Dzielny prokurator pomógł bitemu kibicowi. Potem sam zatrzymał napastników

- Kiedy wróciłem do domu, żona zapytała, dlaczego nie pomyślałem o niej i dziecku - opowiada nam prokurator Michał Wolak, który w niedzielę rzucił się na pomoc kibicowi zaatakowanemu przez trzech chuliganów. I sam oberwał.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Michał Gruchalski W tle pełne trybuny stadionu w Częstochowie WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Michał Gruchalski. W tle pełne trybuny stadionu w Częstochowie.
Cała sytuacja miała miejsce przed półfinałowym meczem żużlowym forBET Włókniarza Częstochowa z Fogo Unią Leszno (38:52). Chuligani z Leszna pobili miejscowego kibica i zabrali mu szalik. Potem zaatakowali prokuratora, który stanął w jego obronie. Uderzyli go w klatkę piersiową, wytrącili z ręki telefon, gdy ten chciał zadzwonić na policję. Napastnicy, zamiast do domu, trafili do policyjnego aresztu, bo prokurator z pomocą policji i ochrony szybko ujął dwóch chuliganów, a dwóch kolejnych pomógł zidentyfikować po zakończeniu spotkania. Zatrzymanym grozi od 2 do 12 lat więzienia (więcej przeczytasz o tym TUTAJ).

To Michał Wolak, zastępca Prokuratora Rejonowego w częstochowskim sądzie. - Jechałem autem jako pasażer, kiedy zobaczyłem, że trzech mężczyzn podchodzi do kibica Włókniarza - opowiada nam Wolak. - Widziałem, jak jeden z nich uderza go w głowę, jak zabierają mu szalik, dlatego poprosiłem kolegę, żeby się zatrzymał. Wyskoczyłem z samochodu. Myślałem, że ktoś wyjdzie ze mną i pomoże. Koledzy jednak odjechali, w aucie została torba z moimi dokumentami. Miałem tylko telefon, chciałem zadzwonić na policję, ale jeden z chuliganów uderzył mnie w rękę tak, że aparat wpadł w krzaki.

Czytaj także: Wlewy mają pomóc ciału Tomasza Golloba

- Tam chyba były jakieś róże, coś kolczastego, bo próbowałem nogą wyjąć telefon i cały się poraniłem. Było trochę krwi, przyjechała karetka. W międzyczasie pobiegłem jednak za tym napastnikiem, który uciekał z szalikiem. Udało się go zatrzymać. Wróciłem pod bramę wejściową stadionu i spytałem, czy nie ma tu gdzieś dwóch dziwnie zachowujących się mężczyzn. Ratownik ich wskazał. Z ochroniarzami zatrzymaliśmy jednego, a drugi uciekł w stronę sektora kibiców z Leszna - mówi Wolak.

ZOBACZ WIDEO Udany powrót Vaclava Milika. Zobacz skrót meczu Stelmet Falubaz Zielona Góra - Betard Sparta Wrocław

Prokurator pobiegł za kibicem i nagle znalazł się w tłumie sympatyków Unii. - Sądziłem, że ochroniarze biegną ze mną, ale okazało się, że nie ma nikogo. Szybko zostałem otoczony przez kordon kibiców gości. Zaczęły się wyzwiska, jedna z osób była bardzo agresywna. Powiedziałem, że jestem prokuratorem. Dodałem, że jest wśród nich sprawca rozboju na kibicu Włókniarza i bez niego nie wyjdę.

- Zaczęli mnie wypychać, prowokować, ale trzymałem nerwy na wodzy, nie dałem się. Dobrze, bo chyba by mnie zlinczowali. Gdy usłyszeli, że jestem prokuratorem, furia niestety się zwiększyła. Tam była jeszcze taka dziwna sytuacja, że jak przybiegła ochrona, zostałem obezwładniony. Miałem na sobie niebieską koszulkę, w barwach Unii, więc myśleli, że to jakaś zadyma między kibicami tej samej drużyny. Musiałem wyjaśnić, że jestem prokuratorem i trzeba zamknąć sektor, by wyciągnąć sprawcę rozboju i dwóch najbardziej agresywnych wobec mnie kibiców.

Czterech chuliganów trafiło do aresztu w Zawierciu, bo ten w Częstochowie jest remontowany. Wobec jednego z agresywnych kibiców sędzia nie zastosował aresztu. Prokurator Wolak nie zgadza się z taką decyzją. - Pomijam, że 17 lat pracuję w prokuraturze. Bardziej chodzi o to, że jak nie będziemy zdecydowanie reagować, to damy przyzwolenie na tego typu zachowania. A przecież byłem szarpany, uderzany w klatkę piersiową. Łydki mam całe pocięte, musiałem być opatrywany - zauważa.

- Kiedy wróciłem do domu, żona zapytała, dlaczego nie pomyślałem o niej i dziecku - przyznaje. - Taki jestem. Jak widzę, że coś złego się dzieje, to pomagam. Taki odruch. Byłem na przykład świadkiem kradzieży sklepowych, wtedy też interweniowałem. Takiego zdarzenia, jak to na stadionie, jeszcze nie miałem. Tak groźnego. Sam ten napad na kibica był w takim raczej pustym miejscu, gdzie nie ma nikogo. Ci trzej czekali tam na okazję.

- Czy się bałem? Był taki moment, gdy stałem w tym sektorze z kibicami, czułem i wiedziałem, że jeśli dam się sprowokować, może być źle. Uparłem się jednak, że bez napastnika nie wyjdę. Postawiłem na swoim. A drugi raz na pewno zachowałbym się tak samo.

Prokurator Wolak kibicem Włókniarza jest od dawna. - Pamiętam lata 80-te. Widziałem, jak w 91 roku Włókniarz wraca od Ekstraklasy, jak w 96 roku zdobywa tytuł mistrza Polski, a w 2003 roku kolejny. Od małego chodzę na żużel. Na piłkę też, choć teraz kłopoty, bo Raków gra w Bełchatowie. I przyznam, że jak zobaczyłem to zajście przed stadionem, to w pierwszym momencie pomyślałem, że to kibice Rakowa biją kibica Włókniarza. A w ogóle, to byłem w szoku, bo byłem niedawno na Grand Prix w Warszawie. Siedziałem w knajpie z kibicami z Gorzowa, Leszna, Wrocławia i nic się nie działo - zauważa kibic-prokurator.

Do domu wrócił przed północą, bo jeszcze składał zeznania. W poniedziałek czytał media i trochę się zdziwił. - Wyszło na to, że sprawę załatwiła policja, a to ja sam ująłem dwóch napastników, a dwóch kolejnych wskazałem - kończy.





KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×