Od kilku lat wyborom menedżera Hansa Nielsena towarzyszą spore kontrowersje. Było tak nawet w sytuacji, gdy organizowano Drużynowy Puchar Świata i szkoleniowiec Duńczyków musiał wybrać pięciu żużlowców do składu swojej drużyny.
Zmiana formuły zawodów i postawienie na Speedway of Nations nie ułatwiły zadania Nielsenowi. Gdy przed rokiem postawił na Michaela Jepsena Jensena i Kennetha Bjerre, pretensje miał Leon Madsen. Duńczyk odjeżdżał wówczas sezon życia i notował kolejne świetne występy na europejskich torach.
Czytaj także: Hampel zaskoczony formą po powrocie na tor
W tym roku Madsen dostał miejsce w kadrze. Duńską parę stworzył z Nielsem Kristianem Iversenem, ale ponownie nie obyło się bez kontrowersji. Zastrzeżenia do składu miał bowiem Mikkel Michelsen (czytaj o tym więcej TUTAJ).
Półfinał SoN w Manchesterze pokazał, że Nielsen nie tylko powinien przemyśleć niektóre wybory, ale też uczulić swoich zawodników na jazdę parą. W czternastej gonitwie Iversen wpakował Madsena w bandę w sytuacji, gdy Duńczycy znajdowali się na podwójnym prowadzeniu.
Madsen zaczął ratować się przed upadkiem i spadł na ostatnie miejsce w wyścigu. W efekcie z podwójnego zwycięstwa zrobił się jedynie remis. Zyskali na tym Amerykanie, którzy byli rywalami Duńczyków w feralnym biegu.
Czytaj także: Żużel to nie tylko tory ekstraligowe
Była to kolejna kuriozalna sytuacja z udziałem Madsena. W biegu drugim reprezentant Danii nie ruszył spod taśmy, po tym, jak miał zastrzeżenia do procedury startowej (czytaj więcej o tym TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO Inżynier z F1 pracuje nad sprzęgłem dla Łaguty. Niedługo zacznie nad silnikiem