Zmarły żużlowiec jest jego Aniołem Stróżem. Wspaniały gest Mariusza Fierleja

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Mariusz Fierlej
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Mariusz Fierlej

Jedni na kevlarach mają wizerunek swoich dzieci, drudzy motywy z bajek, inni wystawkę logotypów sponsorów. Mariusz Fierlej pielęgnuje zaś pamięć o swoim przyjacielu. Nazywa go Aniołem Stróżem.

W tym artykule dowiesz się o:

Przerwany wyścig

31 stycznia 2013 roku. Czwarty bieg dziewiątej rundy Indywidualnych Mistrzostw Argentyny w Bahia Blanca. Jadącego w czerwonym kasku Matiję Duha przy bandzie mija Guglielmo Franchetti, w którego tylne koło kilka sekund później zahacza Słoweniec. Nie ma pola do manewru, wszak po lewej stronie podróżuje kolejny przeciwnik. Duh nie może nic zrobić. Katapultuje się z motocykla, kilka razy odbija się od nawierzchni, w końcu uderza w okalające tor opony. Nie w dmuchaną bandę. W opony, które mimo potężnej siły ani drgną.

Duh zostaje przewieziony do szpitala. Lekarze oceniają jego stan jako krytyczny. Obrażenia zawodnika są tak znaczne, że nie daje mu się dużych szans na przeżycie. - Odniósł skomplikowane, neurologiczne urazy m.in. doznał śródczaszkowego krwotoku, złamań czaszki i kości udowej. Funkcje krążeniowe są zachowane - mówi lekarz.

Zawody zostają zakończone po czwartym wyścigu. Żużlowcy pakują manatki i wyczekując na wieści ze szpitala udają się do domów. Wśród nich jest Mariusz Fierlej.

Życiowa meta

Z Argentyny napływają niepotwierdzone informacje o śmierci mózgu u Duha. Przez kilka dni przebywa w śpiączce, jest podłączony do respiratora. Lekarze mówią, że Matija nadal żyje, a jego stan się nie zmienia. W drodze do Bahia Blanca jest już jego rodzina.

3 lutego, o szóstej rano, jego serce zabiło po raz ostatni. Duh zmarł w szpitalu. Przegrał ten najważniejszy dla niego wyścig.

Słoweniec miał zaledwie 23 lata. W 2007 i 2009 roku był mistrzem juniorów swojego kraju. W polskiej lidze startował w barwach klubów z Krosna, Łodzi i Ostrowa Wielkopolskiego.

Anioł Stróż

Tragedia w Bahia Blanca wstrząsnęła żużlowym środowiskiem. Rodzina słoweńskiego żużlowca odebrała kondolencje z całego świata.

Wewnętrzny dramat przeżył też Mariusz Fierlej. Stracił nie tylko kolegę z toru, ale i przyjaciela. Trzymali się blisko zwłaszcza w Argentynie, grubo ponad 10 tysięcy kilometrów z dala od domu. "Kiedyś znowu się spotkamy drogi przyjacielu...", "Na zawsze w naszych sercach...", "Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim" - to opisy pod wspólnymi zdjęciami Fierleja z Duhem opublikowanymi na Instagramie polskiego żużlowca. Przekaz prosto z serca.

Fierlej wspomina zmarłego kompana nie tylko przez wspólne zdjęcia. Od 2013 roku na jego żużlowym kombinezonie znaleźć można wstawki poświęcone Słoweńcowi. Najpierw był to logotyp teamu Duha umieszczony na wysokości uda Fierleja...

Wyświetl ten post na Instagramie.

Mój Anioł Stróż...

Post udostępniony przez mariusz fierlej (@fierlej_speed)

... a następnie na kevlarze polskiego żużlowca, mniej więcej na wysokości brzucha, pojawił się napis "In memory of Matija Duh" (ang. "ku pamięci Matiji Duha"). Pisany dużą, czytelną czcionką. Tak, by o zmarłym Słoweńcu pamiętali też wszyscy kibice czarnego sportu. Wszak żużlowcy ryzykują swoje życie także dla fanów.

"Mój Anioł Stróż..." - ten opis pod jednym ze zdjęć kombinezonu wyraża więcej niż tysiąc słów.

Piękny gest

Złamana kość udowa i biodro, uszkodzona miednica. To efekt kraksy Fierleja z sierpnia 2017 roku. - Moja noga leżała na plecach. Szkoda, że nie straciłem przytomności - mówił nam, wspominając sceny tuż po fatalnej kolizji. Ma za sobą długą i żmudną rehabilitację, a kontuzja nadal nie została w pełni zaleczona. Mimo tego wkrótce, po ponad rocznej przerwie, wróci na tor.

Gdzie? W Argentynie, dokąd w poniedziałek wyruszył z Rzeszowa. Międzylądowania w Monachium i Nowym Jorku, w sumie trwająca 45 godzin podróż. Jego kolejny podbój Ameryki Południowej będzie miał wyjątkowy wymiar. I nie chodzi tu o powrót do żużla po wielu miesiącach dochodzenia do zdrowia, a o kombinezon, który spakował do walizki.

źródło: wilkikrosno.pl
źródło: wilkikrosno.pl

W kevlarze z wizerunkiem Matiji Duha na przedniej i tylnej części od 22 grudnia będzie walczył tam, gdzie przed pięcioma laty zginął jego przyjaciel. Jego Anioł Stróż na pewno doda mu siły. - On zmarł przed pięcioma laty na moich rękach po upadku właśnie na torze w Argentynie. Mało pamięta się o tych mniej znanych zawodnikach. Ja jednak o nim nigdy nie zapomnę - mówi Fierlej w rozmowie z klubową stroną Wilków Krosno, jego polskiego klubu.

ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: Nie wyobrażam sobie klubu bez prezesa Mrozka. On zna się na żużlu, a takich ludzi brakuje

Komentarze (16)
avatar
AM99 - StayStrongDarcy
8.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Szacun Mariusz, piękny gest! 
avatar
sympatyk żu-żla
7.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Duch był zawodnikiem sympatycznym, szkoda że los spotkał go taki.Nie dawno był ten nie ciekawy wypadek już tyle czasu upłynęło . 
avatar
Don Diego SKS START
7.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
O KUR____ Mariusz....SZACUN!!! 
avatar
WilQu
7.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wszystkiego dobrego Mariusz, niech Bóg ma Cie w swojej opiece a twój Anioł Stróż niech nigdy Cie nie zawiedzie! Szacunek. 
avatar
stalowy holender
7.12.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Rodziny Knappa czy Duha nie lansowaly sie po ich smierci jak co niektorzy niedawno...
...brawo MF!