W piątek Patryk Dudek nie wiedział, co się z nim stało, a dzisiaj pojechał na mecz żużlowy do Szwecji

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Patryk Dudek
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Patryk Dudek
zdjęcie autora artykułu

Patryk Dudek w piątek zaliczył kraksę, po której długo nie mógł dojść do siebie. W Falubazie mówią, że narzekał na ból nogi i w ogóle nie wiedział, co się z nim dzieje. Żużlowiec zamierza jednak wystartować we wtorkowym spotkaniu ligi szwedzkiej.

Trener kadry Marek Cieślak, analizując dla nas szanse Polaków w Grand Prix Warszawy, zwrócił uwagę, że Dudkowi ciąży kontuzja z ubiegłego roku. Dodał też, że konsekwencje piątkowego wypadku w meczu Stelmet Falubaz Zielona Góra - Speed Car Motor Lublin (54:36) mogą być poważniejsze, niż nam się wydaje. Zdaniem Cieślaka mogło dojść do urazu więzadeł bądź naciągnięcia pachwiny.

Zrobiliśmy mały wywiad w Zielonej Górze i wyszło na to, że Dudek faktycznie miał w piątek spore problemy. Po wypadku długo był na obserwacji. Trener Adam Skórnicki już myślał, że będzie musiał szykować do jazdy rezerwowego Mateusza Tondera. Dudek ostatecznie doszedł do siebie, ale skarżył się na ból w prawym udzie od pachwiny do kolana. Przez pewien czas nie wiedział też, co się z nim dzieje. Wszystko, dlatego że zawodnik spędził trochę czasu pod dmuchaną bandą, gdzie siłą rzeczy jest ciasno, a z czasem zaczyna brakować tlenu.

Czytaj także: Co z tym gazem u Łaguty. Ta nowinka może mu dać złoto

Dudek po wypadku pojechał w trzech biegach, ale to było takie ściganie na adrenalinie. W klubie sądzili, że po takim dzwonie będzie potrzebował kilku dni na to, by dojść do siebie. Sztab szkoleniowy chciał mu nawet przygotować tor na czwartek, żeby mógł potrenować przed Grand Prix. Patryk jednak nie był zainteresowany. Stwierdził, że pojedzie z marszu. Dodał, że przecież we wtorek ma mecz ligi szwedzkiej.

Kogoś z zewnątrz może dziwić, że zawodnik, który w piątek miał poważną kraksę i był mocno zdezorientowany, cztery dni później jedzie kolejne zawody. Taki jest jednak urok żużla, choć komuś może się to wydać mało odpowiedzialne.

Swoją drogą, to Patryk, dla własnego dobra, nie powinien już więcej naśladować Tomasza Golloba. Kraksa w meczu Falubazu była spowodowana tym, że chciał zrobić słynną "dźwignię mistrza", który na dojazdach do łuku często wymachiwał nogami, próbując uzyskać lepszą przyczepność tylnego koła. Dudek, mając w biegu otwarcia gorsze pole, chciał zrobić to samo, by nie zostać w tyle za rywalami. Skończyło się to jednak źle.

ZOBACZ WIDEO Inżynier z F1 pracuje nad sprzęgłem dla Łaguty. Niedługo zacznie nad silnikiem

Źródło artykułu: