- Drużyna gospodarzy była lepsza, za co należą im się gratulacje. Przede wszystkim indywidualnie wygrali więcej biegów. Także drużynowo lepiej weszli w ten mecz - wypracowali sobie cenną przewagę, którą utrzymali do końca zawodów. W połowie miałem nadzieję, że złapiemy kontakt. Bieg, w którym Kevin z Oskarem przyjechali na 4:2, mógł zakończyć się rezultatem 5:1. O mały włos. Nie ułożył nam się bieg 13. - ocenił Rafael Wojciechowski.
Czytaj także: Żużel. Martin Smolinski wygrał Schildbürgerpokal. Paweł Hlib najlepszy z Polaków (relacja)
W biegach nominowanych, przed którymi czerwono-czarni przegrywali sześcioma punktami, dwukrotnie pojechali Jurica Pavlic i Oskar Fajfer. Menedżer zagrał więc va banque. Ten drugi nie miał większych kłopotów z zainkasowaniem pełnej puli. Chorwat z kolei nie zdobył ani jednego punktu.
- W wyścigach nominowanych postawiłem wszystko na jedną kartę. Odniosłem połowiczny sukces. Oskar w stu procentach zrobił to, co do niego należało. Zdecydowanie gorzej było w przypadku Juricy. Po bardzo udanym początku prawdopodobnie zgubił ustawienia. Liczyłem, że to była jednorazowa wpadka. Niestety, w wyścigach z najtrudniejszymi rywalami nie zdobył już punktów, których zabrakło. Nie mam o to pretensji. Raz przywozi się więcej punktów, innym razem mniej - stwierdził menedżer Startu.
Najsłabszymi ogniwami gnieźnieńskiej drużyny podczas spotkania w Gdańsku byli Adrian Gała oraz Andriej Kudriaszow. - Chyba zabrakło punktów dwóch zawodników - Adriana Gały i Andrieja Kudriaszowa. Gdyby każdy z nich dołożył po dwa punkciki, a może juniorzy jeszcze jeden, to ten mecz mógłby potoczyć się inaczej. Przyjmujemy ten wynik. Przygotowujemy się do rundy finałowej. Musimy pracować dalej - podsumował Rafael Wojciechowski.
Czytaj także: Żużel. Apator Toruń pojedzie na Motoarenie. Rywalem byli zawodnicy Polonii Bydgoszcz
ZOBACZ WIDEO Adrian Miedziński na pewno nie wróci do Torunia. Pierwsza liga kompletnie go nie interesuje