W sobotę rozpoczęliśmy żużlową debatę WP SportoweFakty. Postanowiliśmy przepytać czołowych polskich trenerów i osoby ze środowiska na temat zmian w dyscyplinie. Co można zmienić, czego jej potrzeba? Co funkcjonuje dobrze w tej chwili? Po Rafale Dobruckim, Marku Cieślaku Sławomirze Kryjomie czas na byłego menedżera Get Well Toruń, a obecnie cenionego eksperta - Jacka Frątczaka.
Powiększenie Ekstraligi: Przegapiliśmy na to odpowiedni moment kilka lat temu i teraz dla mnie nie ma tematu. Nie byłoby to korzystne rozwiązanie ze sportowego punktu widzenia. Beniaminkowie mają problemy ze skompletowaniem sensownej drużyny. Poza tym jest za mało wartościowych zawodników żeby obdzielić nimi dziesięć zespołów. Obecny model sprawdza się. Ponadto ligę trzymają kontrakty telewizyjne, biznesowe, sponsorskie. Podział tortu na więcej ekip nikomu nie jest na rękę. No i czy znaleźliby się chętni, aby do tej PGE Ekstraligi wejść z marszu?
Połączenie I i II ligi: Tylko pod warunkiem poszerzenia PGE Ekstraligi. To system naczyń połączonych, który rusza pewną machinę. Regulamin byłby do zmiany. Należałoby podzielić zaplecze na dwie części, aby wyrównać różnicę poziomów pomiędzy najniższymi szczeblami. Proszę sobie wyobrazić np. spotkanie ROW-u Rybnik z Wandą Kraków. Trzeba by było rozbudować system play-off.
ZOBACZ WIDEO: Polska akademia na Zielonej Wyspie. Mariusz Kukiełka otworzył szkółkę w Irlandii
Zmiana systemu PGE Ekstraligi: Miło wspominam udział w rozgrywce medalowej sześciu drużyn, z tzw. szczęśliwym przegranym. Ktoś powie, że to niesprawiedliwa koncepcja, ponieważ pierwsza drużyna po rundzie zasadniczej może zostać z niczym. Pewnie, lecz jeśli ktoś był mocny przez całe rozgrywki, niech to udowodni w ćwierćfinale. Chcę zwrócić uwagę, że Amerykanie nie wymyślili tego systemu po to żeby było fair, ale po to, aby było atrakcyjniej i efekt osiągnięto. Spotkań też jest wtedy więcej. Rozwiązań jest bez liku. Można przecież zrobić i tak, że dwie pierwsze ekipy w ramach handicapu czekają rozstawione, na wygranych z par 3-6, 4-5.
Zagraniczne kluby w polskiej lidze: O tak! Szczególnie na niższych poziomach. My jako najsilniejsze żużlowe państwo musimy poprzez takie inicjatywy pomagać słabszym krajom inaczej sami sobie podetniemy gałąź, na której siedzimy. Unię Europejską też zakładali najbogatsi, aby wzmacniać całą organizację i inwestować w kolejne rynki, tak aby później wszyscy czerpali z tego określone profity. Kiszenie się we własnym sosie jest pozbawione sensu.
KSM: Muszę być konsekwentny, dlatego moja odpowiedź brzmi twierdząco. To wynika z obserwacji giełdy transferowej i wymagań finansowych stawianych przez zawodników. Regulamin obejmujący zamykanie się w określonych kwotach dla żużlowców jest mrzonką. Nie wszystkim się to spodoba, ale rozbicie zabetonowanego rynku jest potrzebne. On wymaga przełamania. I rolę młota oddajmy KSM-owi. Innej drogi nie widzę. Sami od kilku lat obserwujemy z jakimi kłopotami zmaga się beniaminek w okresie transferowym. Kalkulowana średnia meczowa od sezonów obowiązuje za to na zachodzie i nikomu ona nie przeszkadza. Nie moja intencją jest uderzanie w Unię Leszno, bo na pewno i takie głosy się pojawią. Trzeba popatrzeć na ogół problemu. Nieco odnosząc się do zmiany systemu rozgrywek. KSM nie jest po to żeby było sprawiedliwie, ale ciekawiej.
Zagraniczny junior: Skoro nazywamy PGE Ekstraligę najlepszą ligą świata, to z założenia powinni w niej występować najlepsi zawodnicy. Ktoś wymyślił wolny rynek, a on z reguły miał przynieść podniesienie jakości poprzez konkurowanie. Dokładając KSM, to musi być spójne. Ale opracujmy od razu przy tym regulamin żeby polskim klubom opłacało szkolić się wychowanków, a potem premiujmy ośrodki, które wywiązują się z przepisów. Najlepsi przetrwają i wybronią się. Popatrzmy na Macieja Janowskiego i Patryka Dudka. Oni wcale nie mieli łatwiej.
System szkolenia, produkcja juniorów na sztukę: Pewnie tak to wygląda, ale w moim odczuciu za szybko wyciągamy pochopne wnioski. Nie od razu Kraków zbudowano. Nie każdy projekt jest w stu procentach udany, nie myli się ten, co nic nie robi. Chociaż w wielu klubach do teraz na sto procent zadają sobie pytanie, czy zaangażowanie przyniosło wymierne efekty. Paru niezłych, młodych chłopaków pewnie się przebiło, ale nie dostrzegliśmy spektakularnych perełek. Żużel jest taką dyscypliną, w której ilość nakładów nie idzie w parze z koszykiem owoców. Chodziło o wyselekcjonowanie wybitnych jednostek. Dla mnie miarą jest debiut młodego juniora w PGE Ekstralidze. Poczekajmy jeszcze z radykalna oceną tego projektu.
Wychowankowie na pozycjach juniorskich: Obligatoryjnie nie wprowadziłbym takiego przepisu. Warto się zastanowić, czy po powrocie do KSM-u nie dać drużynie, która wystawi wychowanka na numery młodzieżowe jakiejś taryfy ulgowej. Miejsce zamieszkania, czy zdania licencji w danym klubie nie może być również rozstrzygającą miarą.
Licencje nadzorowane: Tylko zero-jedynkowy proces licencyjny. Przymusowe audyty np. w połowie sezonu. Jeśli klub dalej sobie "bimba", bez ceregieli, od razu wyrzucenie z ligi. Po coś one są więc sami sobie nie strzelajmy samobója lekceważąco podchodząc do jej obostrzeń.
System płatności w żużlu, ryczałt, punktówka: Temat rzeka. Kiedyś proponowałem ryczałty do podziału na drużynę i będę się tej opcji trzymał. Z zastrzeżeniem, że mniejsza pula idzie na porażki, a większa na wygrane, z rozbiciem parytetów na skuteczność i udział punktowy, konkretny wkład zawodników. Prezesom pozwoliłoby to szczegółowiej szacować budżety. Podążamy wtedy w stronę wspólnego celu i razem pracujemy nad lepszymi wypłatami. Pokrótce, liczy się aspekt drużynowy, a nie indywidualne osiągi.
Regulamin finansowy: Zakładając, że skutecznie go weryfikujemy. Znajdziemy odpowiednie mechanizmy, aby go kontrolować, bo nie oszukujmy się jest on fikcją. Od dawna mówi się bez ogródek, chociaż bez ujęcia oficjalnego, że jest podział na umowy sponsorskie i objęte kodeksem, to jaki ma sens utrzymywanie obecnego stanu? Ryczałt wykluczałby ten proceder.
CZYTAJ TAKŻE: Syn zwierzaka wraca na tor. Pojedzie w ROW-ie?
CZYTAJ TAKŻE: Greg Hancock. Mistrz świata ze skazą