Betard Sparta Wrocław do perfekcji rozgryzła własny tor. Świadczą o tym ostatnie mecze ligowe, w których zespół zdobywał odpowiednio 56 i 58 punktów. Rywale z Częstochowy i Gorzowa nie mieli jakichkolwiek szans na wywiezienie punktów ze stolicy Dolnego Śląska, a gospodarze radzili sobie przecież bez kontuzjowanego Taia Woffindena.
Wydaje się, że wrocławianie są teraz w szczytowej formie. Tyle że w PGE Ekstralidze przez najbliższy miesiąc trwać będzie przerwa wakacyjna.
Czytaj także: Ważna deklaracja Chrisa Holdera
- Nie wybije nas to z rytmu. Nasi zawodnicy będą jeździć w innych ligach, zawodach. My we Wrocławiu też nie będziemy grillować, tylko zorganizujemy jakieś treningi. Trochę sobie odpoczniemy, ale bez przesady - powiedział nam Dariusz Śledź, menedżer Betard Sparty.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kempiński stracił pamięć. Zobacz dlaczego
Śledź sam przed laty jeździł na żużlu, gdy w trakcie trwania rozgrywek nie było tego typu przerw. - Gdybym miał prawo głosu, to chyba bym wolał jeździć dalej non stop. Jest jak jest, mamy przerwę w regulaminie i musimy ją wykorzystać na podładowanie baterii - dodał.
Czytaj także: Hampel poznaje filozofię Ryszarda Kowalskiego
Po przerwie wakacyjnej Śledź może mieć jednak spory ból głowy. Gdy do składu wróci Tai Woffinden, jeden z żużlowców będzie musiał zostać odstawiony na boczny tor. - My ciągle jeździmy bez Taia, a mam wrażenie, że jesteśmy coraz mocniejsi i mamy coraz więcej siły. Ból głowy przed kolejnym meczem? Trudno, wezmę tabletkę i to przecierpię - zażartował menedżer Betard Sparty.
Śledzia cieszą przy tym deklaracje Vaclava Milika, który ostatnio miał okazję korzystać ze sprzętu Woffindena, dzięki czemu zrozumiał, co funkcjonuje nieprawidłowo w jego sprzęcie. Czech powinien w kolejnych meczach prezentować znacznie lepszą formę.
- I bardzo dobrze. My potrzebowaliśmy na te decydujące mecze mocnego Vaszka i wszystko wskazuje na to, że będziemy go mieli - podsumował Śledź.