PGE Ekstraliga. Kto chciał przejąć Stal Gorzów? Komarnicki mówi o prostackiej grze i odpiera zarzuty

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Rafał Karczmarz przed Fredrikiem Lindgrenem, Krzysztofem Kasprzakiem i Jakubem Miśkowiakiem
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Rafał Karczmarz przed Fredrikiem Lindgrenem, Krzysztofem Kasprzakiem i Jakubem Miśkowiakiem

Władysław Komarnicki przeciwko Ireneuszowi Maciejowi Zmorze? W Gorzowie pojawiły się głosy, że ostatni konflikt pomiędzy kibicami a zarządem był inspirowany przez osoby trzecie, a jedną z nich miał być były prezes klubu.

- To bzdury i kłamstwa! Musiałbym być szaleńcem lub idiotą - komentuje całą sprawę Władysław Komarnicki. - Z pełną odpowiedzialnością chciałbym powiedzieć, że nie miałem z tym nic wspólnego. Nikt nie zamienił ze mną w tej sprawie ani jednego zdania. Uważam, że to była prostacka gra. Być może doszło do próby przejęcia klubu przez ludzi, którzy się na tym nie znają, ale chcieli zrobić sobie z niego przedwyborcze publicity. Na pewno nie były to działania PO i PSL-u - dodaje były prezes gorzowskiego klubu.

Komarnicki podkreśla, że nigdy nie występował przeciwko Ireneuszowi Maciejowi Zmorze i nie zamierza tego robić. - Przecież to ja go promowałem. Od samego początku prowadziłem jak najbliższego członka rodziny. Byłbym wyjątkowo śmieszny, gdybym próbował zrobić coś przeciwko niemu. To byłoby przecież równoznaczne z przyznaniem się do własnego błędu - komentuje Komarnicki.

Zobacz także: Stal - Sparta. Sporo będzie zależeć od wejścia w mecz

Przypomnijmy, że jeszcze niedawno stowarzyszenie "Stalowcy" bardzo krytycznie wyrażało się na temat działalności Ireneusza Macieja Zmory. Prezesowi zarzucano dziwne podejście do kibiców i unikanie spotkań. Zdaniem fanów, szef klubu miał im na różny sposób utrudniać działalność. Chodziło o zakazy wniesienia opraw, zbierania pieniędzy do puszek, wniesienia bębna czy flag.

ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta: Grisza jest twardy, ale to nie oznacza, że będzie lepszy

Szef wicemistrzów Polski wyjaśniał jednak, że żadnego zakazu nie było, a kibice podejmowali decyzje samodzielnie. Klub miał także zorganizować spotkanie w celu wyjaśnienia sytuacji, ale druga strona się na nim nie pojawiła. Później został zaproponowany kolejny termin. Zmora chciał jednak, żeby w rozmowach uczestniczyły media, które miały być gwarantem przekazania opinii publicznej rzetelnej relacji. Stowarzyszeniu zależało na dyskusji w cztery oczy.

Zobacz także: Dogrywka wojenki gorzowsko-wrocławskiej na torze. Hit w Częstochowie

Wtedy do akcji wkroczył prezydent Jacek Wójcicki, który zaproponował zorganizowanie "Okrągłego Stalowego Stołu", w którym mogliby również uczestniczyć dziennikarze. - Dobrze, że prezydent postanowił zostać rozjemcą. Konflikt wokół klubu nikomu nie służył - tłumaczy Komarnicki.

Do spotkania jednak ostatecznie nie doszło. Obie strony wydały za to wspólne oświadczenie, że doszły do porozumienia i udzielają sobie kredytu zaufania. Gorzowianie mogą zatem w spokoju szykować się do spotkania z Betard Spartą Wrocław, które odbędzie się w najbliższy piątek.

- Liczę na ciekawy mecz. Chciałbym także poprzeć zarząd. Prezes Zmora miał prawo skorzystać z jazdy w terminie rezerwowym. Cieszę się, że PGE Ekstraliga poszła w tym kierunku. A co do wrocławian, to mogę powiedzieć jedynie tyle, że potępiam każdy chwyt, który nie ma nic wspólnego ze sportem. Słyszałem też, że prezes Stali zaszkodził Bartkowi, który nie pojedzie w kwalifikacjach czasowych w Warszawie. Nie można tak stawiać sprawy. Klub jest najważniejszy, a Bartek jest jego kapitanem. Zarząd musi działać w interesie Stali, a zawodnik na pewno rozumie, że poza rodziną i ciężką pracą sporo zawdzięcza także klubowi - podsumowuje Komarnicki.

Źródło artykułu: