Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Kibice doskonale pamiętają pana jako zawodnika. Miało to miejsce nie tak dawno temu. Teraz jest pan menedżerem Dackarny Malilla. Jakie są różnice w pańskim podejściu do tego sportu?
Peter Karlsson, menedżer Dackarny Malilla: Oczywiście różnice pomiędzy byciem zawodnikiem i menedżerem są bardzo duże. Ja dostałem propozycję, by pomóc Dackarnie i zająć się drużyną. Ciągle jestem w tym sporcie i patrzę z optymizmem na to, że wciąż jestem przy żużlu. To dla mnie bardzo ważne, w końcu poświęciłem temu sportowi wiele lat.
Był pan bardzo dobrym żużlowcem, uczestnikiem cyklu Grand Prix. Czy w związku z tym nie brakuje panu czasami cierpliwości do młodych zawodników, którzy prezentują niższe umiejętności?
Raczej nie, wiem że mogę im jakoś pomóc poprzez czasami niewielkie wskazówki. Jesteśmy dobrym, profesjonalnym klubem, mającym w składzie bardzo dobrych zawodników i nie ma u nas osób, które nie wiedzą co mają robić. Do tego wokół klubu jest wielu moich przyjaciół, w końcu jeździłem tu przez lata.
"Działacze sami zepsuli rynek". Zobacz więcej!
Czy jako menedżer Dackarny bierze pan też udział w szkoleniu młodzieży?
Szczerze przyznam, że nie mamy u nas wielu młodych zawodników. Moim zadaniem jest przede wszystkim kontakt z zawodnikami z pierwszej drużyny, którzy jeżdżą w Elitserien.
ZOBACZ WIDEO Ofiara: Motor może rywalizować z GKM-em o utrzymanie
Obecnie w światowym żużlu widać dużą przewagę Polski i Danii wśród młodych żużlowców. Czy również w Szwecji są zawodnicy, którzy mogą zastąpić wasze pokolenie?
To bardzo trudny czas dla sportu w Szwecji. Nie mamy wielu młodych zawodników nie tylko w żużlu, ale ogólnie w sporcie. To ogólnokrajowy problem. Liczę jednak, że sobie z tym poradzimy.
Czyli ta sytuacja mocno się różni od czasów, w których zaczynał pan karierę?
Zdecydowanie tak. To były zupełnie inne czasy. Uważam że cały żużel zmaga się z tym problemem, również polski. Należy podejmować odpowiednie decyzje, by się z nim zmagać. Nie jest to łatwe, by utrzymać odpowiedni poziom.
Gollob i Rickardsson. Historia wielkich mistrzów i jeszcze większych rywali. Zobacz więcej!
To jak może wyglądać szwedzki żużel i Elitserien za 10 lat?
Obecnie jesteśmy na bardzo wysokim poziomie jako liga i czeka nas dużo pracy nad tym, by wciąż Elitserien była topową ligą. Musimy pracować od samego dołu, by nam nic nie uciekło.
Pańska Dackarna w ostatnim czasie nawiązała współpracę ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. Jakie mogą być realne profity z tego wynikające?
Przede wszystkim to bardzo fajna sprawa dla sponsorów. Przedstawiciele firm z nami współpracujących będą mogli zobaczyć polski żużel i liczymy też na gości z Gdańska - sponsorów i kibiców. Z mojej perspektywy jako trenera to bardzo fajna sprawa, bo trzech naszych zawodników będzie jeździło wspólnie w gdańskim klubie. To też fajna sprawa ze strony szkoleniowej, która może otworzyć wiele drzwi.
Porozmawiajmy o pańskiej karierze. Czy wyciągnął pan z niej wszystko, co się dało?
Na pewno mogło być lepiej. W swojej karierze przechodziłem przez różne etapy i podejmowałem różne decyzje. Czasami wówczas myślałem, że są one jak najbardziej prawidłowe, a bywało różnie. Jestem jednak zadowolony z tego, co osiągnąłem. Teraz, gdy wie się jak się wszystko potoczyło bardzo łatwo jest odpowiedzieć na wszystkie pytania. Wciąż stoję na własnych nogach i mogę być zadowolony z tego, co osiągnąłem.
Czy jeżdżenie w czasach Tony'ego Rickardssona to dla pana zaszczyt?
Na pewno tak. W tych czasach było wielu zawodników, którzy ścigali się na wysokim poziomie i walczyli o medale. Według mnie lata dziewięćdziesiąte i początek lat dwutysięcznych to były ogólnie dla całego światowego żużla doskonałe czasy. Fajnie było w tym uczestniczyć.
A jak po latach ocenia pan karierę w Polsce? Przez wiele lat był pan jednym z najlepszych zawodników na drugim szczeblu, jednak wypadł pan z ekstraligowego obiegu.
Takie były moje ówczesne wybory. Byłem skoncentrowany przede wszystkim na jeździe w lidze angielskiej i szwedzkiej. Polska liga też była dla mnie ważna i przeżyłem tu wiele wspaniałych chwil, szczególnie w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie walczyliśmy o awans do Ekstraligi przez wiele lat. Dobrze wspominam te chwile.
Czy w tym roku również będzie się pan ścigał w narciarskim Biegu Wazów?
Tak, rokrocznie przygotowuję się do tych zawodów. W tym roku wystąpię w Biegu Wazów po raz dziewiąty i chcę dojść do dziesięciu edycji. Taki jest mój cel. Jeszcze raz i go spełnię.
Jak wyglądają te zawody?
To bieg narciarski na 90 kilometrów. Takim amatorom jak ja, przebiegnięcie tego dystansu zajmuje 7-8 godzin. Mój rekord to 6 godzin i 45 minut. To bardzo trudny, wymagający bieg. Przez cały weekend w głównym wyścigu i biegach towarzyszących bierze udział 50 tysięcy narciarzy. To największy bieg narciarski na świecie.
Jaki ma pan pomysł na swoje dalsze życie? Co poza żużlem chce pan robić?
Mam małą firmę transportową w której pracuję na co dzień. Dodatkowo opiekuję się swoimi dziećmi i całą moją rodziną. Dobrze przeżywam swoje życie.