[tag=64680]
Okrzyknięci wielkimi talentami bracia - Michał i[/tag] Curzytkowie pozostają na lodzie już od dłuższego czasu. Wylądowali na nim po tym jak macierzysta nie otrzymała licencji na starty w . To, że nie mają jeszcze klubu, nie oznacza wcale braku zainteresowania ze strony innych ośrodków. Wręcz przeciwnie. W swoich szeregach utalentowane rodzeństwo widziałoby po kilka drużyn, praktycznie ze wszystkich poziomów rozgrywkowych.
Nie jest tajemnicą, że nastolatków chętnie widzieliby u siebie działacze Wilków Krosno. Oni zagięli parol na braterski duet praktycznie zaraz po informacji o wyrzuceniu Stali. Trzeba też przyznać, że w swoich działaniach wcale nie stoją na straconej pozycji. Akurat za tą kandydaturą przemawia być może najważniejszy aspekt - logistyczny, czyli bliskość Krosna i miejsca zamieszkania rodzeństwa - Rzeszowa. 2. Liga Żużlowa na tak wczesnym etapie kariery też wydaje się rozsądnym rozwiązaniem.
Czytaj także: Były trener Stali Rzeszów spłacony przez Nawrockiego
Ale kto wie, czy kluczowych kart nie rozda Marta Półtorak. Była prezes klubu z Rzeszowa nie dość, że mocno zaangażowała się w nowy projekt żużlowy w Krośnie, to pełni też w teamie Curzytków funkcję nieformalnego doradcy. Sama zapewnia, że to o niczym nie świadczy, ale w tej sytuacji wszystko układałoby się w logiczną całość.
ZOBACZ WIDEO Wielki żużel znowu na Stadionie Śląskim!
- Wykorzystując doświadczenie z kilkuletniej prezesury w klubie żużlowym, nie będę ukrywać, że staram się być małym wsparciem. Chcę pomóc, ponieważ widzę duży potencjał w tych chłopakach. Mają predyspozycje do uprawiania żużla, a wychodzę z założenia, że polski sport nie może sobie pozwolić na marnotrawstwo talentów w żadnej dyscyplinie - wyjaśnia Marta Półtorak.
- Ich sytuacja jest doskonale znana. Podpisali kontrakt ze spółką, która nie wystartuje w lidze. Ci chłopcy zdobyli tutaj licencję i myślę, że dla dobra lokalnego środowiska, dla tych którym rzeszowski żużel leży na sercu miło by było, aby nadal rozwijali swoją karierę, a nie przerwali ją nagle przez splot niekorzystnych i niezależnych od nich okoliczności - dodaje.
Była szefowa rzeszowskiego klubu podkreśla, że żadne z naciski z jej strony i próby ukierunkowania na konkretny zespół nie będą mieć miejsca. - Wiążące decyzje zapadną wewnątrz rodziny. Ostatnie słowo pewnie padnie z ust rodziców. Wiem, że oni czuwają nad karierą braci i w pierwszej kolejności stawiają na rozwój sportowy synów. Uważam to za bardzo mądre podejście - tłumaczy.
W grę nie wchodzi raczej rozdzielenie braci. Według zgodnej opinii obserwatorów na to jest stanowczo za wcześnie. - Dla ich dobra chyba lepiej żeby trzymali się póki co razem. Rozłąka nie jest wskazana. Łatwiej wszystko rozgryźć logistycznie. Są zbyt młodzi, aby każdy poszedł w swoją stronę, na osobny garnuszek - przedstawia swój punkt widzenia nasza ekspertka.
Nierzadko na starcie do rywalizacji w dorosłym speedwayu, zawodnikom zaraz po licencji lubią strzelać do głowy różne, dziwne pomysły. Niekoniecznie ich koncentracja ukierunkowana jest na sport, nie biorą go na poważnie, a traktują raczej jako formę zabawy. Grunt żeby w najbliższym otoczeniu znajdowała się odpowiednia osoba, potrafiąca podopiecznego w porę naprostować.
Półtorak zwraca uwagę na jeszcze jeden ciekawy wątek z tym związany. - Wiek juniora rządzi się swoimi prawami. Już nieraz świetnie zapowiadający się zawodnicy rezygnowali z przeróżnych powodów. Oddziałuje na to wiele czynników. Każdy człowiek jest inny. Jednym w głowie hierarchie wywraca miłość, drugim zapędy temperuje pierwszy "dzwon". Miejmy nadzieję, że w tym przypadku nie doświadczymy podobnych rzeczy. Na razie widzę, że podchodzą do żużla z pasją i w sposób dojrzały. Niech tak więc pozostanie - kończy.
Marta Półtorak: Motor jest teraz w gorszej sytuacji niż przed transferem Łaguty