Patryk Dudek miał świetne wejście do cyklu Speedway Grand Prix, bo w roku 2017 został srebrnym medalistą mistrzostw świata. W zeszłym sezonie jego starania o miano najlepszego żużlowca globu przerwała kontuzja ręki. Obecna kampania minęła mu z kolei pod znakiem problemów sprzętowych, po tym jak na emeryturę udał się tuner Jan Andersson.
Efekt był taki, że 27-latek do ostatniej chwili nie był pewny pozostania w SGP na sezon 2020. Obniżenie lotów w końcówce sezonu sprawiło, że Dudek spadł na ósme miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu. W trzech ostatnich turniejach zdobył tylko 10 punktów, co najlepiej pokazuje jaka zapaść spotkała wychowanka zielonogórskiego Falubazu.
Czytaj także: L4 to bunt ze strony polskich żużlowców
Dudek może jednak mówić o sporym szczęściu. Cykl zakończył z 79 punktami. Ledwie "oczko" mniej zgromadził Matej Zagar, a dwa mniej zapisał na swoim Niels Kristian Iversen. To właśnie Duńczyk mógł wyrzucić Dudka z czołowej ósemki, bo świetnie radził sobie w ostatnim Grand Prix Polski w Toruniu i awansował tam do finału. Od wyniku finałowej gonitwy zależało to, czy Duńczyk przeskoczy Dudka w "generalce".
ZOBACZ WIDEO: W listopadzie prezes Włókniarza powie, dlaczego Drabik nie wrócił
- Co mogę powiedzieć? To był trudny sezon. Pierwsze dwie czy trzy rundy były dla mnie bardzo udane, potem miałem zjazd formy. W ostatnich turniejach walczyłem już tylko o pierwszą ósemkę. W sobotę do końca czekałem na ostateczny rezultat, bo Iversen mógł mnie wyrzucić z cyklu - powiedział Dudek w rozmowie ze speedwaygp.com.
Czytaj także: Krzysztof Mrozek musi licytować i psuć rynek
Nieudane zakończenie sezonu sprawiło, że reprezentant Polski chce jak najszybciej zapomnieć o ostatnich występach. - Cieszę się, że mogę zostać w Grand Prix. Mam jeszcze kilka występów w tym roku, ale czekam już tylko na wakacje. Nie chcę pamiętać tego roku. Myślę już tylko o przyszłości i rozpoczęciu sezonu 2020. Mam nadzieję, że znów będę walczyć o tytuł mistrza świata - dodał Dudek.