Żużel. PGE Ekstraliga. Finał w pigułce. Fogo Unia Leszno nie ma rywali. Betard Sparta Wrocław potrzebuje zmian

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Bartosz Smektała.
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka / Na zdjęciu: Bartosz Smektała.

Finał PGE Ekstraligi pomiędzy Fogo Unią Leszno a Betard Spartą Wrocław (59:31) okazał się jednostronnym widowiskiem. Potwierdził, że leszczynianie byli w tym roku najlepszą drużyną w lidze i tak naprawdę nie mieli godnych siebie rywali.

[b]

KOMENTARZ. [/b]Od ponad tygodnia słyszeliśmy, że cztery punkty zaliczki to mało lub dużo. Wszystko zależało od tego, czy wypowiadał się przedstawiciel Fogo Unii Leszno czy też Betard Sparty Wrocław. Tymczasem przebieg finału był brutalny dla gości z Dolnego Śląska i można był odnieść wrażenie, że część z nich myślami pozostała w domu.

Wynik dwumeczu finałowego pokazuje jedno - w tym roku nie było mocnych na leszczyńskie "Byki". Zespół zmiótł rywali w fazie zasadniczej, przegrywając ledwie jedno spotkanie. W play-offach zrobił to samo. I nawet gdyby w decydującym pojedynku miejsce wrocławian zajęli chociażby zielonogórzanie, to rezultat byłby podobny.

Czytaj także: Finał PGE Ekstraligi wstrzymany z powodu kibiców

W PGE Ekstralidze mamy z jednej strony bardzo mocną Fogo Unię, ale też bardzo słabych rywali. Leszczynianie są jedyną kompletną drużyną w rozgrywkach. Tego nie można napisać o Betard Sparcie, bo finał obnażył braki drużyny Dariusza Śledzia. Z taką drugą linią zespół nie miał prawa marzyć o sukcesie w Lesznie.

ZOBACZ WIDEO: Miesiąc o uniesionej nodze: Nigdy nie chciałem nikogo kopnąć

Fogo Unia jest głównym kandydatem do tytułu w roku 2020, bo w zespole mają zostać wszyscy zawodnicy. To trochę martwi, bo żadna dominacja nie wpływa dobrze na żużel. Zespół czekają jednak pewne zmiany w związku z przejściem Bartosza Smektały do grona seniorów. To samo czeka Betard Spartę ze względu Maksyma Drabika. I może dobrze, bo mecz w Lesznie pokazał, że ta drużyna potrzebuje zmian.

Jeśli chce się walczyć o tytuł, a taki cel pewnie będzie przyświecał Andrzejowi Rusce w sezonie 2020, to pożegnanie z takimi zawodnikami jak Vaclav Milik czy nawet Max Fricke wydaje się być koniecznością. Problem w tym, że na rynku brakuje klasowych następców.

BOHATER. Janusz Kołodziej. Wybór nie mógł być inny. Po tym jak we Wrocławiu zgarnął komplet punktów, tak teraz ponownie był niepokonany. Oglądanie go w najwyższej dyspozycji jest przyjemnością dla oczu ze względu na sylwetkę i lekkość w prowadzeniu motocykla. Aż szkoda, że nie potrafi tego samego zaprezentować w Grand Prix.

KONTROWERSJE. Czołganie się Jarosława Hampela. Ktoś może powiedzieć, że były to jedynie mikroruchy pod taśmą, ale słusznie w studiu nSport+ zauważył Grzegorz Zengota, że regulamin jest jasny. Każdy zawodnik ma stać nieruchomo. U Hampela tego nie było. Skoro ganimy za podobne zagrywki chociażby Leona Madsena, to względem polskiego żużlowca musimy pozostać konsekwentni. Na szczęście, manewry zawodnika Fogo Unii pod taśmą nie miały większego wpływu na wynik meczu.

AKCJA MECZU. Emil Sajfutdinow pokazał w biegu siódmym, że w finale PGE Ekstraligi nie ma odpuszczania. Po ciut spóźnionym starcie ostro zaatakował Macieja Janowskiego przy krawężniku i wyprzedził wrocławianina. Szarża mogła się podobać, ale gdyby kapitan Betard Sparty upadł na tor, to sędzia nie miałby problemów ze wskazaniem winnego.

Czytaj także: Jarosław Hampel mistrzem w czołganiu

CYTAT MECZU. - Trener nie mówi mi dlaczego nie jadę. W trakcie meczu nie ma czasu na uzasadnianie decyzji. Takie jest jego zadanie, tak jak moje, by się podporządkować - powiedział Jakub Jamróg. Wychowanek tarnowskiej Unii nie był zadowolony z tego, że już po pierwszym biegu został odstawiony na boczny tor.

LICZBA - 8. Tyle punktów w dwumeczu finałowym zdobył Tai Woffinden, ciągle aktualny mistrz świata i lider Betard Sparty Wrocław. Z tak punktującym Brytyjczykiem wrocławianie nie mieli czego szukać w finale.

Źródło artykułu: