Żużel. Transfery. Nicki Pedersen, jakiego nie znacie. 20 lat temu był aniołem na torze i w parku maszyn

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Andreas Jonsson, Michael Jepsen Jensen, Nicki Pedersen.
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Andreas Jonsson, Michael Jepsen Jensen, Nicki Pedersen.

Nicki Pedersen swoją przygodę z polską ligą zaczynał w Grudziądzu. 20 lat temu w jednym zespole jeździł z nim Piotr Markuszewski - Nie zajeżdżał nam drogi. W parku maszyn też był spokój - tłumaczy wieloletni reprezentant klubu z Grudziądza.

Do polskiej ligi Pedersen trafił w sezonie 1999 roku, ale wtedy w barwach Trilux Startu Gniezno odjechał zaledwie jedno spotkanie. Poważne ściganie w naszym kraju Duńczyk zaczął tak naprawdę rok później w Grudziądzu. Wystartował w ośmiu spotkaniach i zakończył rozgrywki pierwszej ligi ze średnią biegopunktową 2,025. Grudziądzanie uplasowali się wtedy na drugim miejscu w tabeli.

Nickiego z tamtych czasów doskonale pamięta Piotr Markuszewski, wieloletni reprezentant grudziądzkiego klubu. - Pewnie wszystkich zaskoczę, ale był wtedy aniołem. Bardzo spokojnym i opanowanym chłopakiem - mówi nam Markuszewski. - Jego charakter i styl jazdy dopiero się kształowały. Później, kiedy zaczął walczyć o tytuły, zaczął pokazywać, że ma temperament. W Grudziądzu zapamiętaliśmy go jednak zupełnie inaczej - podkreśla.

Zobacz także: Kroplówka finansowa dla spadkowicza? Inaczej przepaść między PGE Ekstraligą a Nice 1.LŻ będzie rosnąć

- W parku maszyn nie miałem z nim zbyt wiele styczności, bo akurat w meczach z moim udziałem jeździł głównie Lee Richardson. Jeśli jednak Nicki już się pojawiał, to nie zajeżdżał nam drogi. Nie skakaliśmy też sobie w parku maszyn do gardeł - opowiada Markuszewski.

ZOBACZ WIDEO Kibice na PGE Narodowym. Tak wygląda największe żużlowe wydarzenie na świecie

Były zawodnik grudziądzkiego klubu jest zresztą przekonany, że Pedersen i teraz nie rozwali drużyny od środka. - Może to zabrzmi dziwnie, ale jestem przekonany, że teraz będzie taki sam jak wtedy. Nicki dojrzał, przybyło mu lat i od pewnego czasu niewiele mówi się o tym, że szkodzi drużynie. Jeśli coś się dzieje, to są to pojedyncze wydarzenia, które mogą przytrafić się każdemu - podkreśla.

- Poza tym mogę powiedzieć, że ten transfer to dla mnie świetny ruch GKM-u. Brakowało trzeciego lidera. Uważam, że dzięki Duńczykowi w Grudziądzu będą w końcu play-offy. O atmosferę się nie martwię, bo w tym zespole jest jeszcze Bjerre, a jego obecność wpływa kojąco na Nickiego. Byli razem w Tarnowie i przez cały rok nie było żadnego zgrzytu. Zawsze trzymali się razem, więc wejście Pedersena do tej drużyny będzie łatwiejsze - przekonuje Markuszewski i dodaje, że do dziś nie może zrozumieć postępowania Stelmetu Falubazu, który odpuścił sobie Pedersena.

Zobacz także: Prezydenci żużlowych miast debatowali w Grudziądzu. Chcą racjonalnej polityki inwestowania w stadiony

- Zawodnicy trzymają się kurczowo klubów, więc wyciągnięcie kogoś z nazwiskiem jest dużym wyczynem. GKM zrobił to jako jedna z niewielu ekip. Do dziś nie rozumiem, dlaczego Falubaz machnął ręką na Nickiego. Z nim w składzie to byłaby świetna ekipa. Jeszcze silniejsza niż rok temu. Uważam, że podjęli zbyt pochopną decyzję. To będzie widać dopiero w sezonie - podsumowuje.

Źródło artykułu: