Doświadczony zawodnik ogłosił już, że w sezonie 2018 nie będzie jeździł w PGE Ekstralidze. Na jego transfer mocno naciska drugoligowa Stal Rzeszów. Mówi się też o zainteresowaniu ze strony kilku innych klubów. Rozmowy trwają, tymczasem pytanie o powody rozstania 4-krotnego mistrza świata z najlepszą żużlową ligą pozostaje otwarte.
Ekspert naszego portalu, Krzysztof Cegielski uważa, że Greg Hancock zniechęcił się wydarzeniami sprzed lat. - Prawdę mówiąc, nie dziwię się mu, że podjął taką decyzję. Trzeba przyznać, że w ostatnich latach, przed transferem do Torunia, Greg miał wyjątkowego pecha, jeśli chodzi o pracodawców. Podpisując umowy, myślał, że ma do czynienia z poważnymi ludźmi, tymczasem okazywało się, że trafiał na oszustów, a sprawy organizacyjno-finansowe nie wyglądały tak dobrze, jak zapowiadano - wyjaśnia Cegielski.
W przeszłości Hancock tracił sporo pieniędzy w związku z przeróżnymi regulaminowymi zapisami. - Greg źle wybierał. Podpisywanie kontraktu w niektórych klubach było ryzykowne i gdyby pytał mnie wtedy o zdanie, zdecydowanie bym mu wiązanie się z nimi odradzał. Szkoda mi, że jego kariera w Ekstralidze kończy się w ten sposób. Nie brakuje osób, które go krytykują, ale trzeba Gregowi oddać, że był jedną z tych osób, która swoim nazwiskiem od samego początku budowała markę Ekstraligi - dodaje Cegielski.
W nowym sezonie w najwyższej klasie rozgrywek nie zobaczymy takich nazwisk jak Hancock czy Grigorij Łaguta, którego zawieszono za stosowanie dopingu. - Bez jednego czy dwóch znanych nazwisk Ekstraliga sobie poradzi. Nie można jednak uważać, że nic się nie stało. Strata Grega jest niepowetowana. Zamiast machać na to ręką, powinniśmy wyciągnąć z tego wnioski. Zwłaszcza same kluby, które od lat w ten czy inny sposób starają się obchodzić regulamin - kwituje nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO Prezes PGE Ekstraligi chwali Włókniarza Częstochowa