Janusz Ślączka (trener Speedway Miszkolc): Pojechaliśmy słabo. Dwóch zawodników spotkania nie wygra a tylko dwóch naszych zawodników nawiązało walkę z gospodarzami. Na pewno przed kolejnym meczem dojdzie do zmian w składzie. Siemen Własow i Norbert Magosi jako jedyni zasłużyli na wyróżnienie. Jozef Tabaka też nie miał najlepszego dnia, ale w sobotę miał zawody w Słowenii i na pewno długa droga dała mu się we znaki.
Jaco Tibor (prezes Speedway Miszkolc): Zawodnicy narzekali na tor. Na pewno kibice zobaczyli dobre widowisko. Łódź udowodniła, że jest poważnym kandydatem do zwycięstwa w lidze. Więcej spodziewaliśmy się po Hauzingerze. Nie sądzę, aby jakakolwiek drużyna mogła wygrać na torze w Łodzi.
Zdzisław Rutecki (trener Orła Łódź): Mecz wygrany, praktycznie do jednej bramki. Spodziewałem się większego oporu, gdyż drużyna z Węgier jest wartościowym zespołem. Dzisiaj coś im nie podpasowało. U nas wszystko zagrało. Jeszcze niepotrzebny defekt, wykluczenie Sajfutdinova. Na pewno byłby jeszcze korzystniejszy wynik. Wszyscy pojechali na miarę swoich możliwości, już lepiej nie mogli. Nie możemy przecież wygrywać wszystkich biegów 5:1. Nie przewiduję zmian wśród zawodników na następny mecz. Jest pewien skład ustalony i trudno mi go zmieniać co mecz. Zawodnicy na treningach nie mogą walczyć o skład, gdyż trening jest od próby motocykli a nie do udowadniania jeden drugiemu kto jest lepszy.
Simon Gustafsson (Orzeł Łódź): Pierwszy występ i od razu udało mi się zdobyć komplet punktów. Bardzo się z tego cieszę. Dobrze jeździło mi się na tym torze, fani też są świetni więc nie mogę się już doczekać następnego meczu. W sobotę trenowaliśmy na tym torze razem z tatą. Zrobił kilka okrążeń i mam nadzieję, że znajdzie się w składzie i będziemy mogli pojeździć razem. Chciałbym awansować z drużyną i zostać tu na przyszły sezon, bo na razie jestem zadowolony. Zyskałem sympatię kibiców. To wspaniałe uczucie kiedy masz ich ciągle gdzieś obok, kiedy cię wspierają, kibicują ci.
Piotr Dym (Orzeł Łódź): Na starcie wybuchł mi silnik, prawdopodobnie tłok strzelił. Był to najlepszy mój silnik. Potem wyjechałem na drugim, który też był dobry, ale raz na trasie popełniłem błąd i dlatego straciłem pozycję. Myślałem, że mecz będzie cięższy. Troszeczkę się tor zmienił od ostatniego treningu, ale nie za dużo, także wszystko jest dobrze.
Freddie Eriksson (Orzeł Łódź): Bardzo się cieszę, że nasza drużyna tak świetnie współpracowała ze sobą. Mamy naprawdę mocny zespół w tym roku. Wszyscy walczyli jak trzeba. Dla mnie to były pierwsze zawody w tym sezonie, ponieważ wcześniej miałem problemy z oczami. Zmagałem się z tym przez dwa miesiące, nie widziałem. Było to bardzo trudne dla mnie. Teraz jest już wszystko dobrze. Fajnie znowu być w Łodzi. To bardzo ładne miasto a kibice są świetni.
Maciej Piaszczyński (Orzeł Łódź): Przez dwa pierwsze biegi byłem spięty. Szkoda, że pojechałem tak mało. Myślałem, że pojadę z cztery, pięć razy, bo chyba źle nie było. Miałem pięć punktów i mogłem jechać jeszcze raz, ale trudno. Tak czasami bywa. Jeździłem na tym samym sprzęcie na którym trenowałem tu w tygodniu. Jeszcze w piątek byłem na treningu w Poznaniu, bo mam tam w środę eliminacje i tam trochę pozmieniałem przy motorach. Może niepotrzebnie.
Stanisław Burza (Orzeł Łódź): W pierwszym biegu wygrałem start i byłem przekonany, że to nasz zawodnik jedzie za mną, dlatego starałem się nie blokować. Jak zobaczyłem Własowa było już za późno, żeby go przymknąć. Chciałem się zachować fair i nie wpychać go w bandę. W następnym biegu miałem upadek. Szatmari wjechał we mnie prostym motocyklem. Ucierpiałem zarówno ja jak i całkiem niewinny Siergiej Darkin. W ostatnim stałem pod taśmą nieruchomo a na zegarze pokazał się czas 0:00. Byłem przekonany, że zawodnik w białym kasku będzie wykluczony, bo jeszcze nie stał pod taśmą. Ja stałem dosyć długo, sprzęgło zaczęło się nagrzewać, motor zaczął mnie wciągać w taśmę. Pilnowałem, żeby nie dotknąć taśmy i stąd słaby start. Potem zostałem odsunięty na rzecz Gatiatowa, żeby również on mógł się przejechać.