Żużel. Adrian Miedziński: Mówiłem, że zrobię wszystko, aby Włókniarz zdobył medal

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Adrian Miedziński, Fredrik Lindgren.
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Adrian Miedziński, Fredrik Lindgren.

To był wieczór Adriana Miedzińskiego. W końcu wszystko poukładało się po jego myśli i w pierwszym meczu o brązowe medale DMP przeciwko Falubazowi sięgnął po 11 punktów oraz trzy bonusy. Jego występ był więc niemalże perfekcyjny.

Właśnie o tak jeżdżącego Adriana Miedzińskiego zabiegał Michał Świącik angażując go do Włókniarza. O ile poprzedni sezon był dla Miedzińskiego udany, tak w bieżących rozgrywkach zawodnik sam zaznaczał, że ciągle szuka przyczyn swoich niepowodzeń. W najważniejszym momencie udało się je znaleźć i wyeliminować. Sam zainteresowany nie zdradził jednak w czym dokładnie tkwił problem. - Drobne niuanse w Ekstralidze mają znaczenie, zwłaszcza gdy człowiek skupi się na czymś innym. Gubi się detale, szczegóły i w efekcie się przegrywa - wyjawił tajemniczo w rozmowie z nami Adrian Miedziński.

W pierwszym meczu o brązowe medale przeciwko Stelmet Falubazowi Zielona Góra (57:33) pojechał wręcz koncertowo, sięgając po 11 punktów i trzy bonusy (sprawdź szczegółowe wyniki >>). To właśnie on zrobił tę różnicę na korzyść częstochowian.

- Powiedziałem przed play-offami, że zrobię wszystko, by Częstochowa zdobyła medal w tym sezonie. Teraz to tworzymy - stanowczo zaznaczył nasz rozmówca. - Cały rok się męczyłem, były zwyżki, lepsze i gorsze momenty. Wygrywałem eliminacje, w Szwecji były komplety, więc nie do końca było tak źle, ale szukałem nie tam gdzie powinienem. To pochłonęło zbyt wiele czasu i przez to pojawiły się błędy, niedociągnięcia - dodał Adrian Miedziński.

ZOBACZ WIDEO Vaculik zdradza jak wyglądała męska rozmowa Pedersena z Jensenem

Czytaj także: Czarne chmury nad Falubazem

Mimo wysokiej wygranej, zespół Włókniarza nie czuje się już zwycięzcą dwumeczu o trzecie miejsce w PGE Ekstralidze. - Medali nie można nam jeszcze zakładać, bo my wygraliśmy wysoko, ale w rewanżu równie dobrze może być odwrotnie. Dlatego jedziemy w stu procentach skoncentrowani do Zielonej Góry - przekonuje Miedziński.

W 10. biegu pojechał po mistrzowsku wywożąc pod bandę na pierwszym łuku Patryka Dudka, na czym skorzystał Fredrik Lindgren. Manewr ten był zdecydowany, ale fair play. Do kontaktu między zawodnikami nie doszło. Miedziński przyznał, że przed wyścigiem tego nie planował. - Pomysł na wyścig układa się po wystartowaniu. Tego nie da się zaplanować, bo może się wydarzyć milion sytuacji, więc tak naprawdę wszystko robi się spontanicznie. Decyzję należy podjąć w ułamku sekundy - stwierdził.

Bardzo dużo mówi się też o przyszłości Adriana Miedzińskiego i jego ewentualnym powrocie do Get Well Toruń. - Na tę chwilę sezon trwa i walczę o brązowy medal dla Włókniarza Częstochowa - szybko uciął sam zainteresowany.

Źródło artykułu: