10 Years Challenge: Stary człowiek i może. Imponująca metamorfoza Hancocka na przestrzeni dekady

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Greg Hancock na torze w 2009 roku
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Greg Hancock na torze w 2009 roku

Czy w 2009 roku ktoś, by pomyślał, że Greg Hancock będzie ponownie mistrzem świata? A jednak. Amerykanin pokazał, że wiek to tylko cyferki. W ostatniej dekadzie dołożył do swojej kolekcji trzy tytuły mistrzowskie.

W tym artykule dowiesz się o:

Greg Hancock jest dla wielu nieodłącznym elementem Speedway Grand Prix. Dość powiedzieć, że Amerykanina omijały kontuzje i na pewnym etapie był jedynym żużlowcem, który mógł się pochwalić występem we wszystkich turniejach elitarnego cyklu.

Gdyby jednak przeprowadzić sondę uliczną w 2009 roku i zapytać fanów o to czy Hancock będzie w przyszłości mistrzem świata, wielu z nich odpowiedziałoby negatywnie. Przecież był zawodnikiem zbliżającym się do 40-tki. Można by pomyśleć, że z nadejściem kolejnych sezonów będzie traktowany bardziej jako żużlowa maskotka niż kandydat do tytułu.

2009: Hancock dopiero się rozkręca

Tymczasem realia okazały się zupełnie inne. W roku 2009 Hancock utrzymywał się w czołówce światowej. Amerykanin miał to do siebie, że potrafił odnosić pojedyncze zwycięstwa w turniejach GP. Tak było i tym razem, na najwyższym stopniu podium stanął w łotewskim Daugavpils. To była jego 10. triumf w karierze w mistrzowskim cyklu.

Czy wtedy Hancock mógł się domyślać tego, że tak naprawdę najlepsze lata wciąż dopiero przed nim i wygra w swoim życiu jeszcze 11. turniejów GP? Trudno to sobie wyobrazić. Przecież od zdobytego w roku 1997 tytułu mistrzowskiego minęła ponad dekada, a do światowej czołówki pukali kolejni młodzi - Chris HolderEmil Sajfutdinow i paru innych. To ich czas miał nadejść, nie Hancocka.

2019: Stary człowiek i może

Mając świadomość tego, co wydarzyło się między rokiem 2009 a 2019, można się tylko roześmiać. Okazuje się bowiem, że ponad 40-letni żużlowiec wrócił na ścisły światowy top. Być może Hancock został beneficjentem nowych tłumików i to on najwięcej zyskał na zmianach i nowym sposobie przygotowywania nawierzchni. Fakty są jednak takie, że dziś jest on 4-krotnym mistrzem świata.

Gdy Hancock sięgał po swój ostatni triumf w sezonie 2016, miał 46 lat. Zapisał się w historii jako najstarszy żużlowy mistrz. I ciągle się nie poddaje. Przed kolejnym sezonem nie należy go skreślać, bo udowodnił już kilkukrotnie, że ciągle ma w sobie energię i motywację do walki z dużo młodszymi.

Co się nie zmieniło w Hancocku? Jego perypetie z polskimi klubami. W ostatniej dekadzie zdarzyło mu się zawieść kibiców w Tarnowie, bo po kontuzji ważniejsze były zawody Grand Prix, niż decydujące spotkania ligowe. Przytrafiło mu się też przedwczesne zakończenie współpracy z bydgoską Polonią wskutek problemów finansowych klubu.

I co najdziwniejsze, zdecydował się na podpisanie kontraktu w II-ligowej Stali Rzeszów. Projekt miał mieć twarz Hancocka, był rozpisany na lata, a upadł po ledwie jednym sezonie. Być może to najlepsze podsumowanie przygód Amerykanina z klubami w Polsce. Czy dziś znajdzie się jeszcze chętny na byłego mistrza świata? Wydaje się, że to tylko kwestia czasu… i pieniędzy.

Źródło artykułu: