Żużel. Kulisy transferu Petera Kildemanda. Zdunek nie wydał fortuny i nie zakłada, że Duńczyk musi być liderem
Kiedy Zdunek Wybrzeże poinformowało o pozyskaniu Petera Kildemanda, od razu pojawiły się głosy, że to najbardziej ryzykowny transfer w pierwszej lidze. Prezes klubu z Gdańska zapewnia, że jest inaczej, bo nie oczekuje od Duńczyka fajerwerków.
- Wszyscy myślą o nim jak o liderze, a my zakontraktowaliśmy go z zupełnie innym zamiarem - mówi nam prezes Tadeusz Zdunek. - To wcale nie jest jakiś ryzykowny transfer. Niektórzy po prostu źle oceniają, jaką rolę ma pełnić w naszym zespole ten zawodnik - dodaje szef klubu z Gdańska.
Zobacz także: Andrzej Lebiediew: Miałem oferty z całej 1 LŻ. Sparta nie patrzyła tylko przez pryzmat swoich interesów (wywiad)
W Zdunek Wybrzeżu zakładają, że Kildemand pojedzie na solidnym poziomie. Co to znaczy? - W każdym meczu ma zdobywać w granicach 10 punktów. Uważam, że go na to stać, bo takie zdobycze były w zasięgu innych zawodników, którzy trafiali ostatnio z PGE Ekstraligi do pierwszej ligi. Nie zakładamy niczego więcej, bo to nam wystarczy, jeśli pozostali także pojadą na swoim poziomie. Gdyby Peter stał się jednak zdecydowanym liderem, co oczywiście jest możliwe, będziemy mieć pozytywną niespodziankę i korzyść dla drużyny - tłumaczy Zdunek.
Zobacz także: Jason Crump mógł nadal się ścigać, ale poświęcił się dla syna. Wkrótce może znów pojawić się w Europie
W Gdańsku mówią zresztą, że oczekiwania względem Kildemanda wynikają także z warunków kontraktu. - Jeśli chodzi o finanse, to mogę zdradzić, że zapłaciliśmy za niego jak za solidnego zawodnika pierwszoligowego. To nie były pieniądze, które wydaje się na kogoś, kto trafia do drużyny z założeniem, że będzie jej liderem - podsumowuje Zdunek.
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>