- Postanowiłem w przyszłym roku nie jeździć w PGE Ekstralidze. Zamierzam się skupić na startach w Dackarnie i Grand Prix, jeśli szczęśliwie otrzymam zaproszenie do cyklu - poinformował Greg Hancock na swojej stronie internetowej.
Nestor żużlowych torów w lidze polskiej ścigał od 1992 roku. Jedynie w 1995 nie pojechał w naszym kraju żadnego spotkania ligowego. Przez ćwierć wieku zdobywał punkty dla Unii Leszno, Startu Gniezno, WTS-u Wrocław, Wybrzeża Gdańsk, Włókniarza Częstochowa, Falubazu Zielona Góra, Unii Tarnów, Polonii Bydgoszcz, Stali Rzeszów i przez ostatnie sezony dla Get Well Toruń. Bardzo chwali sobie współpracę z tym ostatnim klubem.
- Spędziłem tylko dwa sezony w Toruniu, z czego jeden był skrócony, ale było fajnie i muszę przyznać, że to świetny klub. Kibice zawsze byli dla mnie wspaniali i życzę im powodzenia w przyszłości. Fani tam zasługują na zwyciężającą drużynę i mam nadzieję, że taką otrzymają - powiedział 47-letni zawodnik.
- Po 31 października ujawnię więcej planów na przyszły sezon. Miejcie otwarte oczy. Myślę, że wiele osób będzie dość podekscytowanych - tajemniczo dodał na zakończenie Greg Hancock.
Tegoroczny sezon dla trzykrotnego indywidualnego mistrza świata zakończył się pod koniec lipca, kiedy doznał kontuzji barku w kuriozalnych okolicznościach. Amerykanin przewrócił się na schodach. Uraz nie pozwolił mu wrócić w tym sezonie na tor. W PGE Ekstralidze zakończył ściganie ze średnią bieg. 2,240. W klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników ligi uplasował się na drugim miejscu.
ZOBACZ WIDEO Prezes PGE Ekstraligi chwali Włókniarza Częstochowa