie mówiłem mu kompletnie nic za wyjątkiem tej jednej rzeczy. To nie był typ toru, na którym Leigh Adams czuł się dobrze. Nie siedziałem z nim w parku maszyn i nie rozmawiałem z nim zbyt wiele, aby się nie wymądrzać i mącić mu w głowie. Znalazł się wtedy na podium. Gdyby był tak rozważny cały sezon, z pewnością zostałby mistrzem świata.

Leigh Adams był jednym z zawodników, który miał duże szanse by zostać IMŚ, ale jednak tego celu nie osiągnął. Czy takich żużlowców w pana opinii było wielu?

Na pewno nie było ich zbyt wielu. Myślę, że Brian Crutcher przed laty i mimo wszystko Zenon Plech. Bardzo go lubię, uważam, że był przeraźliwy na motocyklu. Natomiast jego życie poza motocyklem było trochę szalone. Miał wielki talent i jeśli rozważyłby kilka kwestii, to może by wygrał. Jednak to złożony proces, to nie tylko jazda na motocyklu. Musisz radzić sobie z presją, potrafić jeździć przy wielkiej widowni, a oni na ciebie gwiżdżą i buczą. To nie jest łatwe.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy zgadasz się z opinią Barry'ego Briggsa o Jasonie Doyle'u?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×