Żużel. Mateusz Makuch: Tak trudno nam docenić klasę i poświęcenie sportowca (komentarz)

Nie wiem czy kojarzycie, ale w mediach społecznościowych popularną postacią jest Michał Bodzioch, bardziej znany jako "Dziki Trener". W jednym ze swoich monologów zwrócił uwagę, że Polacy mają problem z docenieniem klasy rywala.

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
Leon Madsen WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Leon Madsen
"Dzikiemu" nie spodobało się zachowanie polskich kibiców podczas jednej z ostatnich gal KSW. Zauważył, że każdy zawodnik MMA, który nie był Polakiem, a walczył z reprezentantem naszego kraju i nie daj Boże wygrał, był niemiłosiernie wygwizdywany i obrażany. Tylko dlatego, że okazał się lepszy od polskiego zawodnika. Żadnych innych powodów nie było. W ogóle polecam Wam odnaleźć tę wypowiedź, dosadną, bo "Dziki Trener" nie "szczypie się" w swoich opiniach, ale w pełnej rozciągłości się z nim zgadzam.

Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że bardzo nie podoba mi się nagonka jaka w ostatnim czasie zrodziła się w mediach na temat Leona Madsena. No bo jak to tak, zawodnik, który przez wiele sezonów był typowym ligowym rzemieślnikiem nagle ma czelność nie tylko górować w statystykach PGE Ekstraligi, ale był na tyle bezczelny, że włączył się do walki o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Coś z nim musi być nie tak, bo przecież nie jest możliwe, w ogóle nie wchodzi to w grę, aby zawodnik zwyczajnie dzięki ambicji i upartości w dążeniu do celu podniósł swoje umiejętności.

I się zaczęło. Że Madsen to złodziej startów. Zgoda, Duńczyk często utrudnia procedurę startową, ale sędziowie dysponują odpowiednimi narzędziami, aby go ukarać, z czego zresztą korzystają. Zresztą sami o tym pisaliśmy właśnie na bazie rozmów z arbitrami (zobacz szczegóły ->>).

ZOBACZ WIDEO Paniom jest ciężko w męskim świecie. Z Klaudii Szmaj zrobiono maskotkę

Po sobotnim turnieju Grand Prix w Malilli Greg Hancock na Twitterze rzucił żarcikiem, w którym zastanawiał się czy Madsen na pewno jeździ na regulaminowym sprzęcie. Nie mnie oceniać intencje Amerykanina, ale wywołał dyskusję, w której udział wziął sam Madsen. Swoją drogą trochę słabo to wygląda ze strony Hancocka, że pozwala sobie na żarty na temat sportowej rywalizacji, bo to właśnie on stosunkowo niedawno pokazał w jak głębokim poważaniu ma jazdę fair play, przepuszczając w turnieju Grand Prix kolegę z "Monstera", Chrisa Holdera. Żeby nie było, że to jakieś moje fanaberie, to Amerykanin za ten pełen sportowej postawy wyczyn został wykluczony do końca zawodów.

Z moich informacji wynika, że zawodnicy z podium turnieju Grand Prix mają sprawdzane motocykle, a konkretnie to silniki, gaźniki i tłumiki. Jeśli jest to prawda, to dziwne, że taki wyjadacz jak Greg Hancock o tym zapomniał. Dobry żart powinien bawić wszystkich. Zresztą już Get Well Toruń dwa lata temu kwestionował sprzęt Madsena sprawdzając mu gaźnik. Duńczyk zaśmiał się rywalom w twarz i do końca meczu był niepokonany. Gaźnik oczywiście był przepisowy.

Kolejny argument jaki ostatnio słyszałem, to fakt, iż Madsen jest liderem cyklu Grand Prix świadczy tylko o tym, jak niski jest poziom zmagań o światowy czempionat. W takim układzie jak ocenić walczącego o ten sam tytuł Bartosza Zmarzlika, który na razie z tym słabym Madsenem przegrywa? Czy jak gorzowianin zdobędzie mistrzostwo, czego mu serdecznie życzę, ale nie tylko dlatego, że jest Polakiem, ale przede wszystkim dlatego, że to sportowiec z krwi i kości, skupiony na celu i uparcie do niego dążącym, to jego sukces będzie mniejszy niż Tomasza Golloba? Wszak nasz arcymistrz mierzył się z takimi tuzami jak Tony Rickardsson czy Jason Crump. Zmarzlik natomiast pokona co najwyżej jakiegoś Madsena. Przecież to śmieszne.

Tak, jestem dziennikarzem z Częstochowy, a więc z miasta polskiej drużyny Leona Madsena, forBET Włókniarza. I właśnie dlatego, będąc tu na miejscu, blisko zespołu i klubu, widzę więcej. Dostrzegam jaką metamorfozę przeszedł Madsen, który w pierwszym sezonie w barwach Lwów był w cieniu Rune Holty. Duńczykowi bardzo dużo dało zwycięstwo w IMME w Gdańsku w 2017 roku. To wtedy uwierzył, że jest w stanie wygrywać indywidualnie.

Facet ma poukładane życie, które jeszcze niedawno usłane różami nie było, bo Madsen zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Uporał się jednak z kryzysem, z którego pomogła mu wyjść życiowa partnerka. Teraz są szczęśliwymi rodzicami. A każdy, kto choć liznął sportowego życia potwierdzi, że spokój i poczucie bezpieczeństwa w domu przekłada się na sukces w życiu zawodowym. Niepotrzebne myśli nie zaprzątają głowy. Zresztą, wystarczy spojrzeć na wspomnianego Holdera, który publicznie przyznał, że zaczął jeździć słabiej, bo sprawy prywatne nie dawały mu spokoju (zobacz więcej ->>).

U Madsena nie ma dnia bez zdrowego odżywiania, treningu, odpowiedniej regeneracji. W polskiej lidze jest niekwestionowanym liderem Włókniarza, kapitanem, mocno docenianym przez kibiców, co też dodatkowo go nakręca.

Dlaczego gdy Jason Doyle w wieku 30 lat z zawodnika drugoligowego stał się jeźdźcem ze światowej czołówki, nikt nie zastanawiał się nad poziomem światowego speedwaya czy sprzętem Australijczyka? Czemu wówczas tak absurdalne argumenty nie były podnoszone? Dodam, że sam pisałem artykuł o Doyle'u, w którym podkreślałem wielką pracę jaką wykonał i włożony wysiłek w to, aby znaleźć się na piedestale. Nie szukałem kwadratowych jaj, tylko zwyczajnie doceniłem jego niezmordowanie.

Inny przykład to Szymon Woźniak, który po swoim największym w karierze sukcesie, czyli Indywidualnym Mistrzostwie Polski, ze łzami uczciwie przyznawał, że wszystko co osiągnął w życiu, to efekt ciężkiej pracy. Mówił, że nie ma talentu do żużla, ale upór, zawziętość, wielki wysiłek na treningach przełożył się na tak wielki sukces. Brawo Szymon za odwagę w wypowiadaniu tych słów, a jeszcze większe za ten trud włożony w to, abyś mógł dopisać swoje nazwisko na Czapkę Kadyrowa.

I tu zmierzamy do sedna. Niestety, ale bardzo często polska mentalność nakazuje nam doszukiwania się podstępu, spisku. Tak trudno wstać i bić komuś brawo, docenić pot wylany na setkach treningów? Poświęcenie, odmawianie sobie przyjemności tylko dlatego, aby zbliżyć się do celu? Bez względu na jego narodowość?

Przecież my Polacy potrafimy śmiać się nawet z Roberta Kubicy, który dokonał rzeczy wręcz niepowtarzalnej, pokazując, że wierząc w osiągnięcie celu niemożliwe po prostu nie istnieje. Nabijamy się z gościa docenianego na całym świecie. A najczęściej wszystkie "hejty" wypisują ludzie ze smutnym życiem, z piwem w ręku, którzy ostatni raz ze sportem mieli do czynienia na lekcjach wychowania fizycznego w szkole.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy zgadzasz się z autorem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×