Kryzysu Get Well Toruń ciąg dalszy. Wszyscy łudzili się, że drużyna prowadzona przez Jacka Frątczaka powalczy z osłabioną Betard Spartą Wrocław o coś więcej niż tylko zachowanie twarzy. Zimny prysznic był jednak bardzo szybki. Goście na Stadionie Olimpijskim nie radzili sobie kompletnie. Norbert Kościuch w rozmowie telewizyjnej otwarcie skrytykował komunikację w zespole oraz samego menedżera. Na Facebooku grzmiał z kolei sam Przemysław Termiński.
- Nie mi to oceniać, czy to wina Jacka Frątczaka - mówił jeden z gości, Wojciech Stępniewski. - W moim odczuciu na sytuację Get Well wpływają potężne problemy sprzętowe. Jednak geneza wszystkich kłopotów sięga listopada 2018 roku i kompletowania tej drużyny. Rozumiem na przykład, że to co zrobił w tamtym czasie dla klubu Rune Holta było bardzo ważne. Jednak kontraktowanie zawodnika w takim wieku i po tak ciężkiej kontuzji było olbrzymim ryzykiem. Kościuch? Też przychylam się do opcji dania mu więcej niż jednej szansy. Prezes Termiński musi wyciągnąć wnioski, aby ratować tę drużynę - dodał prezes Ekstraligi Żużlowej.
Zgodny co do potrzeby zmian w Toruniu był też Mirosław Jabłoński. Jest jednak jedno "ale". - Jakieś uderzenie pięścią w stół się przyda. Pamiętajmy jednak, że menedżer nie wsiądzie za zawodników na motocykl. Jego rolą jest to, aby stwarzać im jak najlepsze warunki do skutecznej jazdy - podkreślił żużlowiec Car Gwarant Startu Gniezno.
ZOBACZ WIDEO Inżynier z F1 pracuje nad sprzęgłem dla Łaguty. Niedługo zacznie nad silnikiem
W studio padły też pytania o dwa zupełnie różne style jazdy zawodników, jakie podczas ostatnich meczów mogliśmy zaobserwować. Z jednej strony kapitalna jazda Emila Sajfutdinowa, który swoją niecodzienną akcją w Częstochowie być może zapewnił sobie miano najlepszej szarży w całym sezonie. - Też tak czasami zdarzało mi się jeździć - śmiał się Tomasz Gollob, kiedy wspominał swoją równie doskonałą jazdę po zewnętrznej części toru, z której de facto mistrz słynął. - Jednak rzeczywiście Emil przerósł wszystko. Mogę podpowiedzieć, że wyjścia z łuków w Częstochowie są na tyle łagodne, że umożliwiają taką jazdę, której dopuścił się Sajfutdinow - wytłumaczył Gollob.
Z drugiej strony eksperci pochylili się nad przypadkiem Jacka Holdera, który podczas meczu we Wrocławiu otrzymał od sędziego żółtą kartkę za wymachiwanie prawą nogą. - To była słuszna decyzja - podkreślił Leszek Demski. Oryginale wytłumaczenie swojego zachowania przedstawił z kolei sam zainteresowany. - My, żużlowcy jesteśmy mali i jak się wyginamy na motocyklu, aby lepiej balansować, to ściągamy tę nogę z haka - mówił Australijczyk.
- To była premedytacja. Zgadzam się z panem Leszkiem. Mi też czasami zdarza się balansować, jednak ta noga była podniesiona zbyt wysoko - dodał Jabłoński. Swoją drogą podkreślmy, że zawodnicy powinni mieć się na baczności przed podobnymi zdarzeniami. Sędziowie coraz mocniej są wyczuleni na żużlowych "kopaczy" i karzą ich kartkami. Wcześniej podobną karę otrzymał już Paweł Miesiąc.
Słówko na koniec o laniu, jakie Fogo Unia Leszno zarządziła forBET Włókniarzowi Częstochowa. Zdaniem gości w studio problemem gospodarzy było dopasowanie motocykli do własnego toru. Zgubna mogła okazać się pogoda, która namieszała w głowach zawodników. Część miejscowej drużyny odbyła trening w sobotnie popołudnie, jednak w trakcie zawodów mieliśmy zupełnie inne warunki atmosferyczne.
- Myślę, że to kwestia temperatury. Włókniarzowi brakowało mocy w silnikach - zdiagnozował problem Mirosław Jabłoński. - To trochę niepokojące, że sprzęt zaczyna odgrywać aż taką rolę w żużlu. Jeśli pójdziemy w kierunku Formuły 1, to chyba nie będzie się to sprawdzać. Nie możemy z tak pięknej dyscypliny sportu zrobić wyścigu technologicznego - podsumował Tomasz Gollob.