Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Dołączył pan do teamu Hancock-Haj. Czy bycie pod skrzydłami Grega, to najlepsza motywacja do rozwoju?
Luke Becker, żużlowiec z USA, członek teamu Hancock-Haj: Absolutnie tak, po tym jak zaopiekował się mną Greg Hancock wiem, że marzenia się spełniają. Nie mogłem trafić na lepszych ludzi niż ci, z którymi obecnie pracuję. Mogę się zapytać o wszystko czterokrotnego mistrza świata i wiem, że to idealna osoba do tego, by mi pomóc.
Chyba trudno sobie wyobrazić dogodniejszą sytuację do rozwoju. Czy efekty będą już wkrótce?
Na pewno bardzo mocno mi to pomoże i da olbrzymiego kopa do tego, by się rozwijać. W żużlu liczy się wiele drobnych spraw, a ja mogę się teraz wszystkiego dowiedzieć. Dokładnie tego potrzebowałem i zaczynam się dowiadywać co mogę zrobić, by poprawić styl jazdy. Moja sytuacja mocno się zmienia.
ZOBACZ WIDEO Gorące ambasadorki One Sport, czyli SEC Girls
W ciągu ostatnich dekad kariery Amerykanów w Europie nie poszły w tym kierunku, w którym byście tego chcieli. Czy może pan odmienić tę sytuację i osiągnąć coś na starym kontynencie?
Doskonale wiem jak wygląda sytuacja i głównym celem jest to, by wyjeżdżając do Europy stać się w pełni profesjonalnym zawodnikiem. Tutaj są większe tory, a jazda jest zupełnie inna. Moim celem, podobnie jak pewnie wszystkich zawodników, jest zostanie Indywidualnym Mistrzem Świata. Wierzę w to, że osiągnę to w ciągu 10-15 lat.
Czy trafiając na europejskie tory można doznać szoku? Te w USA są dużo krótsze, to zupełnie inny żużel.
To prawda, długość torów w USA znacznie się różni, to praktycznie dwa razy krótsze obiekty niż te w Europie. Na krótkich torach można się nauczyć wiele, choć nie jest to tak przydatne na dużym torze. Dlatego przyleciałem do Europy, by się rozwinąć w tym aspekcie. Osobiście preferuję europejskie owale, na których czuję się lepiej.
Można w końcu poczuć prędkość?
Zdecydowanie tak, jest tu więcej prędkości. Na krótkich torach nie da się rozpędzić, to duża różnica.
Skoro chcecie coś więcej znaczyć w światowym żużlu, to czy teraz możemy się spodziewać przypływu amerykańskich zawodników w Europie?
To jest nasz cel, by w Europie było więcej Amerykanów, którzy budują tutaj bazę pod późniejsze sukcesy. Marzymy o tym, by więcej naszych zawodników jeździło w Grand Prix i w topowych ligach.
Czy jednak jesteście gotowi na to, by porzucić swoje życie i przenieść się za wielką wodę? Kariera żużlowca to coś, za co warto poświęcić wszystko co się ma z drugiej strony Atlantyku?
Zdecydowanie jest to wielka zmiana, która wymaga kompletnej odmiany całego życia. Na koniec całe poświęcenie się jednak popłaci.
Czy to już dla pana czas, by spróbować jazdy w Polsce, czy jeszcze na to za wcześnie?
Na razie spokojnie. Jeżdżę wraz z Gregiem Hancockiem i będziemy próbować trenować w Polsce przez najbliższe półtora miesiąca, by spędzić czas jak najbardziej intensywnie, na poznawaniu torów i braniu udziału w zawodach. To dla mnie wielka odmiana, bo obecnie w Polsce jest zupełnie inna aura niż w słonecznej Kalifornii, ale jestem gotowy na wyrzeczenia, by spełnić moje marzenie o byciu profesjonalnym żużlowcem.