Jak Tomasz Gollob stał się motywacją do walki z nowotworem. Poruszająca historia toromistrza z Grudziądza

Materiały prasowe / GKM Grudziądz / Na zdjęciu: Jerzy Bałtrukowicz na torze w Grudziądzu
Materiały prasowe / GKM Grudziądz / Na zdjęciu: Jerzy Bałtrukowicz na torze w Grudziądzu

- Kiedy patrzę, jak walczy Tomek Gollob, to wiem, że ja też muszę - mówi Jerzy Bałtrukowicz, legendarny toromistrz GKM-u. Kiedyś szykował dla mistrza idealny tor. Teraz Gollob jest dla niego inspiracją do pokonania nowotworu.

- Mam raka płuc, ale się nie poddam. A wie pan dlaczego? Bo Tomasz Gollob się nigdy nie poddawał. Modlę się za niego i siebie - mówi nam Jerzy Bałtrukowicz. Młodsi kibice nie mają prawa pamiętać go z toru. Ci starsi też niekoniecznie, bo żużlowcem pan Jerzy nigdy nie był wybitnym. Urodził się 25 czerwca 1963 roku. Przez całą swoją karierę (od 1982 roku do 1993 roku) bronił barw klubu z Grudziądza. Najlepszy sezon odjechał w 1989 roku, kiedy w drugiej lidze wykręcił średnią biegową 1,644.

Dlaczego zatem o nim piszemy? Jerzy Bałtrukowicz jest dla GKM-u Grudziądz kimś więcej niż byłym zawodnikiem. - To nasz legendarny toromistrz, który szykował tor największym gwiazdom. W klubie jest od 1994 roku. Wygraliśmy dzięki jego pomocy wiele ważnych meczów - mówią ludzie z GKM-u. - Zawsze chwalił go Tomasz Gollob, który dla Jurka był i jest wzorem - dodaje Zdzisław Cichoracki, członek rady nadzorczej grudziądzkiego klubu.

Czytaj również: Komplikuje się kwestia operacji Tomasza Golloba w Szwajcarii. Dostał termin na za dwa lata

- Kiedy dowiedziałem się, że Tomek będzie u nas jeździł, to byłem chyba najszczęśliwszym facetem na świecie - opowiada pan Jerzy. To on przygotował nawierzchnię, na której mistrz w 2016 roku ograł na ostatnim łuku jednym atakiem Taia Woffindena i Vaclava Milika. Kibice w całej Polsce uznali ją później za najlepszy bieg sezonu w PGE Ekstralidze.

- Na stadionie Tomek i pan Jerzy spędzali razem mnóstwo czasu. Czasami musieliśmy włączać dla nich światło, bo siedzieli tam do 23:00 - opowiada trener Robert Kempiński. - Wcześniej wydawało mi się, że toromistrz jest w klubie nikim. No może nie nikim, ale że po prostu jest, ma zrobić swoją robotę i iść do domu. Tomasz Gollob pokazał mi jednak, że moja praca ma wielki sens. Kiedy on robił u nas te wszystkie akcje i wygrywał w wielkim stylu biegi, to czułem, jakbym ja też wygrywał. Naprawdę wierzyłem, że tak się dzieje i byłem dumny - przyznaje pan Jerzy.

ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob o jeździe na wózku: "To jest dla mnie jak motorek, niczego nie ujmuje"

Z czasem Gollob stał się nie tylko sportowym idolem pana Jerzego, ale także motywacją do walki. - Nasz mistrz walczy, żeby stanąć na nogi, a nasz toromistrz robi wszystko, żeby pokonać nowotwór. Nie jest mu lekko, ale widzimy, że w Tomaszu znalazł inspirację i siłę - zdradza Zbigniew Fiałkowski, wiceprzewodniczący rady nadzorczej GKM-u.

Pan Jerzy o swojej chorobie dowiedział się w zeszłym roku. Do wypadku Tomasza Golloba na motocrossie doszło w kwietniu 2017 roku. - Wypadek Tomka był dla mnie dramatem. Dziś patrzę, jak on walczy i wiem, że mu się uda. Jego charakter nie pozwoli mu jeździć do końca życia na wózku. Stanie na nogi. Jestem tego pewny. Ja też dam z siebie wszystko - mówi toromistrz GKM-u.

Teraz jest na zwolnieniu lekarskim. W klubie stara się podpowiadać, jak tylko może. Zawodnicy czekają, aż wróci do pracy na pełnych obrotach. - Przez te wszystkie lata mówiło się, że GKM stracił po wypadku Tomasza Golloba. Było w tym dużo prawdy, bo jego rady były bezcenne. Prawda jest jednak taka, że wielką robotę robił także pan Jurek, a o tym już tak wiele się nie mówiło. W Grudziądzu wszyscy trzymamy za niego kciuki. To nasz dziewiąty zawodnik, który jest nam bardzo potrzebny - podsumowuje Krzysztof Buczkowski, kapitan grudziądzkiej ekipy.

Zobacz także: GKM zrobił to co Stal w sobotę. Sparing w Gorzowie dla gości z Grudziądza

Źródło artykułu: