Żużel. Piotr Baron kazał drużynie "spiąć poślady". Finał PGE Ekstraligi jeszcze nierozstrzygnięty (magazyn)

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: mecz Betard Sparta - Fogo Unia
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: mecz Betard Sparta - Fogo Unia

- Albo będziemy płakać albo bierzemy się do roboty i będziemy jechać - mówił Piotr Baron do zawodników Fogo Unii Leszno podczas finału PGE Ekstraligi we Wrocławiu. Choć leszczynianie wygrali 47:43, to sprawa tytułu jest otwarta.

Temat finału na Stadionie Olimpijskim zdominował ostatni magazyn PGE Ekstraligi w nSport+. Zwłaszcza, że w studiu obecny był Maciej Janowski, kapitan Betard Sparty Wrocław. - Jest duża nadzieja przed rewanżem. To jest dopiero połowa drogi. Nasza drużyna dobrze się czuje na torze w Lesznie - przekonywał Janowski.

Gorąco było też wokół stanu wrocławskiego toru, który w piątek bardzo długo pozostawał nieregulaminowy. - Wiedzieliśmy jak potoczył się pierwszy mecz, że musimy przygotować zupełnie inną nawierzchnię. Zabrakło moich punktów i Woffindena. Tu trzeba szukać problemów, bo reszta pojechała dobrze - ocenił zawodnik Betard Sparty.

Czytaj także: Mocne słowa na spotkaniu prezesów PGE Ekstraligi

Obecny w studiu Krzysztof Cegielski przypomniał, że w play-offach jakość ścigania schodzi na dalszy plan, a najważniejszy jest medal. Stąd takie, a nie inne przygotowanie toru przez wrocławian. - Do pewnego momentu widowiska są ważne. Im dalej sezon trwa, tym mniejszy nacisk kładzie się na to w klubach, bo presja wyników jest coraz większa. W finale nie ma sentymentów, tu robimy wynik - ocenił były żużlowiec.

ZOBACZ WIDEO Cugowski pytany o kontrakt Łaguty z Motorem parsknął śmiechem

Cegielski był też dumny z postawy Janusza Kołodzieja, który w piątek zdobył komplet 15 punktów we Wrocławiu. - Kluczem do sukcesu jest talent Janusza i jego poświęcenie dla drużyny. Ona nie jest dream teamem z dużymi nazwiskami od nr 1 do 8. To zespół, który pracuje już od kilku lat. Momentami rozumieją się bez słów, pewne schematy zostały wypracowane - zdradził menedżer Kołodzieja.

Najważniejsze zdają się być jednak kulisy piątkowego finału, jakie zarejestrowały kamery nSport+. Zobaczyliśmy m.in. przemowę Piotra Barona do swoich zawodników. - Tor jest odebrany na tę chwilę. Albo będziemy płakać albo bierzemy się do roboty i będziemy jechać. Trzeba spiąć poślady, jest jaki jest i nic z nim nie zrobimy - rzucił Baron podczas odprawy i skutecznie zmotywował podopiecznych.

- Mamy dylemat. Robimy fajne ściganie czy wynik? Jeśli to drugie, to chyba firma zewnętrzna musiałaby odpowiadać za tory - zauważył Cegielski.

Nieco zmartwiony ostatnimi wydarzeniami był za to Tomasz Gollob, który zwrócił uwagę na to, że kluby znowu zaczynają kombinować ze sposobem przygotowania nawierzchni. - Mamy teraz takie myślenie, że lepiej zapłacić karę, a może to pomoże. Wymyka nam się to spod kontroli - powiedział były mistrz świata.

- Ten przepis o komisarzu należy dopieścić, aby nie było sytuacji, że mamy wielki finał i na kilka godzin przed jego początkiem tor nie jest przygotowany - dodał Gollob.

- Unia jest mocna, ale nie znaczy to, że nie może przegrać u siebie. Do tego tory w Lesznie i Wrocławiu są podobne do siebie - skwitował dyskusję Gollob. Rewanż, który wyłoni mistrza kraju, już w najbliższą niedzielę.

Jeśli zaś chodzi o mecz o trzecie miejsce, forBET Włókniarz Częstochowa rozgromił na własnym torze Stelmet Falubaz Zielona Góra 57:33, co może wywołać trzęsienie ziemi w Winnym Grodzie. - Falubaz ma słabszy czas. Zespół jest bez powietrza. Nie ma tam kogoś bezbłędnego. Ciągle coś im nie wychodzi. To się może przełożyć na decyzje, co do zawodników i sztabu - ocenił Cegielski.

Gollob zaapelował za to do Adriana Miedzińskiego i Pawła Przedpełskiego, by po udanym zakończeniu sezonu w barwach forBET Włókniarza wrócili do Torunia. - Ulokowałbym ich w tym klubie. Częstochowa też powinna wrócić do korzeni - stwierdził były mistrz świata, mając na myśli m.in. transfer Maksyma Drabika.

Wiele wskazuje jednak na to, że Drabika pod Jasną Górą nie będzie, a pojawi się za to Jason Doyle. Cegielski nie jest przekonany, że Australijczyk poprowadzi "Lwy" do sukcesu. - Mamy w tym zespole dużo indywidualności. Madsena, który lubi mieć swoje zdanie, Lindgrena. Zobaczymy jak to się ułoży - ocenił.

Pod koniec magazynu pojawił się też temat beniaminka, po tym jak PGG ROW Rybnik wywalczył awans do PGE Ekstraligi. - Bywam w Rybniku raz, dwa razy w ciągu roku. Lubię to miasto. Mam tam bliżej niż do Torunia - powiedział Janowski.

Czytaj także: Tak PGG ROW Rybnik cieszył się z awansu 

Za to Cegielski pokłada sporą nadzieję w Krzysztofie Mrozku i jest przekonany, że prezesowi PGG ROW-u uda się zbudować konkurencyjny skład. - Wymiana wielu zawodników przed kolejnym sezonem wiąże się z ryzykiem, bo obecni znają tor. W Rybniku jest młodzież jak Bewley czy Łogaczow, którzy mogą dostać szansę i ją wykorzystać. Jak Thomsen czy Michelsen w tym roku. To jest klub i miasto, które powinno być w Ekstralidze i całe szczęście, że znów w niej jest - ocenił ekspert.

Komentarze (5)
avatar
Saddam
16.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ostatni raz Sparta wygrała w Lesznie różnicą sześciu punktów w 2006-tym roku. Ostatnie pojedynki wrocławian w Lesznie to zdecydowane zwycięstwa Unii. Czytaj całość
avatar
Wściekły Byk
16.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A Gollob jak zwykle jadem w UL. 
avatar
ADAS_UL
16.09.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Oj galop, galop jak ciebie ta Unia boli...jakbyś mógł, to byś pewnie wózkiem w Pawlickiego rzucił, byle by Leszno nie wygrało... zero obiektywizmu, czysty jad... 
avatar
Unia to My-NZUL
16.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Złoto zostanie w Lesznie!