Żużel. Czasy licytacji o żużlowców jeszcze wrócą. "Sport się skończył, zaczął się biznes"

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńsk / Na zdjęciu: Leon Madsen
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńsk / Na zdjęciu: Leon Madsen

W żużlu zapanowała moda na wieloletnie umowy. Podpisali je m.in. Leon Madsen czy Fredrik Lindgren. Czy to oznaka tego, że zawodnicy rezygnują z podbijania stawek i szukania lepszych opcji? - Nie sądzę - mówi Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener.

Jeszcze kilka lat temu podpisywanie wieloletniej umowy w żużlu było traktowane jako coś dziwnego. Skutecznie wiązało bowiem ręce zawodnikom, którzy po sezonie ograniczali sobie pole manewru i niejako wyłączali z rynku transferowego.

Wprawdzie podpisanie kilkuletniego kontraktu oznacza, że przed każdym sezonem trzeba jeszcze uzgodnić aneks finansowy, ale i tak może skutecznie utrudnić zmianę pracodawcy. Klub może bowiem zażądać wysokiej kwoty za transfer i tym samym zablokować przenosiny zawodnika.

Czytaj także: Drużyna indywidualistów w Częstochowie 

Tymczasem tej jesieni Leon Madsen czy Fredrik Lindgren podpisali kontrakty na trzy lata w forBET Włókniarzu Częstochowa, spore grono zawodników parafowało też dwuletnie umowy. Czy to oznacza koniec licytacji i podbijania stawek przez zawodników?

ZOBACZ WIDEO Cieślak o odejściu Miedzińskiego z Włókniarza. "Dużo do powiedzenia miał jego sponsor"

- Nie sądzę - powiedział nam Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener, który z uwagą analizował to, co działo się na giełdzie transferowej tej jesieni.

- Prawda jest taka, że Włókniarz Częstochowa chce osiągnąć dobry wynik. Tam jest duże parcie na sukces. Madsen czy Lindgren zaprezentowali konkretne warunki, a one najwidoczniej zostały spełnione. Nie wierzę w to, że nie odeszliby z zespołu, gdyby otrzymali lepsze oferty. Najwidoczniej inni zaoferowali im mniej - dodał.

Krzystyniak stoi na stanowisku, że romantyczne czasy w żużlu dawno dobiegły końca i pieniądz nadal jest decydujący dla żużlowców przy wybieraniu klubu. - Większość zawodników patrzy na to jak na biznes, nawet nie zwraca uwagi na wyniki zespołu. Myślą wyłącznie o warunkach finansowych. Sport się skończył, zaczął się biznes. Tylko na palcach jednej ręki można policzyć takich zawodników, którzy jeszcze mają przywiązanie do barw klubowych i niekoniecznie patrzą na finanse - skomentował.

Czytaj także: Lambert lepszą opcją dla ROW-u niż Bewley

Krzystyniak zwrócił też uwagę, że częstochowskie "Lwy" w tym roku musiały oferować solidne warunki swoim zawodnikom, skoro to właśnie forBET Włókniarz ściągnął do siebie Jasona Doyle'a. Jego transfer z Torunia uważany jest za najgłośniejszy ruch tej jesieni.

- Włókniarz do tej pory miał dobry skład, a nie miał wyników jakich chcieliby działacze. Czy Doyle da zespołowi tytuł mistrza Polski? Nie dam sobie za to uciąć palca - podsumował Krzystyniak.

Komentarze (7)
avatar
RECON_1
25.11.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pieniądze za transfer? 
avatar
Tommal555
25.11.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Panie Kuczera!!!!! Czytaj przepisy i regulaminy przed pisaniem tanich pierdołek. 
avatar
miłów
25.11.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
na palcach jednej ręki można policzyć dobrych zagranicznych zawodników a teraz ,żużel w SZwecji,Ahgli leży trochę lepiej w Danii,w Czechach jako tako u nas średnich i dobrych jest sporo ,ale ba Czytaj całość
MyszPolski FZ
24.11.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
od kiedy tylko weszly zaklady hazardowe to sport przestal istniec, widze kursy i juz wiem ktory z najlepszych w swojej pierwszej kolejce zrobi tasme albo defekt, i to sie juz od dawna sprawdza, Czytaj całość
avatar
ELC_EVEN_90
24.11.2019
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Prośba do redakcji SF! przestańcie robić felietony z p.Krzystyniakiem! ten człowiek nie ma bladego pojęcia o czym mówi. Tego się nie da czytać, naprawde.