W 2015 roku postrachem pierwszego łuku był Jason Doyle. Mistrz świata czując, że szansa na wygranie biegu ucieka, szukał kontaktu z motocyklem rywala i kładł się na torze. Sędziowie często dawali się nabierać na "nurkowanie" Australijczyka. W dwóch ostatnich sezonach Doyle miał tak szybkie motocykle, że nie musiał robić za cwaniaka. Uciekał rywalom ze startu i tyle go widzieli. Jednak ci, którzy mieli przejściowe, bądź permanentne problemy z silnikami czasami musieli się uciekać do przeróżnych sztuczek.
W środowisku sędziowskim za największych specjalistów od wymuszania fauli w sezonie 2017 uchodzą liderzy polskiej reprezentacji - Piotr Pawlicki i Maciej Janowski. Arbitrzy przyznają wprost, że to są najwięksi cwaniacy. I nie chodzi bynajmniej o piętnowanie. Rozjemcy zdają sobie sprawę, iż przegrywający zawodnik szuka sposobu na poprawę swojej lokaty (kto lubi przegrywać?) i nie przebiera się w środkach. Rolą sędziego jest wyłapać te sytuacje, w których żużlowcy padają jak rażeni piorunem, choć spokojnie mogliby się utrzymać na motocyklu.
Ktoś powie, że przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie upadał na tor. Co bardziej szczerzy żużlowcy, przyznają jednak, że w 90 procentach przypadków, gdy widzą, że szansa na zajęcie dobrej pozycji w biegu ucieka, po prostu kładą się na ziemię. Szymon Woźniak po ostatnim meczu Betardu Sparty Wrocław w Zielonej Górze powiedział wprost, że w jednym z wyścigów wykorzystał kontakt z Piotrem Protasiewiczem, żeby upaść i skłonić sędziego do zarządzenia powtórki w pełnym składzie. Ryzykował niewiele. Dalsza jazda za plecami Protasiewicza nie miała sensu. Akurat wtedy Woźniak zyskał, bo arbiter dał mu drugą szansę.
Jednak, co tam Woźniak. Słuchając sędziów mamy dobrą radę dla żużlowców - trzymajcie się z dala od młodszego z braci Pawlickich i Janowskiego. Ci dwaj, gdy bieg im się nie układa, potrafią wykorzystać każdy, nawet delikatny kontakt z motocyklem rywala. Można się oczywiście oburzać, że to cwaniactwo, ale od rozstrzygania spornych sytuacji jest sędzia. Jeśli Pawlickiemu bądź Janowskiemu uda się oszukać rozjemcę, to jest to ich sukces. Powtórka w czterech jest pierwszym i najczęstszym wyborem arbitra, gdy idzie o pierwszy łuk. Na dystansie wykluczany jest zwykle ten, który po stykowej sytuacji nie upadł na tor. Trzeba jednak od razu dodać, że nie zawsze jest tak, że ten, który utrzymał się na siodełku jest winny. W tych sytuacjach cwaniacy czasami wygrywają.
Inna sprawa, że sędziów coraz trudniej wyprowadzić w pole. Łatwiej jest na meczach, których nie transmituje telewizja. Arbiter nie ma wówczas do dyspozycji powtórek z kilku kamer. Może obejrzeć jedynie zapis ciągły, który nie daje jednak pełnego przeglądu sytuacji. Tak czy inaczej, sędzia z dużym bagażem doświadczenia potrafi dostrzec, że ten sam zawodnik umie się utrzymać na motocyklu, choć został mocno potrącony przez przeciwnika, a za chwilę potrafi upaść delikatnie trącony deflektorem.
ZOBACZ WIDEO: Gollob planował start w Rajdzie Dakar. "Miałem pomysł na następne 10 lat funkcjonowania w sporcie"