Australijczyk znajdował się na szczycie listy życzeń ostrowskiego klubu. Władze Ostrovii uznały go za zawodnika, który z miejsca jest w stanie zdecydowanie podnieść wartość zespołu. Przystąpili więc do rozmów, które zmierzały w obiecującym kierunku. Batchelor był w pewnym momencie naprawdę blisko Ostrowa, ale nagle sprawa utknęła w martwym punkcie, bo do gry wkroczył Krzysztof Mrozek.
Prezes ROW-u był zdecydowany na zatrzymanie Australijczyka i dopiął swego. Ostrovia z propozycją rybniczan nie była w stanie konkurować i musiała obejść się smakiem. W klubie są przekonani, że gdyby nie propozycja z ROW-u, to zawodnik jeździłby właśnie u nich. Niestety, teraz trzeba rozejrzeć się za innymi opcjami, których nie ma zbyt wiele.
Dodajmy, że Batchelor nie jest jedynym zawodnikiem, który był blisko Ostrovii, a ostatecznie wybrał inny klub. Tak samo było z Tomasem Jonassonem. Szwed zostaje w Polonii Piła, choć był już po słowie z beniaminkiem Nice 1.LŻ. Gdyby ostrowianom udało się ściągnąć jednego z dwójki wymienionych zawodników, to dysponowaliby naprawdę niezłym składem.
O błędach czy braku determinacji Ostrovii nie ma jednak mowy. Władze klubu na czele z prezesem Radosławem Strzelczykiem na każdym kroku podkreślają, że najważniejsze są dla nich finanse. Nikt w Ostrowie nie zamierza podpisać kontraktu, z którego później nie będzie w stanie się wywiązać. Ostrovia była do tej pory wiarygodnym partnerem dla żużlowców i tak ma być nadal w sezonie 2019.
ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej był na granicy wyczerpania. Krok od anoreksji