W sobotę Fogo Unia Leszno dokonała nie lada wyczynu. Zespół z Wielkopolski obronił tytuł Drużynowego Mistrza Polski, czego w ostatnich latach nie potrafiły dokonać inne kluby. Dość powiedzieć, że po raz ostatni dwukrotnie złote medale zdobywała tarnowska Unia w sezonach 2004-2005.
Po sobotnim finale, w którym leszczynianie okazali się lepsi od Cash Broker Stali Gorzów, pojawiły się pytania o przyszłość niektórych zawodników. Sam Janusz Kołodziej odpowiedział, że jego losy uzależnione są od decyzji Józefa Dworakowskiego.
- Janusz Kołodziej jest naszym jeźdźcem, a my jesteśmy jak amen w pacierzu. My idziemy walczyć o trzeci złoty medal z rzędu. Nie wiem czy to się uda, bo jeden zerwany łańcuch, jedna kontuzja i coś może się wydarzyć - powiedział jeden z udziałowców leszczyńskiego klubu.
Były prezes Unii zdradził, że nie przewiduje roszad w zestawieniu drużyny. - My pojedziemy w przyszłym sezonie w 99 proc. w takim samym składzie. Ten 1 proc. to ja. Mamy fajny zespół - dodał.
Dworakowski podkreślił, że sobotni sukces nie przyszedł leszczyńskiemu klubowi łatwo. - Wy pokazujecie 3-4 godziny widowiska, ale nie prezentujecie tego, co dzieje się od poniedziałku do piątku, przygotowań do samego spotkania - rzucił w studiu nSport+.
Działacz "Byków" rzucił też kamyk do ogródka żużlowej centrali. - Ja bym chciał, żeby PZM popatrzył też na II ligę, bo tam się szkoli. Jeśli Ekstraliga da 10 proc. z tego sukcesu na szkolenie, to będę zadowolony - stwierdził.
Obecny w studiu Wojciech Stępniewski zauważył, że Fogo Unia sama może przekazać nagrodę za zdobyty tytuł na szkolenie młodzieży. Dworakowski zapewnił prezesa Ekstraligi Żużlowej, że może być o to spokojny. - To jest kwestia wiary jak my to wykorzystamy - podsumował.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga: trofeum przechodnie