Marta Półtorak. Półtora okrążenia. Rok pod znakiem (nie tylko) Motoru Lublin. Mocno się na nim "przejechałam" (felieton)

 / Na zdjęciu: Marta Półtorak
/ Na zdjęciu: Marta Półtorak

Złoto IMŚ Bartosza Zmarzlika, afery w polskim żużlu, zmiana promotora cyklu Grand Prix i szóste miejsce jak mistrzostwo Polski dla Speed Car Motoru Lublin. Tak mi minął rok 2019 - pisze w swoim najnowszym felietonie Marta Półtorak.

"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.

***

Żegnamy stary rok 2019 i witamy nowy 2020. To czas podsumowań. Z czego więc zapamiętam ten odchodzący rok? Nie będę oryginalna. Na pierwsze miejsce w moim prywatnym rankingu ważności wydarzeń wysuwa się indywidualne mistrzostwo świata Bartosza Zmarzlika. Byliśmy świadkami olbrzymiego sukcesu w naszej ukochanej dyscyplinie. Mamy najlepszą ligę, nasi zawodnicy rządzą na arenie międzynarodowej, a jednak Bartek zdobył dla biało-czerwonych barw dopiero trzecie w historii złoto.

CZYTAJ TAKŻE: Bartosz Zmarzlik nie był najszybszy, a jednak zdobył złoto IMŚ

Żeby nie było zbyt cukierkowo, w beczce miodu znajduję łyżkę dziegciu. Wciąż duży niesmak budzą we mnie afery, które dotknęły polski żużel w minionym sezonie. Sport powinien być od nich wolny, a jednak w kilku przypadkach szambo wybiło. Mam tu na myśli np. słynne L-4 kadrowiczów, walkower i zamieszanie z torem w Pile, kłopoty finansowe w klubach, zniknięcie z mapy żużlowej paru ośrodków, a co za tym idzie zostawienie na pastwę losu niespłaconych zawodników. Nie wspominając szerzej o panu Nawrockim, który w oparciu o piękne i kwieciste słownictwo znakomicie omamił środowisko. A gdzie teraz jest? Nikt chyba nawet nie wie.

A teraz znów dla odmiany zabiję w pozytywne tony. Wydaje się, że mimo naszego malkontenctwa było na polskich torach co oglądać. Jedne z największych emocji, przy których dostaję gęsiej skórki, towarzyszą mi na wspomnienie o Grand Prix we Wrocławiu. Po początkowych rundach, które nie spełniały naszych oczekiwań, z toru wiało nudą, tam zobaczyliśmy wreszcie kawał żużla. Każdy ze smutkiem opuszczał stadion. Aż chciało się poprosić o zamówienie dokładki z kilku biegów, żeby to trwało i trwało.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a

Bardzo ucieszyła mnie zmiana promotora Grand Prix. BSI doszło do ściany, zatrzymało cykl w rozwoju, dopadła go stagnacja. Brytyjczycy nie mieli pomysłu jak po kilkunastu latach wynieść te zawody na wyższy poziom. Discovery i uczestnictwo w tym nowym rozdaniu Polaków daje nadzieję na lepsze jutro. Ekspansja na kolejne, nieodkryte rynki, kontynenty i skruszenie betonu, powrót widowisk, to główne zadania. Z tak potężnym koncernem jak telewizja Eurosport u boku, przy odpowiedniej promocji wierzę w powodzenie tej misji. Oprócz fanów, którzy interesują się speedwayem, musimy bowiem dotrzeć z czarnym sportem do tych odbiorców, którzy wcześniej raczej nie wiedzieli o jego istnieniu.

CZYTAJ TAKŻE: Lista wstyd Unii Tarnów. Długi, kłótnie, rozbiór drużyny

Na deser zostawiam sobie Speed Car Motor Lublin, na którym podobnie jak większość ekspertów mocno się "przejechałam". Przyznam szczerze, byłam w gronie osób, które nie dawały wielkich szans na to, że Koziołki utrzymają się w PGE Ekstralidze.

Co nie znaczy, że im zaciekle nie kibicowałam. Wręcz przeciwnie. Wiele razy podkreślałam, że zależy mi na mocnym żużlowym południu Polski i Motor jest jednym z nielicznych przedstawicieli prezentującym wysoki poziom sportowy w tej połówce kraju.

Po raz enty okazało się (i bardzo dobrze), że papierowe rozważania można wyrzucić do kosza. Szósta lokata jest jak mistrzostwo Polski. Olbrzymi sukces, za który ogromne słowa pochwały należą się wszystkim, bez wyjątku. Począwszy od szefów klubu, poprzez zawodników, sztab szkoleniowy i kibiców. Tam widać było gołym okiem, że mamy do czynienia z systemem naczyń połączonych. Tryby pracowały i funkcjonowały niczym w znakomicie pracującej i bezawaryjnej maszynie.

I nawet ten rozstający się w niezbyt miłych okolicznościach z ROW-em Rybnik Grigorij Łaguta zszedł gdzieś na dalszy plan. Powoli czas uleczył rany, zwłaszcza że klub prowadzony przez Krzysztofa Mrozka bez Rosjanina w składzie i tak dopiął swego awansując do PGE Ekstraligi. Czyli wilk syty i owca cała.

Źródło artykułu: