Żużel. Kłopoty 3-krotnego mistrza świata. Kłótnia z mechanikiem o 10 tysięcy skończyła się przyjazdem policji

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Andreas Jonsson, Michael Jepsen Jensen, Nicki Pedersen.
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Andreas Jonsson, Michael Jepsen Jensen, Nicki Pedersen.

Policja prowadzi postępowanie w sprawie zgłoszenia złożonego przez byłego mechanika Nickiego Pedersena. Mistrz miał przyjechać do jego domu w towarzystwie dwóch innych mężczyzn. Miało dojść do pobicia. - Nikogo nie uderzyłem - zapewnia Pedersen.

W tym artykule dowiesz się o:

Policja z komisariatu w szwedzkim Eksjo prowadzi postępowanie w sprawie rzekomego najścia z udziałem Nickiego Pedersena i dwóch innych osób na dom byłego mechanika mistrza świata. Żużlowiec miał przyjść do byłego pracownika po odbiór pieniędzy, które ten, jego zdaniem, był mu winien. Zabezpieczono materiały wideo z kamer. Na tej podstawie policja będzie sprawdzać, czy doszło do szamotaniny, w trakcie której miał zostać pobity mechanik i jego żona.

- Pojechałem do domu Lukasa, bo tak się umówiliśmy - wyjaśnia Pedersen. - On był mi winien pieniądze, ale nie miał ich, więc miał mi dać coś w rodzaju depozytu. Jednak kiedy zjawiłem się na miejscu, to jego nie było. Chwilę potem, jak odjeżdżaliśmy, zauważyliśmy policję zbliżającą się do jego domu. Dwaj policjanci zatrzymali mnie, bo zostali powiadomieni, że pobiliśmy i popchnęliśmy Lukasa i jego żonę. Jednak nie znaleziono żadnych siniaków ani śladów przemocy - czytamy w mailu otrzymanym od mistrza świata.

Czytaj także: Jason Doyle? Bez 1,8 miliona złotych nie podchodź

Według Pedersena policja dała wiarę jego wyjaśnieniom, a cała sprawa została już zamknięta, bo zgłaszający został potraktowany jako osoba niegodna zaufania, która na dokładkę jest niespójna w zeznaniach. Z naszych informacji wynika jednak, że policja wciąż bada sprawę, a dowodami są zapisy nagrań z kamer umieszczonych na domu mechanika. Próbowaliśmy uzyskać bardziej szczegółowe informacje z komisariatu w Eksjo, ale do chwili publikacji artykułu ich nie otrzymaliśmy.

ZOBACZ WIDEO Guzowski: Rozmawiam z Gollobem o kontuzji. Mówimy sobie, że jutro będzie lepiej

Napisaliśmy o finale sporu Pedersena z mechanikiem, więc czas najwyższy wyjaśnić, jak to się zaczęło. Otóż mistrz w grudniu ubiegłego roku zatrudnił wspomnianego Lukasa i zapłacił mu 20 tysięcy złotych w ramach pracy nad przygotowaniem motocykli do sezonu. W marcu Pedersen zwolnił jednak mechanika i wrócił do współpracy z teamem, który pracował u niego w sezonie 2018. Równocześnie zażądał od wyrzuconego mechanika, by ten zwrócił mu część wcześniej wypłaconych wcześniej pieniędzy. Chodziło o 10 tysięcy.

Czytaj także: Polska niespodzianka w składzie Get Well na sezon 2020

- Musiałem go zwolnić, bo popełnił fatalne błędy, które mogły zagrozić mojemu bezpieczeństwu w trakcie jazdy - tłumaczy Pedersen. - Po kilku rozmowach on zgodził się zwrócić mi część pieniędzy. Wciąż jednak coś stawało na przeszkodzie. W pewnym momencie przestał ode mnie odbierać telefon, nie odpowiadał też na sms-y. Nadal się z nim jednak kontaktowałem i 9 sierpnia napisał mi, że w końcu przelał pieniądze. One jednak nigdy nie dotarły. Byłem sfrustrowany, ale zgodziłem się spotkać z Lukasem w Vetlandzie. Miał przynieść pieniądze.

Do spotkania w Vetlandzie doszło przy okazji ligowego meczu. Pedersen nie dostał wtedy kasy. Panowie umówili się jednak w pobliskiej restauracji, gdzie żużlowiec dostał część pieniędzy, których zwrotu się domagał. Wtedy też miała paść propozycja, że zawodnik przyjedzie do domu mechanika po odbiór jakiejś rzeczy w ramach depozytu. Potem do akcji wkroczyła policja. Resztę historii już znamy.

- Znam sprawę i mogę powiedzieć, że być może, przy okazji tworzenia związku zawodowego, który budujemy, warto by jakoś ogarnąć również sprawy mechaników - mówi nam Krzysztof Cegielski, szef stowarzyszenia żużlowców. - Często pracują oni bez umów, bez ubezpieczeń, więc ten rynek absolutnie wymaga uregulowania. Dopóki nic się nie stanie, to nie ma problemu, ale jak coś wyjdzie, to pojawiają się kłopoty, których można by uniknąć.

Cała sytuacja jest o tyle dziwna, że Pedersen, choć ma opinię wymagającego pracodawcy, dotąd nie miał problemów takich, jak te, które tutaj opisaliśmy.

Komentarze (51)
avatar
Only Retro Speedway
4.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Precz ze związkami komuchy! 
avatar
RECON_1
4.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Trochu dziwne że nicki o 2.5 tys euro wpadł z ekipą do jakiegoś eks mechanika i zrobił oklep... Brzydko to pachnie. 
avatar
Medaliczna
4.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kurde, nie wiedziałam że polska waluta jest taka pożądana, że w Szwecji płaci się złotówkami....Jeśli zapłacił mu w innej walucie to winno być równowartość 20 tys zł a nie 20 tyś zł....tym bard Czytaj całość
Nowy w mieście
4.09.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Kolejna tania sensacja. Ech... Szkoda słów. 
KLM
3.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
'To tylko pieniądze, zostały zmyślone. Kawałki papieru z obrazkami, które powstały tylko po to, żebyśmy nie musieli zabijać się o jedzenie. Nie ma w nich nic złego... (cytat z filmu Chciwość).