Leon Madsen nie symulował. Kiedy mówił w piątek wieczorem w Częstochowie, że noga go boli, to rzeczywiście bolała. Tym większy szacunek dla Duńczyka, który zacisnął zęby i wprowadził forBET Włókniarz do play-offów. W sobotę ból zwyciężył. Zazwyczaj następnego dnia po solidnym dzwonie boli bardziej niż zaraz po wypadku. Mistrzem Europy Madsen już jest. Odpuścił pewnie z bólem serca występ w swojej ojczyźnie w Vojens, ale postanowił skupić się na tym, czego jeszcze nie ma, czyli tytule mistrza świata. Szansę na złoty medal SEC praktycznie stracił, choć matematycznie jest to jeszcze możliwe.
Obsada 3.Finału Tauron SEC w Vojens była wybitnie kadłubowa. Dawno nie było imprezy, w której zabrakłoby aż tylu jej stałych uczestników. Lambert, Thomsen, Bellego i w ostatniej chwili Madsen wypadli z rywalizacji. W połowie zawodów w Danii z turniejem po groźnym wypadku pożegnał się Antonio Lindbaeck. Strasznie pechowa jest tegoroczna rywalizacja o tytuł indywidualnego mistrza Europy.
Nieszczęście jednych bywa szansą dla innych. Nicki Pedersen o mały włos nie został liderem klasyfikacji generalnej cyklu TAURON SEC. Multimedalista na swojej ziemi pojechał kapitalnie. To był stary, dobry i wyrachowany Nicki. W finale przyjechał do mety trzeci, ale zdobyte 14 punktów pozwoliło mu wskoczyć na fotel wicelidera z realnymi szansami na walkę o drugi tytuł mistrza Europy w Chorzowie. Na Śląsku już wygrywał w 2016 roku w Rybniku. Może znów okaże się najlepszy?
ZOBACZ WIDEO Po co Dowhan dzwonił do Krużyńskiego po odejściu Frątczaka
Za plecami trzykrotnego mistrza świata czai się nowa generacja duńskiego żużla. Mikkel Michelsen był bohaterem gospodarzy. Wygrał z dorobkiem 15 punktów i jest trzeci w "generalce". Duńczyk sprawił sobie sam prezent przed 25. urodzinami, które obchodzić będzie 19 sierpnia. Zadziorny Michelsen nie krył żalu, gdy Hans Nielsen nie powołał go do kadry Danii na Speedway of Nations. Nie posypał głowy popiołem, ale bez ogródek mówił, co myśli o pominięciu go przez duńską legendę. Teraz na torze udowadnia, jak bardzo mylił się profesor z Oxfordu. To był z pewnością jeden z najpiękniejszych wieczorów w karierze Michelsena. Jeśli będzie czynił taki postęp, jak w tym roku, z pewnością jeszcze nie raz wysłucha hymnu duńskiego, stojąc na podium nie tylko cyklu SEC, a może nawet Grand Prix. Na pewno Michelsen pracuje w tym sezonie na największy w karierze kontrakt na sezon 2020.
Brawa kolejny raz należą się Kacprowi Worynie, który postawił się duńskiej koalicji. Jeździł w kratkę, ale koniec końców, stanął na drugim stopniu podium, a dużo nie brakowało, by Polak popsuł święto Duńczykom w ich ojczyźnie. Teraz kibice z Rybnika i okolic powinni walić drzwiami i oknami na Stadion Śląski w Chorzowie, wszak ich człowiek ma szanse na medal w klasyfikacji generalnej TAURON SEC. Tyle samo punktów ma Bartosz Smektała, który jak na debiutanta w cyklu radzi sobie całkiem nieźle.
Grigorij Łaguta w obliczu absencji Leona Madsena wydawał się pewniakiem do odjechania rywalom i postawienia kropki nad "i" w Chorzowie. Rosjanin był strasznie wolny w Vojens. O ile w pierwszej fazie zawodów skorzystał z kilku prezentów od rywali, między innymi od Jarosława Hampela, dzięki czemu zdobył kilka punktów, ale w końcówce przeciwnicy już nie byli Janosikami i nie otwierali drzwi Łagucie przy krawężniku.
Łaguta zdobył tylko 7 punktów i był dziesiąty. W Chorzowie nadal może powalczyć o złoto, ale na szczęście dla dramaturgii i emocji nic nie jest już takie oczywiste. Tak naprawdę to organizatorzy mogą podziękować Griszy za to, że nie otworzył jeszcze szampanów w Vojens i zagwarantował fascynującą walkę o złoto i medale na Stadionie Śląskim. 28 września w Chorzowie zapowiada się pasjonująco. Praktycznie siedmiu zawodników ma nadal szanse na złoto. Jeszcze wczoraj wydawało się, że wiele jest już jasne w walce o tytuł mistrza Europy. Żużel kolejny raz pokazał, jak bardzo jest nieprzewidywalny. I pewnie za to go kochamy.