PGE Ekstraliga: Get Well Toruń kupił zdolnego juniora i tłumacza. To największy poliglota wśród żużlowców

WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Maksymilian Bogdanowicz
WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Maksymilian Bogdanowicz

Maksymilian Bogdanowicz trafił do Get Well ze Startu Gniezno. W klubie śmieją się, że zrobili niezły biznes, bo kupili nie tylko zdolnego juniora, ale także doskonałego tłumacza. Bogdanowicz mówi świetnie w czterech językach.

- Nie będzie przesadą, jeśli powiemy, że to największy poliglota wśród żużlowców. Ja drugiego takiego jak on jeszcze nie spotkałem, a przecież chłopak ma zaledwie 21 lat - mówi nam Jacek Frątczak, menedżer Get Well Toruń. A w klubie dodają, że to największa gaduła, z jaką kiedykolwiek pracowali. - Taki drugi Jacek Frątczak. Idealnie do siebie pasują. Maks spokojnie mógłby pracować u nas jako tłumacz, bo dogaduje się z każdym - dodaje jeden z działaczy.

Rodzice Maksymiliana Bogdanowicza są Polakami. W pewnym momencie wyjechali do Szwecji. - Tam się urodziłem i dorastałem. W domu mówiło się po polsku, a szwedzki miałem w swoim otoczeniu. W przedszkolu, szkole, w życiu. Można powiedzieć, że na starcie dostałem w bonusie dwa języki - mówi nam żużlowiec.

Zobacz także: Junior Get Well Toruń miał mistrza świata tylko dla siebie

Poza tym Bogdanowicz mówi perfekcyjnie po angielsku, którego zaczął uczyć się w wieku dziewięciu lat. - To jeden z przedmiotów ścisłych w szwedzkiej szkole. Poza nim jest matematyka i język szwedzki. Najświeższa sprawa to u mnie język hiszpański. Uczę się go od sześciu lat. Można było go wybrać jako dodatkowy, więc skorzystałem z tej możliwości. Nauki piątego języka już jednak nie planuję. To, co jest teraz, raczej mi wystarczy - dodaje.

ZOBACZ WIDEO Intro PGE Ekstraligi na sezon na 2019

- Ten chłopak jest niesamowicie elokwentny. Mógłbym nawet powiedzieć, że jego inteligencja stanowi wyzwanie dla sztabu szkoleniowego. To tylko pokazuje, że żużlowcy nie są ludźmi, którzy ograniczają się do motocykli i jazdy w lewo. Wielu z nich prowadzi fajne biznesy, ma ciekawe pasje lub pomysły - podkreśla Jacek Frątczak.

Bogdanowicz nie tylko szybko uczy się języków, ale także dobrze chłonie wiedzę żużlową. Jazdy na motocyklu nauczył się w Szwecji. Co ciekawe, najpierw czarny sport go w ogóle nie kręcił. - Nie miałem żadnej "zajawki". Tata oglądał czasami mecze żużlowe w telewizji, a ja widziałem tylko kolorowe kaski. Nie przykuwało to mojej uwagi - tłumaczy.

Zobacz także: Get Well Toruń zaufał Maksymilianowi Bogdanowiczowi

- W 2007 roku tata zaprowadził mnie na Grand Prix w Kopenhadze. Stąd wziął się zresztą mój numer 27. To w tym momencie spojrzałem na żużel inaczej. Zacząłem zadawać coraz więcej pytań. Aż w końcu pewnego dnia siedziałem z rodzicami przed telewizorem. Oglądaliśmy zawody, a ja zapytałem prosto z mostu, czy mógłbym spróbować. W sumie to mi nie zależało. Gdyby odmówili, to byłbym w stanie się jakoś z tym pogodzić - opowiada.

Rodzice podejrzewali, że żużel szybko mu się znudzi. - Tata spojrzał na mamę i się tylko uśmiechnął. Ona zareagowała zupełnie inaczej. Obawiała się o mnie. Ojciec ją jednak uspokoił. Powiedział, że raz się przewrócę i mi się odechce. Tak mi się odechciało, że teraz jestem zawodnikiem Get Well Toruń - śmieje się Bogdanowicz.

Droga do ekstraligowego Torunia była szybka, ale wymagała podjęcia kilku zdecydowanych decyzji. Najważniejszą był wyjazd ze Szwecji. - W pewnym momencie musiałem postawić sobie ultimatum i odpowiedzieć na pytanie, czy chcę zajmować się żużlem na poważnie. Upadł mój klub w Szwecji. Jeździłem w Malmoe i do najbliższego toru miałem 300 kilometrów. Nie miałem za bardzo perspektyw. Polska stała się oczywistym kierunkiem - tłumaczy.

Bardzo pomógł mu żużlowy menedżer Zdzisław Kołsut. Bogdanowicz przyjechał do Gorzowa i nawiązał kontakt z trenerem Mariuszem Staszewskim, który ściągnął go później do drugoligowej TŻ Ostrovii. To w barwach tego klubu zdobył polską licencję. Rok później przeniósł się o szczebel wyżej i dość niespodziewanie zrobił furorę w Car Gwarant Starcie Gniezno. Szybko zainteresowały się nim kluby z PGE Ekstraligi. Wybrał Get Well Toruń. Mamy zatem do czynienia z zawodnikiem, który zrobił bardzo szybki postęp. W dwa lata przeskoczył dwa szczeble.

Bogdanowicz ma 21 lat, więc sezon 2019 będzie dla niego ostatnim w gronie juniorów. W klubie wierzą, że żużlowiec sobie poradzi i będzie jeszcze zawodnikiem przez wiele lat. Gdyby jednak w żużlu mu nie wyszło, to świat się nie zawali. - Jego życie nie kręci się tylko wokół tego sportu. Ma poza tym coś jeszcze. Uważam, że to bardzo cenne, bo dzięki temu chłopak ma do pewnych rzeczy dystans. Podoba mi się to, bo staram się postępować na co dzień tak samo. Widzę w nim trochę siebie -opowiada Jacek Frątczak.

Junior Get Well Toruń mieszka obecnie w Poznaniu. Studiuje tam gospodarkę międzynarodową. Mówi go, że kręci go wszystko, co wiąże się z ekonomią. Ma na siebie pomysł. Żużel jest dla niego tylko jedną z szans, którą postara się wykorzystać.

Źródło artykułu: