W 15. wyścigu SEC Challenge w Nagyhalasz Petera Kildemanda szarpnęło na wyjściu z pierwszego łuku, co natychmiast starał się wykorzystać jadący na trzecim miejscu Roland Kovacs. Węgier był już minimalnie przed Duńczykiem i wtedy ten zahaczył o jego motocykl. Kovacs i Kildemand sczepili się i nie mieli szans uniknąć upadku.
Po kraksie Kildemand trafił do szpitala na Węgrzech. Tam przebywał do niedzielnego wieczora, po czym udał się prosto do Gorzowa. - Klub udzielił nam ogromnego wsparcia. Peter spędził dwa dni w Gorzowie, odpoczął, bo przy wstrząśnieniu mózgu odpoczynek jest bardzo potrzebny. Po dwóch dniach zobaczył, jak klub jest za nim - komentuje Krzysztof Nyga, mechanik Petera Kildemanda, w rozmowie z Radiem Zachód.
Przypomnijmy, że u duńskiego żużlowca doszło m.in. do wstrząśnienia mózgu i złamania nosa. - Wypadek faktycznie nie wyglądał za ciekawie. Złamanie nosa to najmniejszy uraz ze wszystkich możliwych - stwierdza mechanik, podkreślając, że przed większymi obrażeniami Kildemanda uchronił kask.
- Motor, który odbił się od bandy, wrócił w kierunku Petera lecącego w tę bandę. Dostał prosto w szczękę. Kask w tym miejscu jest w całości pęknięty - tłumaczy Krzysztof Nyga.
Obecnie Kildemand przebywa w swoim domu. Decyzja dotycząca jego występu w meczu Get Well Toruń - truly.work Stal Gorzów może zapaść w dniu zawodów.
Czytaj także:
PGE Ekstraliga. Znamy godziny meczów 9. kolejki i zaległego spotkania w Grudziądzu
PGE Ekstraliga. Piątka za piątką Vaculika. Doyle depcze mu po piętach (ranking)
ZOBACZ WIDEO Mistrzowie Polski nadal bez porażki. Zobacz skrót meczu Fogo Unia Leszno - Stelmet Falubaz Zielona Góra
Powodzenia Stal !