PGE Ekstraliga. Straszna kraksa Dudka mogła zepsuć plan Falubazu. Nie było kolorowo

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Patryk Dudek
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Patryk Dudek

- Na początku nie było kolorowo, szczególnie po upadku Dudka - mówi Adam Skórnicki po meczu Stelmet Falubaz - Speed Car Motor (54:36). Fatalny wypadek Patryka Dudka mógł zepsuć plan zielonogórzan.

Do kraksy z udziałem Patryka Dudka doszło w trzecim wyścigu zawodów. Na dojeździe do pierwszego łuku lekko podniosło mu przednie koło, opadając, lewą nogą uderzył o tor, co natychmiast wytrąciło go z równowagi i skierowało wprost na bandę. Wypadek wyglądał bardzo źle, bo Dudek z impetem uderzył w znajdujący się - dosłownie - w bandzie motocykl (więcej TUTAJ).

- Tor był po dwudniowych opadach deszczu, przez co wejścia w łuk były trochę bardziej odmoczone. Patryk złapał większą przyczepność niż na odcinku od startu do wejścia w łuk, w efekcie czego jego motocykl pojechał prosto. Patryk nie zdążył z niego w odpowiednim momencie zeskoczyć - tłumaczy Adam Skórnicki.

Zobacz: PGE Ekstraliga. Patryk Dudek zabrał głos w sprawie stanu zdrowia. Dobre wieści

Na szczęście u Dudka skończyło się na siniakach. Uczestnik cyklu Grand Prix kontynuował zmagania, w swoich trzech kolejnych wyścigach zdobywając w sumie cztery punkty z bonusem. Gdyby jednak Dudek był niezdolny do jazdy, Stelmet Falubaz Zielona Góra miałby spory kłopot.

ZOBACZ WIDEO Inżynier z F1 pracuje nad sprzęgłem dla Łaguty. Niedługo zacznie nad silnikiem

- Na początku dramaturgia, nie było kolorowo, szczególnie po upadku Patryka Dudka. Jego wypadek wyglądał strasznie. Ważne, że wrócił do tego pojedynku i triumfował w swoim trzecim wyścigu. To mógł być newralgiczny bieg. Jeśli Patryk by go nie wygrał lub byłby niezdolny do jazdy, mielibyśmy drobne problemy, musielibyśmy skorzystać z juniorów. Cieszymy się, że po takim dzwonie wrócił do meczu - dodaje menedżer zielonogórzan.

Tak okazałego zwycięstwa Stelmet Falubazu nad Speed Car Motorem na pewno nie byłoby gdyby nie przebudzenie Michaela Jepsena Jensena. Duńczyk wrócił do żywych po fatalnym początku sezonu, przeciwko beniaminkowi PGE Ekstraligi jadąc najlepszy mecz w tym roku (9+4).

- Myślę, że Michael udowodnił nam, że warto w siebie wierzyć. Myślę, że nawet gdyby nadal miał problemy sprzętowe, to przez to przywitanie, jakie zgotowali mu kibice, i tak fruwałby po torze. Wielkie słowa uznania za fanów za takie zachowanie. Michael stara się jak może, od początku sezonu nie zawsze wychodziło to tak, jak byśmy wszyscy tego chcieli, ale taki jest żużel. Nie zawsze można wygrywać - stwierdza Skórnicki.

Zobacz: PGE Ekstraliga. Falubaz - Motor: Duńskie odrodzenie, Jonsson bez argumentów (noty)

Jeśli chodzi o same zawody, jeszcze po ósmym biegu był remis 24:24. Druga faza spotkania należała już do Stelmet Falubazu, który zbudował 18-punktową zaliczkę przed rewanżem. - Wynik nie zawsze pokazuje to, co działo się na torze. Tu działo się dość dużo. To był kolejny zacięty pojedynek - uważa Skórnicki. - Atut własnego toru polega na tym, by wygrywać zawody w końcówkach. Tak też się dzieje - podkreśla.

Źródło artykułu: