Początek roku był nieudany w wykonaniu Vaclava Milika, który zaliczał kolejne słabe występy w barwach Betard Sparty Wrocław, aż wypadł ze składu dolnośląskiej drużyny. Czech kombinował ze sprzętem, zmieniał silniki, a efektów nie było widać.
Przełomem dla Milika okazała się kontuzja Taia Woffindena, który użyczył swojego sprzętu koledze z Betard Sparty. Efekt? Dwa solidne występy czeskiego żużlowca.
Czytaj także: Ważna deklaracja Chrisa Holdera
- Nie chcę powiedzieć, że kontuzja Taia mi pomogła, bo nikomu źle nie życzę, ale na pewno jego wsparcie było bardzo cenne. Mocno mi pomógł tym, że udostępnił mi silniki - powiedział w rozmowie z nami Milik.
ZOBACZ WIDEO: Galewski szokuje. Posłuchaj, co powiedział o Get Well
W ostatnim spotkaniu Milik dołożył sporą cegiełkę do zwycięstwa nad truly.work Stalą Gorzów (58:32). - Jestem zadowolony. Tak jak przeciwko Włókniarzowi, drużyna była mocno skupiona na tym meczu. Wszyscy punktowali. Sam jestem zadowolony ze swojego występu. We wcześniejszym meczu miałem 8 punktów, teraz 11. Jest progres i mam nadzieję, że będzie coraz lepiej - stwierdził.
Milik nie ma wątpliwości, że gdyby nie wsparcie Woffindena, to być może nadal błądziłby i szukał przyczyn słabszej jazdy. - Dziękuję Taiowi, bo pomógł mi w ostatnich meczach. Dzięki niemu się odbudowałem. Potrzebowałem tego. Mogłem jechać na luzie, nie byłem taki spięty. Jesteśmy na dobrej drodze, bo ostatnio też w Szwecji sporo punktów zdobyłem - dodał.
Co ciekawe, na co dzień Milik i Woffinden korzystają z usług tego samego tunera. Silniki dostarcza im bowiem Ryszard Kowalski. - Ostatnio przyjechałem do Szwecji na mecz, zadzwoniłem do pana Ryszarda, pytałem go o maszyny. Powiedział, że mam ten sam silnik co Woffinden, tylko czasy są inaczej ustawione. Zmieniliśmy to, by było tak jak u Taia i zadziałało. Wychodzi na to, że to kwestia bardziej głowy niż sprzętu - ocenił zawodnik Betard Sparty.
Wprawdzie Woffinden we wtorek ogłosił, że jego powrót na tor nieco się opóźni (czytaj więcej o tym TUTAJ), ale w momencie jego powrotu do składu Milik będzie musiał korzystać z własnego sprzętu. Czech jest na to przygotowany. Już w Szwecji ma korzystać ze swoich maszyn.
Czytaj także: Hampel poznaje filozofię Ryszarda Kowalskiego
- Wracam na silniki, które miałem na początku sezonu, bo widać, że to siedziało w głowie. Skoro jadę na silnikach Taia kolejny dobry mecz, a przecież chyba nie ma lepszego sprzętu niż jego, a do tego pan Kowalski mówi mi, że nie ma różnic w tych silnikach, to na pewno mi to pomogło. Nie będę szukać i kombinować - podsumował Milik.