Przez cały sezon Falubaz Zielona Góra ma problem z obsadzeniem jednego miejsca w składzie. Zarówno Kacper Gomólski, jak i Jacob Thorssell spisują się poniżej oczekiwań. Pierwszy z nich kolejny raz potwierdza, że do ekstraligi permanentnie się nie nadaje. Drugi zaś robi punkty tylko na "trupach" lub juniorach drużyny przeciwnej. Dlaczego więc szansy nie otrzymał Mads Hansen? Trudno bowiem za takową uznać jego obecność w składzie pod nr 16 w meczu z Fogo Unią Leszno i oglądanie zawodów z perspektywy parkingu.
- Cóż, tak to się potoczyło. Nie mam o to jakichś pretensji. W jednych zawodach byłem w drużynie, ale niestety nie wyjechałem na tor - mówi Duńczyk. - Na szczęście udało się załapać do Opola i tam dwa razy pokazałem, na co mnie stać. Naprawdę fajnie te spotkania wyszły. Mam nadzieję, że za rok pokażę się w ekstralidze - dodał.
Hansen w niedzielę wystartował w zawodach międzynarodowych organizowanych w Łodzi. Tam jednak spisał się słabo i nie pokazał potencjału, jaki niewątpliwie w nim drzemie - Szkoda nawet mówić o tym występie. Totalnie do d**y. Jak najszybciej chcę o tym zapomnieć. Takie spotkania nie powinny mi się przytrafiać - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski, nSport+: Jamróg największą niespodzianką sezonu. Powinien zostać w PGE Ekstralidze