Gdzie w całym tym ambarasie jest magiczna granica pomiędzy zdrowiem, a chorą ambicją?
Jason Doyle w rozmowie z speedwaygp.com podkreśla, że utrata wagi może stać się nie tyle receptą na sukces, a problemem, o ile zawodnik nie wie, jak się za to zabrać.
W kwestii utraty wagi przez żużlowców łatwo przesadzić, bowiem możliwości są spore. Efekt, pod warunkiem ciężkiej pracy jest łatwy do osiągnięcia, a sam cel gwarantuje szybszą jazdę na motocyklu, a co za tym idzie - lepszy wynik i większe prawdopodobieństwo osiągnięcia sukcesu.
ZOBACZ WIDEO: Jacek Gajewski zapowiada korekty w przygotowaniu toru na Stadionie Śląskim
Czytaj także: Dawid Wawrzyniak mocno się zaokrąglił. Trener Orła Łódź mówi jednak, że będzie go rozliczał z wyników
- Osobiście staram się znaleźć złoty środek. Trzymać najlepszą wagę dla siebie i być przy tym zdrowym - oznajmia żużlowiec. - Teraz szaleństwem wśród wielu zawodników jest chęć bycia najchudszym, jak to tylko możliwe. Gdy robiłem tak wcześniej, chorowałem za każdym razem podróżując samolotem. Przypuszczam, że to od klimatyzacji, ponieważ łatwo złapać wirusy przy osłabionym układzie odpornościowym - dodaje.
Indywidualny mistrz świata z 2017 roku nie zdradza jednak recepty na sukces w kwestii osiągnięcia balansu pomiędzy szybką utratą wagi, a wyniszczeniem organizmu. - Staram się utrzymać moje treningi w tajemnicy. Nie lubię publikować wszystkiego w mediach społecznościowych. Wolę być bardziej skryty w kwestii treningów.
Australijczyk powiedział również co nieco o kontuzji stopy. - Udzieliłem wywiadu w październiku, w którym powiedziałem, że myślę o usunięciu płytki, ale nie miałem żadnej operacji, więc metal nadal jest w środku - informuje żużlowiec. - Moja stopa ma się dobrze. Na tyle dobrze, na ile może może mieć się po rozpadzie na kawałki. Pracuję nad tym od prawie dwóch miesięcy. Muszę sporo biegać po bieżni i drogach, ale czuję się dobrze.
Czytaj także: Jason Doyle komplementuje Kościucha. Stabilny i niezmienny skład siłą Get Well