W niedzielę po raz drugi w historii rozegrano Puchar Nice 1.Ligi Żużlowej. Zawody, odbywające się na torze w Pile, zakończyły się wygraną Norberta Kościucha. Cieniem na imprezę kładzie się postawa żużlowców, którzy odpuścili występ w turnieju. Hans Andersen w ogóle nie przyjechał do Piły, zaś niektórzy zawodnicy zrezygnowali z jazdy w trakcie trwania rywalizacji.
Zgodnie z regulaminem, nieusprawiedliwiona nieobecność może słono kosztować Duńczyka. Przepisy zakładają karę w wysokości 50 tys. zł. Wyjściem dla Andersena byłoby przedstawienie 15-dniowego zwolnienia lekarskiego. Jednak wtedy nie zobaczymy go w meczu półfinałowym Nice 1. LŻ, w którym jego Orzeł Łódź zmierzy się z Grupą Azoty Unia Tarnów.
Żużlowiec odniósł się do tej sytuacji, wydając specjalny komunikat. Jego treść przedstawiamy poniżej.
Chcę szczerze przeprosić kibiców za moją nieobecność w Pile, ale ten problem powstał nie z mojej winy.
Zostałem poinformowany w sobotę, że nikt nie będzie reprezentować Orła Łódź w zawodach w Pile. Klub miał przekazać moją licencję oraz książeczkę zdrowotną mojemu mechanikowi. Okazało się jednak, że ich nie dostałem i nie miałem jakiegokolwiek dokumentu, potrzebnego do ścigania.
Przekazałem, że nie mam dokumentów i nie mogę jechać w Pile. Poinformowałem klub z Łodzi o 3 nad ranem w niedzielę, że nie jadę do Piły, bo i tak nie mógłbym się ścigać.
Miałem przyjemność startować w Pucharze Nice 1. Ligi Żużlowej przed rokiem i była to dla mnie niezwykła przyjemność. Dlatego też nie było dla mnie problemem, że byłem na liście startowej tegorocznego turnieju w Pile.
Mam nadzieję, że moje słowa wyjaśniają, dlaczego nie pojawiłem się na zawodach.
Hans Andersen
ZOBACZ WIDEO Zobacz na czym polega praca kierownika startu (WIDEO)